9.

431 37 30
                                    

 Adrien

 Nie mogliśmy pokonać jej armii. I tu nie chodzi o to, że byli dla nas zbyt silni. Nie. Tylko nie mogliśmy uwolnić akum, bo by odleciały i się sklonowały. Nie mieliśmy przy sobie Biedronki, która by je odnikczemniła. 

 Mogliśmy więc tylko ich powalać i zamykać w schowku przy jednym z bloków mieszkalnych. 

 Jednak nie to było naszym największym problemem. Jeszcze przed paroma minutami Marinette stała na szczycie Wieży Eiffla. Sam widziałem. A teraz tak po prostu zniknęła. 

Miałem nadzieję, że to właśnie dziś ją odzyskam. Powtórzę to po raz dwudziesty: jestem strasznym kretynem. A tymczasem ona od samego początku miała plan, żeby nas zgładzić. 

 Po kilkunastu minutach miałem dość.

- Alya, dobrze wiesz że nie wytrzymamy takiego naporu. I chyba policzyłaś, że nie jest to cała armia. To zaledwie jest jej ⅓. Za niedługo uderzy druga część. 

- To by był za prosty plan - dziewczyna pokręciła głową. Przypomniałem sobie wszystkie sytuacje, kiedy walczyłem z Biedronką, moją kochaną Kropeczką ramię w ramię. I mimo wielu okropnych sytuacji, w których byliśmy, wiedzieliśmy że mamy jeszcze siebie i możemy na sobie polegać. Znajdywaliśmy razem wyjście z każdej sytuacji. Osobno byliśmy łatwym celem, ale razem nie do pokonania.

 Do czasu gdy na scenę wszedł Adrien ze swoim idiotyzmem.

Doskonale zdawałem sobie sprawę, że granatowłosa może nigdy nie spojrzy na mnie w ten sposób, w jaki bym chciał. I okej, może to trochę bolało, ale szanowałem jej decyzję i dopingowałem, żeby chociaż jej życie nie było totalną porażką. Tak właśnie działa miłość. 

 Znów spojrzałem w stronę wieży i na szczęście - lub nie - ona znów tam stała. Ale przestałem oddychać, kiedy zobaczyłem z kim jest. 

 I moje serce wcale się nie rozpadło na miliard kawałków, kiedy zobaczyłem jedną scenę przed nami. Nie, skąd taki pomysł? Luka przecież od nigdy nie był moim rywalem.

 Miałem ochotę wydrapać oczy temu tlenionemu brunetowi, a jednocześnie uciec z tego miejsca jak najdalej. Pocałował Marinette w usta na moich oczach. A ona się nie opierała.  

Pozostali spojrzeli w tym kierunku co ja. Pierwsza z szoku wybudziła się Alya.

- TY DEBILU, KRETYNIE!!! NIE BĘDZIESZ MI NISZCZYŁ ADRIENETTE!!! NIENAWIDZĘ CIĘ!!! ODWAL SIĘ OD MOJEJ MARI!!! TYLKO ADRIEN MA PRAWO CAŁOWAĆ MARINETTE TY CYMBALE!!!

 I pewnie jeszcze by dużo rzeczy powiedziała gdyby Chloe nie pociągnęła jej w stronę nowej armii. Nie wiedziałem, że Alya tak poważnie podchodzi do tego tematu, nawet poważniej niż do złapania akumy.

Spojrzałem prosto w oczy Marinette. Nie miałem pojęcia co się stało, ale cała jej postawa była nerwowa a nie pewna siebie. Na pewno stało się coś niedobrego. 

- Gdzie oni są - warknęła w moją stronę. Zaskoczony zrobiłem krok w tył, natomiast ona zeskoczyła z belki na wieży i przysunęła się bliżej. - Zadałam ci pytanie i oczekuję na nie odpowiedzi.

Nie miałem zupełnie pojęcia o co jej może chodzić. 

- Ale co? - spytałem, a bardziej wydukałem. 

- Dobrze wiesz o kim mówię. Gdzie jest Adrien i Alya?! - to drugie zdanie prawie wrzasnęła. Mój mózg starał się to zarejestrować, ale przeszkadzały mi w tym fiołkowe oczy uparcie świdrujące mnie na wylot. 

- Ja... - ugryzłem się w język - Nie mam pojęcia. Po co ci oni?

Jej wzrok się nagle zamglił, a sama dziewczyna upadła. I może mnie zrozumiecie za to co teraz zrobiłem. Podbiegłem do niej i w ostatniej chwili ją złapałem. Spojrzała na mnie. 

- Oni nie mogą tu być. Masz ich stąd zabrać. Nie mogę ich skrzywdzić - powiedziała patrząc na mnie błagalnie. Nie mogłem na nią patrzeć, nie w takim stanie. I co miałem zrobić, uciec wraz z Alyą? No chyba nie. 

 - Dopilnuję tego. - odparłem. Moje serce się radowało, ona walczyła nadal. I wygrywała. Bo już nawet Dama Sprawiedliwości się o nich martwiła. - Pozwól sobie pomóc. Walcz dalej, niech złe emocje tobą nie zawładną!

- Dziękuję, Czarny Kocie - myślałem, że zacznę skakać z radości. Nagle jednak ona wstała. Przestraszyłem się że znów jest złoczyńcą. Ale nie, sięgnęła po coś do kieszeni. Położyła mi swoją drobną rękę na mojej i coś na nią upuściła.

- Pomóż mi, proszę. Ja nie chcę tego... Zabierz to w bezpieczne miejsce. Za chwilę akuma znów da o sobie znać. Dama Sprawiedliwości zna wasz plan. Wymyśl lepszy. Wiem, że cię na to stać. Postaraj się, żeby było jak dawniej. Przepraszam...

Zamknęła oczy. Po chwili znów je otworzyła, ale od razu poznałem że teraz jest we wcieleniu Damy Sprawiedliwości. Jęknęła sfrustrowana i zlustrowała wszystkich wzrokiem.

- Głupia. Jak śmie przerywać mi w takim momencie? - spytała samą siebie. Zignorowała bohaterów i poszła w drugą stronę. Dopiero wtedy spojrzałem na swoją dłoń, na której do tego momentu czułem jej. I zaniemówiłem.

Na mojej otwartej dłoni spoczywały spokojnie dwa czerwone, okrągłe kolczyki.

 ***

Można mnie zabić za skończenie rozdziału, oficjalnie daję pozwolenie. Teraz mam chwilę luzu, więc od razu się zabiorę do pisania kolejnego rozdziału póki wena jeszcze nie wyjechała na wakacje. Może nawet jeszcze dziś będzie kolejny rozdział, ale tego nie mogę zagwarantować. 

 812 słów

Dama Sprawiedliwości |Miraculous| ||ZAKOŃCZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz