11.

513 49 7
                                    

***





      Obudziły mnie promienie słoneczne, które dostawały się do pokoju przez niedokładnie zasłoniętą szybę. Przymrużyłem oczy, czując jak te mnie zaczynają piec przez bezpośredni kontakt ze słońcem i ręką wytworzyłem cień, by móc wyraźnie widzieć, co się wokół mnie dzieje.

Leżałem na tym samym boku, na którym zasnąłem, jednak tym razem było inaczej. Od razu zauważyłem obejmującą mnie w tali rękę, która należała do chłopaka, przy którym zasnąłem tej nocy. Lekko przekręciłem głowę by mieć podgląd na drugą połowę łóżka i spostrzegłem tuż za swoimi plecami srebrnowłosego bogacza, który dalej smacznie spał.

Chciałem odepchnąć Lev'a od siebie, jednak zastanawiałem się, po co? Było mi wygodnie tak, jak było teraz. Dotyk srebrnowłosego był przyjemny i ciepły. Nie chciałem się go pozbywać. Odwróciłem głowę w stronę ściany i przymknąłem na chwilę powieki, chcąc jeszcze chwilę poleżeć w takich warunkach.

Rany... Kim my właściwie dla siebie jesteśmy? Przyjaciółmi? Znajomymi? Czy my w ogóle kimś dla siebie jesteśmy? Czy to normalne, że teraz leżymy dwoje w łóżku i prawdopodobnie jeszcze nie raz w nim wylądujemy razem?

Spiąłem się, czując za sobą ruch. Haiba zsuną swoją dłoń z mojego ciała i z pewnością właśnie w tym momencie mi się intensywnie przyglądał. Włoski na moim karku najeżyły się czując na sobie czyiś pełen pożądania wzrok a ja zacząłem denerwować się coraz bardziej. Czy on musiał się budzić tak szybko? Chciałem po cichu ulotnić się z sypialni i zniknąć z posiadłości, jednak chyba tym razem mi się to nie uda.

- Śpisz jeszcze, Mori? – zapytał szeptem Lev.

Chłopak słysząc w odpowiedzi ciszę objął mnie ponownie ręką i przysunął się na tyle blisko, że czułem na swoim karku jego zimny oddech. Nie byłem w stanie wyleżeć w tej pozycji ani chwili dłużej. Nie po tym jak srebrnowłosy był już w pełni wybudzony ze snu.

Powoli zsunąłem się z pozycji bocznej, by leżeć na plecach. Haiba ponownie zgarnął swoją rękę w obawie, że się o to wkurzę i dalej leżał blisko mnie. Otworzyłem oczy wiedząc, że czekają na mnie zielone lica, które od razu złapią ze mną kontakt wzrokowy. Nie myliłem się. Lev spoglądał na mnie bez przerwy cały czas.

- Jednak nie śpisz – stwierdził chłopak uśmiechając się miło – Wstydziłeś się odezwać?

Chyba tak właśnie było... Zwyczajnie w świecie obawiałem się tego, co może się wydarzyć gdy się odezwę. Zaczęlibyśmy rozmowę? Czy może zapanowała by jakaś niezręczna cisza, której nie byłbym w stanie znieść?

- Nie... chciałem jeszcze poleżeć – odpowiedziałem po krótkiej chwili.

- I ja ci w tym przeszkodziłem? – zapytał srebrnowłosy nie ściągając ze swojej twarzy promienistego uśmiechu, który raził mnie w oczy bardziej niż słońce za oknem.

- Tak – stwierdziłem przewracając się na drugi bok, by leżeć centralnie naprzeciwko Lev'a – A za tknięcie mnie zabiję cię później – dodałem patrząc się uważnie chłopakowi prosto w oczy.

- Ale jednak nie kazałeś mi przestać. Nawet teraz mnie nie odpychasz, mimo że jestem bardzo blisko ciebie, więc raczej nie miałeś nic przeciwko temu – wywnioskował Lev głaszcząc mój policzek dłonią.

Zamknąłem ponownie oczy czując przy sobie ciepło drugiego człowieka. Nie sądziłem, że kiedykolwiek przeżyję taki miły poranek bez żadnych depresyjnych myśli ani użalania się nad swoim żywotem, dlatego mało zwracałem uwagę na to, jak blisko był obok mnie Haiba. Można powiedzieć, że nawet się z tego powodu cieszyłem.

Bilardziści / Lev x YakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz