Strach, jaki się we mnie zrodził totalnie sparaliżował moje zmarznięte ciało, a łzy lały się z kącików moich oczu powoli opadając na poliki i kolana, które przyciągnęłam do swojej klatki piersiowej. Dłonie splotłam ze sobą i położyłam się na wilgotnej ziemi, zwijając w małą kuleczkę.
Bałam się tych ludzi i nie wiedziałam do czego są zdolni...może prędzej, czy później mnie zabiją? Przecież słyszałam tyle gróźb i złych słów skierowanych pod moim adresem, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to uczynili. W tym momencie jestem zupełnie bezradna...
Aczkolwiek z drugiej strony bardzo ciekawi mnie fakt, dlaczego tutaj trafiłam i co mam właściwie robić, bo po coś chyba mnie tu wysłali, czyż nie? To wszystko jest tak skomplikowane, że nawet nie rozumiem większości wypowiedzi tych ludzi. Boje się, a jednocześnie czuję chęć dowiedzenia się prawdy, o tym miejscu.
Byłam tak pochłonięta myślami, że nawet nie zorientowałam się, kiedy do pomieszczenia weszła drobna, uśmiechnięta dziewczyna. Chloe!
Zerwałam się na nogi i długo się nie zastanawiając objęłam ją ramionami, zamykając w mocnym uścisku. Nie znałam jej, ale ona jako jedyna z tych wszystkich szaleńców nie chciała mi zrobić przywdy i szczerze mówiąc, wydawała się naprawdę dobrą kobietą.
— Stormi, uważaj na opatrunek! — krzyknęła dziewczyna, ale mimo to odwzajemniła gest i lekko się uśmiechnęła — Przyszłam cię obejrzeć i zmienić opatrunki, bo dość mocno cię poturbowali przez te ostatnie godziny...
Westchęła ciężko i zabrała się do pracy. Po kilku minutach było już po sprawie i mogłam bez jakichkolwiek obaw o moje zszyte rany usiąść na krześle przy małym stoliku, gdzie dziewczyna trzymała swój kufer. Chloe poszła do drugiego pomieszczenia, który swoją drogą był zamknięty i zrobiła dwie herbaty oraz kilka kanapek. Wróciła do mnie i ułożyła tackę na stoliku, a my zajęłyśmy się jedzeniem. Przez chwilę trwałyśmy w milczeniu, ale zbyt długo nie mogłam się powstrzymać przed wyjaśnieniem mojego małego uczynku.
— Chloe, przepraszam za tą sytuację na początku... — mruknęłam cicho — Wiem, że się nie znamy, ale potrzebowałam chwili czułości od drugiej osoby...tutaj najwyraźniej nikt nie cieszy się z mojego przybycia.
— Spokojnie, Stormi...nic się nie stało. Domyśliłam się, że przez te ostatnie wydarzenia, które miały miejsce potrzebujesz trochę bliskości i naprawdę nie mam nic przeciwko. — uśmiechnęła się, a ja poczułam dużą ulgę i chęć zaprzyjaźnienia się z lekarką.
Chleo była nieco wyższa ode mnie, miała długie śnieżnobiałe włosy, brązowe oczy i krągłe ciało. Wydawała się bardzo uczynną i miłą osobą oraz niezwykle mądrą, zwarzając na to, iż potrafiła w zadziwiająco szybkim tempie zatamować moje krwawienie i znała się na medycynie. Jej spojrzenie było pełne radości i szczerości, a także bił od niej ten charakterystyczny spokój, który sprawiał, że czułam się przy niej swobodnie.
— Mogłabym ci zadać pytanie? — odezwałam się po chwili namysłu, bo chciałam dowiedzieć się czegoś więcej bez obecności Watsona, który najpewniej zdenerwowałby się moim pytaniem.
— Jasne, pytaj śmiało! — odparła, upijając łyk ciepłej cieczy i spoglądając na mnie z zainteresowaniem.
— Ostatnio mówiłaś coś o ludziach z góry... — zawahałam się na moment — Wiecie kim oni są i jaki mają cel w zamykaniu nas w tym miejscu?
— To ciężkie pytanie...kim są? — westchnęła, krótko się zastanawiając — Szczerze mówiąc, tego nikt nie wie...ale na pewno są nieźle stuknięci, skoro każą nam się wzajemnie zabijać. Jednak nie brali pod uwagę tego, że możemy się zjednoczyć i obrócić przeciwko ich woli, od miesięcy staramy się dowiedzieć czegoś więcej, ale na razie wiemy tylko tyle, że byłaś jedną z nich. — mruknęła, delikatnie ściszając głos — Większość z nas uważa, że przybyłaś tu nie bez powodu i Watson kazał cię obserwować, jakby go nie było...Blake'a już pewnie znasz, bo to on cię złapał i przyprowadził do obozowiska, ale z nim także lepiej nie zadzierać. Jest prawą ręką Watsona i łatwo się denerwuje. Nie chciałabym któregoś dnia usłyszeć, że wytrąciłaś go z równowagi i zrobił ci coś o wiele gorszego od tego co zrobił nasz przywódca...
— Nie rozumiem... — mruknęłam, marszcząc brwi i mocno się zastanawiając nad słowami dziewczyny — Watson coś mi gadał o jakimś Loganie i Mindy...skoro nie znacie ludzi z góry, to dlaczego powiedział mi, że ten facet kazał mnie pilnować i uważać, aby nikt mnie nie skrzywdził?
— Może jednak nie mówi nam wszystkiego... — odparła, szybko wstając i bez ani jednego słowa więcej wybiegła z pokoju, uprzednio zamykając za sobą drzwi.
— Ale miałaś mi powiedzieć, dlaczego nas tutaj zamykają! — krzyknęłam za Chloe, jednak białowłosej już nie było, a ja na powrót zostałam sama ze swoimi przemyśleniami.
Źle zrobiłam mówiąc jej o tej sytuacji, tak? Przecież chłopak nic nie mówił, że mam na ten temat milczeć i niestety przypadkiem się wygadałam z czegoś, co najwyraźniej Watson nie chciał przed nikim ujawniać...czy teraz spotkają mnie za to konsekwencje?
CZYTASZ
Walcz, Zabijaj, Przetrwaj
AcciónJakie to uczucie, gdy uświadamiasz sobie, że nie pamiętasz swojego dawnego życia? Budzisz się w obcym miejscu, podłączona do dziwnych aparatur i jedyną rozrywką, która nadal nie daje ci żadnych konkretnych odpowiedzi - to nawiązanie krótkiej rozmowy...