4.

648 48 13
                                    



***

Zmęczony opadłem na taboret, który stał w kącie magazynka lokalu. Siedziałem w ciszy pośród szczelnie zapakowanych puszek z różnorodnymi konserwami na półkach i korzystając z krótkiej przerwy, jaką dysponowałem, zamknąłem oczy chcąc chwilę się zrelaksować.

Chciałem mieć żmudną nadzieję, że dzisiejsza noc to była tylko moja wyobraźnia, że wszystko sobie ubzdurałem po tym, co widziałem na swoim ciele. Chciałem by ta noc tak naprawdę nigdy się nie wydarzyła. Naprawdę... popełniłem ogromny błąd pojawiając się w progu tamtej rezydencji.

Zostałem tak nieczule wykorzystany... Nie posiadałem z tej nocy nawet żadnych wspomnień, dlatego było to jeszcze bardziej frustrujące. Wolałbym wiedzieć co się naprawdę wydarzyło niż trwać w głupiej niewiedzy, która tylko mnie jeszcze bardziej stresowała niż powinna.

- Yaku-kun.

Wolałbym nie przyjmować tej idiotycznej propozycji pracy. Gdybym tylko wiedział, że tak to się skończy, to nawet bym nie zbliżał się do tego aroganta. Co z niego za cham. Przysięgam, że gdy tylko jeszcze raz zobaczę go na oczy to walnę go prosto w twarz.

- Yaku-kun...

To, że idiota ma pieniądze nie znaczy, że może traktować pracowników jak jakieś dziwki, czy zabawki od seksu. Jestem ciekaw czy tylko mi się to przytrafiło... Czy może tylko ja byłem na tyle debilem, że zostałem tak wykorzystany?

- Yaku-kun! – usłyszałem donośny krzyk z okienka w ścianie, który zmusił mnie do rozwarcia powiek i zakończenia rozmyślania nad tym co się wydarzyło.

- A-ah? Wybacz – przeprosiłem szybko współpracownika – Co jest? – zapytałem zaraz po tym a starszy pracownik gestem ręki wskazał w stronę drzwi.

- Jakiś klient pyta o ciebie – wyjaśnił mężczyzna – I co z tobą dzisiaj? Nawet stąd mogę zauważyć, że masz strasznie poczerwienione oczy, nie wyspałeś się czy co? – zapytał a ja wymusiłem delikatny uśmiech.

- Tak... Jestem po prostu zmęczony – oznajmiłem przejeżdżając palcem wskazującym pod okiem, gdzie skóra miała znacznie ciemniejszy odcień.

Przekrwione oczy nie były tylko oznaką zmęczenia. Nim przyszedłem do pracy nie oszczędzałem się od płaczu. W zaciszu swojego mieszkania wylałem wszystkie smutki by móc jakoś pokazać się przed wszystkimi i udawać, że życie mija mi tak jak zawsze.

- Powiedz, że teraz mam przerwę i nie mam zamiaru jej marnować na jakiegoś idiotę – mruknąłem przymykając ponownie oczy.

- ... W porządku. Ale wydaje mi się, że sprawy prywatne jednak powinny zostać załatwione poza pracą – stwierdził pracownik a ja prychnąłem pod nosem.

- A kto niby przyszedł? – zapytałem zaintrygowany na nowo unosząc powieki wraz z brwiami.

- Jakiś wysoki chłopak. Twierdził, że musi z tobą pilnie porozmawiać o czymś, co się dzisiaj wydarzyło... ale jeśli chcesz mogę go wyrzucić z baru – stwierdził współpracownik a ja zastygłem w bezruchu.

Moja cała wcześniejsza pewność siebie wyparowała gdy tylko przyszło mi się spotkać ze srebrnowłosym. Nie chciało mi się wierzyć, że ten idiota miał czelność przyłazić do mojej pracy i mnie nękać po tym, co mi zrobił.

- Powiedz, by wyszedł na tyły lokalu – mruknąłem prostując się na krześle i szykując się do wstania.

Pracownik zniknął z okienka komunikacyjnego w ścianie a ja niemrawym krokiem ruszyłem przez kuchnię w stronę drugich drzwi wyjściowych, które wychodziły na uliczkę między kamienicami. Czułem jakby ze stresu moje serce miało mi wyskoczyć z organizmu i połamać przy okazji wszystkie kości na swojej drodze.

Bilardziści / Lev x YakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz