7. Może jednak nie mówi nam wszystkiego...

17 1 0
                                    

   Strach, jaki się we mnie zrodził totalnie sparaliżował moje zmarznięte ciało, a łzy lały się z kącików moich oczu powoli opadając na poliki i kolana, które przyciągnęłam do swojej klatki piersiowej. Dłonie splotłam ze sobą i położyłam się na wilgotnej ziemi, zwijając w małą kuleczkę.
   Bałam się tych ludzi i nie wiedziałam do czego są zdolni...może prędzej, czy później mnie zabiją? Przecież słyszałam tyle gróźb i złych słów skierowanych pod moim adresem, że wcale bym się nie zdziwiła, gdyby to uczynili. W tym momencie jestem zupełnie bezradna...
   Aczkolwiek z drugiej strony bardzo ciekawi mnie fakt, dlaczego tutaj trafiłam i co mam właściwie robić, bo po coś chyba mnie tu wysłali, czyż nie? To wszystko jest tak skomplikowane, że nawet nie rozumiem większości wypowiedzi tych ludzi. Boje się, a jednocześnie czuję chęć dowiedzenia się prawdy, o tym miejscu.
   Byłam tak pochłonięta myślami, że nawet nie zorientowałam się, kiedy do pomieszczenia weszła drobna, uśmiechnięta dziewczyna. Chloe!
   Zerwałam się na nogi i długo się nie zastanawiając objęłam ją ramionami, zamykając w mocnym uścisku. Nie znałam jej, ale ona jako jedyna z tych wszystkich szaleńców nie chciała mi zrobić przywdy i szczerze mówiąc, wydawała się naprawdę dobrą kobietą.
   — Stormi, uważaj na opatrunek! — krzyknęła dziewczyna, ale mimo to odwzajemniła gest i lekko się uśmiechnęła — Przyszłam cię obejrzeć i zmienić opatrunki, bo dość mocno cię poturbowali przez te ostatnie godziny...
   Westchęła ciężko i zabrała się do pracy. Po kilku minutach było już po sprawie i mogłam bez jakichkolwiek obaw o moje zszyte rany usiąść na krześle przy małym stoliku, gdzie dziewczyna trzymała swój kufer. Chloe poszła do drugiego pomieszczenia, który swoją drogą był zamknięty i zrobiła dwie herbaty oraz kilka kanapek. Wróciła do mnie i ułożyła tackę na stoliku, a my zajęłyśmy się jedzeniem. Przez chwilę trwałyśmy w milczeniu, ale zbyt długo nie mogłam się powstrzymać przed wyjaśnieniem mojego małego uczynku.
   — Chloe, przepraszam za tą sytuację na początku... — mruknęłam cicho — Wiem, że się nie znamy, ale potrzebowałam chwili czułości od drugiej osoby...tutaj najwyraźniej nikt nie cieszy się z mojego przybycia.
   — Spokojnie, Stormi...nic się nie stało. Domyśliłam się, że przez te ostatnie wydarzenia, które miały miejsce potrzebujesz trochę bliskości i naprawdę nie mam nic przeciwko. — uśmiechnęła się, a ja poczułam dużą ulgę i chęć zaprzyjaźnienia się z lekarką.
   Chleo była nieco wyższa ode mnie, miała długie śnieżnobiałe włosy, brązowe oczy i krągłe ciało. Wydawała się bardzo uczynną i miłą osobą oraz niezwykle mądrą, zwarzając na to, iż potrafiła w zadziwiająco szybkim tempie zatamować moje krwawienie i znała się na medycynie. Jej spojrzenie było pełne radości i szczerości, a także bił od niej ten charakterystyczny spokój, który sprawiał, że czułam się przy niej swobodnie.
   — Mogłabym ci zadać pytanie? — odezwałam się po chwili namysłu, bo chciałam dowiedzieć się czegoś więcej bez obecności Watsona, który najpewniej zdenerwowałby się moim pytaniem.
   — Jasne, pytaj śmiało! — odparła, upijając łyk ciepłej cieczy i spoglądając na mnie z zainteresowaniem.
   — Ostatnio mówiłaś coś o ludziach z góry... — zawahałam się na moment — Wiecie kim oni są i jaki mają cel w zamykaniu nas w tym miejscu?
   — To ciężkie pytanie...kim są? — westchnęła, krótko się zastanawiając — Szczerze mówiąc, tego nikt nie wie...ale na pewno są nieźle stuknięci, skoro każą nam się wzajemnie zabijać. Jednak nie brali pod uwagę tego, że możemy się zjednoczyć i obrócić przeciwko ich woli, od miesięcy staramy się dowiedzieć czegoś więcej, ale na razie wiemy tylko tyle, że byłaś jedną z nich. — mruknęła, delikatnie ściszając głos — Większość z nas uważa, że przybyłaś tu nie bez powodu i Watson kazał cię obserwować, jakby go nie było...Blake'a już pewnie znasz, bo to on cię złapał i przyprowadził do obozowiska, ale z nim także lepiej nie zadzierać. Jest prawą ręką Watsona i łatwo się denerwuje. Nie chciałabym któregoś dnia usłyszeć, że wytrąciłaś go z równowagi i zrobił ci coś o wiele gorszego od tego co zrobił nasz przywódca...
   — Nie rozumiem... — mruknęłam, marszcząc brwi i mocno się zastanawiając nad słowami dziewczyny — Watson coś mi gadał o jakimś Loganie i Mindy...skoro nie znacie ludzi z góry, to dlaczego powiedział mi, że ten facet kazał mnie pilnować i uważać, aby nikt mnie nie skrzywdził?
   — Może jednak nie mówi nam wszystkiego... — odparła, szybko wstając i bez ani jednego słowa więcej wybiegła z pokoju, uprzednio zamykając za sobą drzwi.
   — Ale miałaś mi powiedzieć, dlaczego nas tutaj zamykają! — krzyknęłam za Chloe, jednak białowłosej już nie było, a ja na powrót zostałam sama ze swoimi przemyśleniami.
   Źle zrobiłam mówiąc jej o tej sytuacji, tak? Przecież chłopak nic nie mówił, że mam na ten temat milczeć i niestety przypadkiem się wygadałam z czegoś, co najwyraźniej Watson nie chciał przed nikim ujawniać...czy teraz spotkają mnie za to konsekwencje?

Walcz, Zabijaj, PrzetrwajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz