W pomieszczeniu można było wyczuć narastające napięcie. W tej samej chwili zaczęłam się obawiać, że chłopak znowu nabrał ochoty, aby mnie skrzywdzić.
Popatrzyłam mu w te piękne ciemne oczy i niespodziewanie zobaczyłam w nich błysk ciekawości? A może poczuł ekscytację na samą myśl, że się go boję? To bardzo prawdopodobne.
- Jeśli skończyłaś to wyjdź! - mruknął w stronę uzdrowicielki, którą już zdążyłam polubić. - Mamy sobie trochę do pogadania... - tym razem zwrócił się do mnie, a ja zupełnie nie wiedząc co zrobić, czy powiedzieć najzwyczajniej w świecie milczałam, czekając aż zacznie pierwszy.
Kiedy zostaliśmy sami, chłopak usiadł na swoim poprzednim miejscu i uśmiechnął się przebiegle. Nie miałam pojęcia, co chodziło mu po głowie, ale byłam pewna, że zdecydowanie mi się to nie spodoba. I nie myliłam się.
- Teraz możesz powiedzieć mi prawdę - zaczął, przyciszając swój głos i lekko pochylając się ku mojej twarzy - nie zrobię ci nic, jeśli powiesz mi, czy wszystko w porządku z Mindy.
- Z jaką Mindy? O czym, ty do mnie mówisz? - zapytałam, marszcząc brwi.
- Nie udawaj. - zaśmiał się, wywracając oczami - Logan mówił, że cię tutaj przenoszą i chciał, żebym miał oko na jego słodką i niewinną dziewczynkę. Kazał mi ciebie pilnować i nie pozwolić, aby coś ci się stało, bo inaczej mnie zabije... - prychnął - chociaż myślę, że raczej to on by bardziej, na tym ucierpiał niż ja.
- Jaki Logan? Człowieku weź się ode mnie odwal! I w ogóle, jakie pilnować? - krzyknęłam zdenerwowana i nawet nie przejęłam się faktem, że tymi słowami, które wypowiadam w przypływie adrenaliny, spowodowanej oczywiście jego niemożliwą i krótką wypowiedzią, mogę go bardzo wkurzyć - Sam o mało mnie nie zabiłeś i teraz będziesz gadać o jakimś pilnowaniu mnie i chłopaku, którego nawet nie znam?
- Czyli, oni serio ci to zrobili? - zmieszał się nagle i wstał na równe nogi, po czym nerwowo rozejrzał się po pokoju - Nie wiedziałem, że będą w stanie zrobić to również z tobą. Myślałem, że Logan jakoś cię z tego wyplącze... - mruknął cicho - Dobra uznajmy, że tej rozmowy nie było i tak przy okazji nie chciałem cię zranić, po prostu straciłem panowanie. To wszystko. - wzruszył ramionami, uśmiechając się do mnie w ten swój wredny sposób i wyszedł na zewnątrz, zostawiając mnie samą sobie.
Cholera, o co tutaj chodzi? Skąd Watson mógłby mnie znać i kim byli ludzie, o których pytał?
I najważniejsze, dlaczego jego tęczówki są tak bardzo znajome?▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫
Następnego dnia, poczułam gwałtowne szarpnięcie za ramię. Otworzyłam wystraszona oczy i niemalże od razu ujrzałam znudzony wyraz twarzy mojego oprawcy, któremu całkiem nie dawno uciekłam.
- Wstawaj! - warknął niemiło - I jeśli znowu spróbujesz zwiać, własnoręcznie pocharatam tą twoją buźkę, a następnie zabije. Rozumiesz?
Przerażona, pokiwałam szybko głową i wykonałam jego polecenie. Wstałam, mimo bólu jaki nadal odczuwałam. Na szczęście krwawienie ustało tylko ciągle zastanawia mnie, dlaczego ktoś zmienił nam kolor krwi? To bardzo dziwne...
Mężczyzna po kilku sekundach, w których ja próbowałam rozprostować skostniałe nogi, chwycił mnie mocniej i wyprowadził z ciemnego pomieszczenia.
Wyszliśmy na zewnątrz. Cieszyłam się na widok delikatnie grzejącego słoneczka, jasnych chmur i nieba. Swobodnie oddychałam świeżym i rozluźniającym moje wszystkie napięte mięśnie, powietrzem. Uśmiechnęłam się na powiew chłodnego wiatru, który rozstrzepał moje długie czarne włosy w artystyczny i wszystkim znany nieład.
Nagle moje myśli i spokój ducha, przerywa głośny krzyk. W następnej chwili czuję, jak ktoś z impetem się na mnie rzuca. Upadam na ziemię i zostaje przygwożdżona przez czyjeś ciało tak mocno, że ponownie czuje ogromny ból w podbrzuszu.
Zdezorientowana spojrzałam na osobę, która usiadła na mnie okrakiem i totalnie zaprzestałam jakichkolwiek ruchów.
Dziewczyna z furią uderzyła mnie kilka razy w twarz, w skutek czego z nosa poleciała mi stróżka złocistej cieczy i zaczęła wrzeszczeć na całe gardło, że kiedy tylko nadarzy się okazja - zabije mnie z wielką przyjemniścią.
Wszystkie spojrzenia zgromadzonych dookoła nas osób, skierowane były centralnie na naszą dwójkę. Każdy śmiał się i bił brawo swojej koleżance, a ja w tym właśnie momencie zrozumiałam, że boje się tych ludzi coraz bardziej.
Jednakże publika szybko przeniosła swój zaciekawiony, jak i wystraszony wzrok w lewo, gdy niespodziewanie dotarły do nas dwa głośne wystrzały.
Jak się okazało, osobą oddającą strzał w kierunku nieba był sam Watson - koleś, który jest niezwykle skomplikowany i wiedzący, coś czego ja nie wiem, a bardzo chciałabym mieć świadomość sytuacji, w jakiej się aktualnie znalazłam...
CZYTASZ
Walcz, Zabijaj, Przetrwaj
ActionJakie to uczucie, gdy uświadamiasz sobie, że nie pamiętasz swojego dawnego życia? Budzisz się w obcym miejscu, podłączona do dziwnych aparatur i jedyną rozrywką, która nadal nie daje ci żadnych konkretnych odpowiedzi - to nawiązanie krótkiej rozmowy...