Usiadłam przed kominkiem i szczelnie owinęłam się kocem. Dziewczyny otworzyły szeroko drzwi balkonowe, gdy kręciły się po domu. Nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca, nie w tym roku. Wzięłam głęboki łyk grzanego wina licząc, że mi przejdzie. W tle jednak zauważyłam Normani zmierzającą w moim kierunku. Wiedziałam co chciała mi powiedzieć, ale to nie był czas na taką rozmowę. Czarnoskóra była jednak szybsza ode mnie, gdy próbowałam wstać i zniknąć w kuchni, zjawiała się zaraz obok i wyciągnęła mnie na dwór. Było mi przeraźliwie zimno, bo jako jedyna postawiłam na sukienkę. Całe grono siedziało w grubych swetrach, czego bardzo im zazdrościłam.
-Mila, proszę, pogadaj z nią. Nie możesz sobie niszczyć życia przez kilka kolejnych lat – pokręciłam głową od razu odrzucając jej pomysł – Może jak z nią szczerze porozmawiasz to cię zrozumie. Nie jest głupia, jeśli coś do ciebie czuje...
-Owdowiała pół roku temu, a ja mam jej powiedzieć, że od lat ją kocham? Wiesz jak to chujowo brzmi? – uniosłam wymownie brew zerkając na przyjaciółkę.
-Znowu ten sam temat? – spytała nagle Ally zjawiając się zaraz obok – Mila, Kochanie... Nie przechodzi ci. Jeśli z nią nie porozmawiasz to całe życie będziesz się męczyć.
-Myślałam, że chociaż ty masz więcej wyczucia – westchnęłam – Przecież ona nic do mnie nie czuje i nigdy nie czuła. Gdyby było inaczej to nie wyszłaby za niego – mocno przygryzłam dolną wargę. Za dobrze pamiętałam jej ślub i moment, gdy moje serce pękło na kawałki, z których nigdy się już nie pozbierało.
-Wiesz, że nie mogła – szepnęła Ally widząc poruszenie przy drzwiach na balkon – Spróbuj.
-Nie – warknęłam nie interesując się nikim wokół – Nie zniszczę naszej przyjaźni, nie z takiej głupoty.
-Coś nie tak u ślicznych Pań? – Will wyszedł na balkon i od razu złapał swoją żonę w talii. Ta uśmiechnęła się sztucznie, nienawidziła, gdy przerywał jej rozmowy, a robił to notorycznie. Na szczęście to jego jedyna wada, poza tym to cudowny mężczyzna, który zawsze ją uszczęśliwiał.
-Rozmawiamy o życiu miłosnym Camili – uśmiechnęła się wrednie Normani, która od razu dostała ode mnie lekkiego kopa w łydkę.
-Poznałaś kogoś nowego? – spytał mężczyzna rzucając swój najbardziej szarmancki uśmiech, ale od razu pokręciłam głową.
-Gdzie Elise, Michelle i Mike? – odwróciła jego uwagę Normani, która wiedziała, że inaczej bym wybuchnęła. Nienawidziłam pytań o moje życie uczuciowe. Mimo tego, że znałam Willa nie od dziś i wiedziałam, że się martwił, to miałam ochotę wydrapać mu za to oczy.
-DJ i Lauren ich pilnują, ale chyba już mają dość. Na pewno Dinah. Co chwilę krzyczy, aby ktoś ją zmienił – śmiał się donośnie, a je lekko uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
-Zastąpię twoją żonę – rzuciłam do Normani nim zdążyłam pomyśleć – Podeślę ją do was.
Po chwili grzecznie poszłam na pierwsze piętro. Przygotowałam tam mały plac zabaw dla dzieci, za co dziewczyny były mi okropnie wdzięczne. Zawsze spotykałyśmy się u mnie, bo jako jedyna miałam duży dom, w którym bez problemu się mieściliśmy. Drugi dzień świąt zawsze spędzaliśmy razem. Każda z nas przychodziła ze swoim partnerem i dzieckiem. W sumie to każda oprócz mnie. Od mojego krótkiego romansu z Lauren nie miałam sił na związki. Nie umiałam o niej zapomnieć i nie chciałam ranić nikogo innego. Próbowałam, ale u każdego szukałam tych zjawiskowych, szmaragdowych oczu.
Dinah i Mani były razem, od ponad dziesięciu lat. Dwa lata temu zaadoptowały Elise i stworzyły przeszczęśliwą rodzinę. Ally i Will od sześciu lat po ślubie. Mike urodził się trzy lata temu i próbował postawić wszystkich do pionu. Wiedział jednak, że jak w domu może rządzić, tak u mnie w mieszkaniu, to ja wydawałam polecenia. Ally uwielbiała z nim przychodzić, bo to jedyne chwile, gdy mały chodził jak w szwajcarskim zegarku.
CZYTASZ
One-Shots - Fifth Harmony PL
FanfictionOne shoty z różnymi parringami z zespołu Fifth Harmony. Ten kto mnie już kojarzy wie, że nie lubię ograniczać się jedynie do Camren. Możecie, więc liczyć na przeróżne kombinacje. Obiecać mogę jedynie, że pojawią się tylko czysto lesbijskie opowiadan...