2. Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię!

34 3 2
                                    

   Delikatnie uchyliłam powieki, a moim oczom ukazało się czyste, bezchmurne niebo i piękne, promieniujące słońce. Podparłam się łokciami o brudne podłoże i powoli wstałam, rozglądając na wszystkie strony.
   Zdezorientowana ruszyłam niepewnym krokiem na przód z nadzieją, iż szybko uda mi się ustalić, gdzie tak właściwie się znajduję.
   Po kilku minutach wędrówki przystanęłam i spojrzałam przed siebie.
   Moje usta niemalże natychmiast lekko się uchyliły ze zdziwienia, źrenice rozszerzyły, a nogi całkowicie odmówiły posłuszeństwa.
   Przede mną rozprzestrzeniał się wspaniały widok na ocean, a setki kilometrów dalej można było ujrzeć ogromną bramę, która prawdopodobnie oddzielała tę malutką wysepkę od reszty świata.
   Niespodziewanie moje przemyślenia zostały przerwane przez głośny huk. Już po chwili poczułam wielki ból w nodze i z jękiem upadłam na zimny piasek.
   Ostatnie co zapamiętałam zanim ponownie straciłam przytomność to sylwetki kilkunastu mężczyzn, zmierzających w moim kierunku.

▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫▫

   Ktoś uderzył mnie w policzek.
   Ledwo co udało mi się dojść do siebie, a poczułam kolejne uderzenie, tym razem mocniejsze. Szybko oprzytomniałam i kiedy już chciałam powstrzymać następny cios, zorientowałam się, że nie mogę się ruszyć. Byłam przywiązana do drzewa, a lewą nogę owinięto mi opatrunkiem oraz usztywniono jakimś drobnym kijkiem, aby szybciej się zrosły kości.
   Podniosłam głowę do góry i ujrzałam przed sobą wysokiego chłopaka o pięknym brązowym spojrzeniu.
   Jednak kiedy spostrzegłam w nich coś co zwiastowało nienawiść i obrzydzenie – zrozumiałam, że to nie będzie miła rozmowa, jeśli w ogóle jakaś miała być.
   Poluźnił węzły, przytrzymując mnie mocno za ramiona i przykładając coś metalowego do mojej głowy.
   Kazał iść prosto, jednakże kiedy uzmysłowiłam sobie, że przedmiot, który trzymał to pistolet – zdenerwowałam się i wszystko działo się zdecydowanie za szybko...
   Nie byłam w stanie myśleć trzeźwo, a gdy tylko usłyszałam krzyki i odgłosy bójki, postanowiłam to wykorzystać, kiedy nieznajomy oderwał swój wzrok od mojej osoby. Wymierzyłam mu silnego kopniaka pod kolano, żeby upadł plecami na ziemię i ruszyłam sprintem w zupełnie nieznanym mi kierunku.
   Biegnąc w głąb lasu, czułam szybkie bicie serca i coraz to większy strach przed tymi ludźmi. Nie przejmowałam się bólem, ani krwawieniem. Chciałam być jak najdalej od tego potwornego miejsca.
   Starałam się omijać wysokie wzniesienia, ponieważ nie miałam pewności czy ktoś przypadkiem za mną nie pobiegł. Nie chciałam też schodzić niżej i chować się w rowach, bo to oznaczałoby pewną śmierć.
   Ziemia wydawała się wilgotna i bardzo płytka, ale któż wie czy to nie przypadkiem ruchome piaski albo bagno.
   Mówiąc szczerze po ostatniej dobie bądź dwóch, nic już nie zdoła mnie zaskoczyć!
   Straciłam pamięć...
   Jakiś typek przypominający lekarza mówił, że jestem im potrzebna.
   Wbrew woli wstrzyknął mi jakąś bliżej nieokreśloną substancję do żył i zasnęłam.
   Obudziłam się w miejscu otoczonym przez wodę i olbrzymią bramę niemożliwą do przejścia.
   Po tym usłyszałam huk, poczułam ostry ból, a następnie znowu była ciemność i na końcu jakiś gościu, który bezkarnie bił mnie po twarzy.
   Przecież to śmieszne! To nie może być prawda...
   Zatrzymałam się gwałtownie, nabierając powietrza do płuc. Zauważyłam jak niebo powoli robiło się szare, co niemalże od razu podpowiedziało mi, że wcale nie jest tak wcześnie jak na początku myślałam.
   Nagle usłyszałam trzask gałęzi, więc migiem odwróciłam się z zamiarem ponownej ucieczki, jednak na moje nieszczęście, nie dane mi było nawet ruszyć się o milimetr.
   Silne ramiona pochwyciły moją talię i niezdarnie przerzuciły przez bark.
   Zwisałam głową w dół, co nieco utrudniało mi oddychanie. Byłam w stanie zobaczyć tylko ziemię i plecy mojego oprawcy, które z każdym rytmicznym krokiem ciężko pracowały i odznaczały się dość imponującą muskulaturą.
   — Lepiej, żebyś już nie uciekała! — odezwał się niskim, lekko ochrypłym głosem.
   — Puszczaj mnie! — krzyknęłam najgłośniej, jak tylko potrafiłam.
   — Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię! — zaśmiał się i po chwili mruknął nieco ostrzej — na razie.
   I te dwa na pozór, niegroźne słowa sprawiły, że momentalnie zamilkłam.
   Czy to już mój koniec?
   Nie chce umierać! Jestem stanowczo za młoda na śmierć! Nie pamiętam nikogo z rodziny, ani przyjaciół, ale... chyba gdzieś daleko, poza tymi murami jakichś mam, prawda? Przecież nie mogę być sama na tym świecie! Ktoś musiał mnie począć, a następnie urodzić, nie? A co jeśli moi rodzice już nie żyją? Dlatego mnie porwali i umieścili w tak przerażającym miejscu?
   Cholera! Muszę im zwiać i jakoś wydostać się z tej klatki...
   Tylko jak?

Walcz, Zabijaj, PrzetrwajOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz