Szefowa

2.6K 64 35
                                    


Camila siedziała nad papierami. Tego dnia była wyjątkowo spięta. Sama nie wiedziała czemu, po prostu czuła, że stanie się coś niedobrego. Od rana próbowała niwelować stres na wiele różnych sposobów. Sporo wypaliła, zajadała się słodyczami, a nawet zadzwoniła do swojej rodzicielki licząc, że cokolwiek jej to pomoże. Nic nie pomagało.

Gdy wybiła szesnasta nie miała ochoty opuszczać biura. Nigdy nie czuła się dobrze we własnym mieszkaniu. Było puste, nawet ciuchów miała więcej w biurowcu, niż w domu. Uwielbiała swoją pracę i to w niej spędzała najwięcej czasu. Zresztą nie bez powodu była najlepsza w swojej branży. Oddawała całe serce i ogrom czasu wolnego, aby zamykać wszystkie projekty i pilnować pracowników. Nigdy nie twierdziła, że cokolwiek w ten sposób straciła. Naprawdę nie wyobrażała sobie innego życia. Uwielbiała je takie jakie było, chociaż nie zawsze bywało łatwo. Cieszyła się jednak, że spędzała większość czasu opijając sukcesy niż, jak jej znajomi, zapijając smutki z nieudanych miłości.

Po osiemnastej zabrała się za kolację, która miała być jej obiadem. Asystentka szatynki zamówiła chińszczyznę koło dwunastej, ale nie było kiedy jej zjeść. Gdy dobierała się do posiłku usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Zdziwiła się, gdy zabrzmiał jej prywatny telefon. Rzadko kiedy z niego korzystała, był przeznaczony głównie dla rodziny i nielicznych znajomych.

Jauregui:

Masz dzisiaj chwilę? Stoję pod twoim biurem...


Camila nie zastanawiała się długo. Szybko zepchnęła jedzenie z biurka, poprawiła swój makijaż, spryskała się sporą ilością perfum i ruszyła do windy. Po niecałych dziesięciu minutach dotarła do brunetki, która przywitała ją z szerokim uśmiechem. Camila jednak nie chciała zwlekać. Tęskniła bardziej niż mogła się do tego przyznać. Sprawnie wsunęła palec w zapięcie obroży i przyciągnęła do siebie młodszą. Nie interesowały ją okoliczni ludzie, którzy i tak nic nie mogli jej zrobić. Po prostu wpiła się w usta brunetki, tak jakby świat wokół nie istniał.

-Tęskniłaś? – spytała niepewnie Lauren, gdy oderwały się, aby złapać oddech. Camila lekko pokręciła głową na co brunetka jedynie głośno westchnęła. Wiedziała, że jest jedynie marionetką w rękach starszej, ale nie chciała się tym przejmować, nie w takich momentach.

-Idziemy na górę? – szepnęła w usta dziewczyny jednocześnie lekko zaczepiając je językiem. Nie musiała prosić o dostęp, ale czasami próbowała chociaż udawać, że nie dostaje od razu tego czego chce. Prawda jednak była taka, że jeśli by powiedziała Lauren, że ma jej zrobić dobrze przy widowni na tysiąc osób, młodsza i tak by na to poszła.

-Mhm – mruknęła pomiędzy pocałunkami.

Szatynka nie chciała dłużej zwlekać. Odwróciła się na pięcie, ponieważ i tak miała pewność, że dziewczyna ruszy za nią. Nie miała w zwyczaju jej przytulać ani trzymać za rączkę. Brawowało jej chęci do czułych zbliżeń. Sama nie wiedziała dlaczego. Wiele ludzi zrzucało takie sprawy na złe dzieciństwo i nikły kontakt z rodzicami. Camila jednak świetnie żyła ze swoją rodziną, całe życie dostawała z ich strony ogrom ciepła, a swoje młodzieńcze lata wspomniała doskonale. Nawet za czasów nastoletnich nie miewała zbytnio problemów sercowych. Nigdy nie była tak naprawdę zakochana, a wszelkie związki były czysto seksualnymi przygodami.


-Siadaj na biurku, zaraz do ciebie przyjdę – rzuciła oschle, gdy tylko dojechały na najwyższe piętro. Dla Lauren zachowanie kobiety było czasami, aż nadto bezczelne, ale taką ją lubiła i nie do końca wiedziała co z tym może zrobić – Zamknę tylko drzwi, aby nikt nie wpadł na idiotyczny pomysł przerwania nam.

One-Shots - Fifth Harmony PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz