Marinette
Siedziałam na łóżku wciąż skulona. Nie powstrzymywałam łez, pozwałam utorować im sobie drogę na moich policzkach. Bo po co by je zatrzymywać? Nikt mnie nie widział. Ba, nikt na mnie nie chciał spojrzeć. Poczułam kolejny silny napływ słonego płynu na wspomnienie tego, co przed paroma godzinami miało miejsce. Jak ja nienawidziłam Lili! A potem jeszcze rodzice. Nie wierzę, że oni też jej uwierzyli.
- Marinette, nie możesz się załamywać. Wszystko będzie dobrze. Jesteś teraz idealną ofiarą dla Władcy Ciem! - pisnęła Tikki. Zignorowałam ją. Wiedziałam, że prędzej czy później on mnie znajdzie. Ale co z tego? Nic nie miało już znaczenia. Bo niby dla kogo miałabym walczyć ze sobą? Zawiodłam się na wszystkich. Kiedy nikt się za mną nie wstawił, przypomniałam sobie wszystkie momenty, w których im pomagałam. Czy oni kiedykolwiek pomogli mi? Nie. Byłam dla nich zbyt miła. Zbyt pomocna. Bo okazało się, że nie miałam dla nich żadnego znaczenia, żadnej wartości. Z każdą sekundą byłam coraz bardziej wściekła oraz załamana. Kiedyś uważałam ją za przyjaciółkę. Ale Alya, ta sama Alya, która każdego dnia mi pomagała, wyśmiała mnie i poniżyła. A Adrien? Gdzie się podział ten pomocny Adrien, którego tak bardzo za to kochałam? Nie wiem. Ale wiem, co zrobił. Łzy popłynęły szybciej i bardziej zaciekle. Podarłam kolejne zdjęcie blondyna. A potem następne. Żeby nabrać więcej satysfakcji zwinęłam wszystkie przedarte na pół obrazki w kulki. Ale mimo to, nadal czułam ból.
- Marinette, musisz się powstrzymać! Nie myśl o tym. Spróbuj się skoncentrować na czymś miłym. Pamiętasz ten dzień, w którym dostałaś miraculum?
Jak bym mogła nie pamiętać. Wtedy poznałam Alyę i dałam się omotać Adrienowi. Kilka sekund później usłyszałam trzepot skrzydeł motyla, ale nie opierałam się. Jeszcze raz zadam to pytanie: Bo po co? Dla kogo miałabym walczyć?
- Mari musisz... - słowa kwami ledwo co do mnie docierały.
- Witaj Biedronko - a więc takie to uczucie, kiedy opęta cię akuma. Nie takie złe. - Zapewne wiesz kim jestem, więc przedstawiać się nie będę. Jakie to dziwne, że bohaterka Paryża, ta sławna, dzielna, odważna Biedronka, ma tak silne negatywne emocje.
- Zapewne widziałeś, co oni mi zrobili - powiedziałam. Ze zdumieniem odkryłam, że w moim głosie pobrzmiewa sama pewność siebie i nienawiść.
- Tak, byli strasznie niesprawiedliwi. Uwierzyli Lili, a tyle dla nich zrobiłaś! Ale ja pomogę ci się zemścić, tylko za niewielką cenę. Zapewne wiesz już jaką. Zgadzasz się na ten układ?
- Marinette... - Tikki przestała mnie obchodzić. Na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmiech.
- Tak, Władco Ciem. Z chęcią pokażę im, na co mnie stać. - przymknęłam oczy. Kiedy je otworzyłam, nie czułam już ran w sercu. Zostały tylko wściekłość i nienawiść. Jednym sprawnym ruchem zdjęłam magiczne kolczyki z uszu. Włożyłam je do kieszonki w mojej nowej, mrocznej sukience.
- Nie ma już Marinette. Jestem Dama Sprawiedliwości.
CZYTASZ
Dama Sprawiedliwości |Miraculous| ||ZAKOŃCZONE||
FanfictionZapłacą mi za to, jak mnie potraktowali. Popamiętają mnie. Moja przyjaciółka, którą myślałam, że jest. Nawet on, chłopak którego kiedyś kochałam, wyśmiał mnie. Wszystkim z chęcią tak pomagałam. A tak mi się odwdzięczają. Uwierzyli tej, która zawsze...