Rozdział pierwszy w którym świat przewraca się do góry nogami po raz pierwszy.

980 25 0
                                    

Po raz pierwszy miałam go zobaczyć w urzędzie stanu cywilnego. Wszystko potoczyło się tak, że jedyny kontakt jaki mieliśmy ze sobą, to telefon i maile. Gdyby nie pomoc koleżanki nic nie doszłoby do skutku. 

Mój świat zatrząsnął się jakiś miesiąc temu. Zdradziłam swojej koleżance w pracy, jak bardzo chciałabym zamieszkać na wsi. Nie wiem jak bardzo wówczas odbiegłyśmy od tematu, ale wspomniała o swoim koledze z dzieciństwa który ma swoją ziemię. Westchnęłam wówczas, że mogłabym za niego nawet wyjść, wtedy jeszcze nie wiedziałam jaką gafę palnęłam. Powiedziała wtedy, że koniecznie nas zeswata. 

Swatka swatką, ja w tym dostrzegłam niebywałą okazję, bowiem mężczyzna miał dość pracy na fermie. Inicjatywa wymiany wyszła ode mnie, tyle tylko, że po drodze pojawił się problem. 

Bowiem ten kto myśli, że wyjedzie za granicę i dorobi się majątku, aby spełnić swoje marzenia, ten głupi. Przynajmniej ja byłam. Pracowałam od roku w wielkim mieście, obcym i śmierdzącym mieście i obumierałam. Traciłam siły witalne jak roślina pozbawiona wody i dobrej ziemi. W dodatku kończyło mi się zezwolenie i mogłam albo starać się o przedłużenie, albo wyjść za mąż. Ta druga opcja pojawiła się nagle, bo byłam już gotowa i spakowana do powrotu na swoje stare śmiecie, gdzie również nie rysowała się kolorowa przyszłość. 

Dylan pojawił się w moim życiu przez zupełny przypadek i stał się ratunkiem dla mej zbolałej duszy. Człowiek, który miał dość błota i mieszkania w okolicy lasu nawet się nie zawahał, kiedy zaproponowałam mu układ, choć nie, na samym początku myślał, że to żart i choć nie mogłam mu tego wytłumaczyć w pełni przez telefon, słysząc propozycję zamieszkania w kawalerce w centrum, już nie marudził. 

Jeszcze wtedy, spodziewałam się jakiegoś chłopaczka, który urodą nie grzeszy, może nawet zmęczonego życiem mężczyznę. Jakże się pomyliłam. 

Ale, nim stawiłam się w urzędzie stanu cywilnego, wzięłam pożyczkę, miałam wytłumaczenie, że to na ślub. Tak naprawdę, chciałam mieć coś na start, bo dom widziałam tylko na zdjęciach, które Dylan mi wysłał. Wiedziałam, że będę musiała włożyć tam sporo serca, całe szczęście, może nie szczególnie dużo pieniędzy w to miejsce. Drugie trzydzieści tysięcy wygrałam w zdrapce o czym nikomu nie powiedziałam. To pozwoliło mi na zakup lepszego auta. W międzyczasie, między planowaniem zagospodarowania terenu, kupiłam suknię ślubną. Była w greckim stylu, bielutka, ze srebrnymi dodatkami. Skoro miał to być mój jedyny ślub w życiu, miałam prawo do białej sukni, choćby była to ceremonia nie wiadomo jak wyimaginowana. 

Załatwienie wszystkich formalności okazało się wyjątkowo ekspresowe, w dodatku zwolniło się miejsce, więc wskoczyliśmy prędko w tę lukę. Zapewne nie udałoby się to wszystko, gdyby nie pomoc Agathy, która okazała się niezwykłą przyjaciółką w tym czasie. 

Pomogła mi z suknią, fryzurą i innymi pierdółkami, kiedy ja zastanawiałam się czy zakupić stado owiec, czy kóz, a może alpak, co będzie bardziej korzystniejsze, uprawa warzyw czy sadownictwo. Chłonęłam tę wiedzę, kiedy ona starała się upiąć moje włosy. 

Byłam niebywale podekscytowana, wręcz nie mogłam spać, ani jeść. Moje marzenia miały się wreszcie spełnić. 

Kiedy jednak weszłam do środka pomieszczenia, w którym panował totalny zaduch i podeszłam do mężczyzny, miałam wrażenie, że to jakaś totalna pomyłka, choć może to zupełnie nietrafne określenie, lecz na jego widok, wręcz zatrzymałam się na moment.
Stanęłam tak przed nim i wpatrywałam się w jego twarz, musiałam w dodatku oblać się rumieńcem, bo po chwili ten zaczął się cicho śmiać. Zdałam sobie sprawę, że mam rozchylone wargi i zamrugałam nieprzytomnie, odwracając wzrok. 

Czekam na ciebie 🗝Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz