13.

569 54 32
                                    



***


#...







- Doktorze!? Co z nim? – pytał zdenerwowany Lev lekarza, u którego szedł boku.

Srebrnowłosy mężczyzna obserwował poszkodowanego chłopaka, który na łóżku szpitalnym był wieziony do sali dla pacjentów. Doktor nie mógł stwierdzić niczego konkretnego bez wykonania żadnych badań, jednak był świadomy, że stan pacjenta jest fatalny.

- Wyglądałoby to na zwykłą utratę przytomności, jednak obfita krew lecąca z nosa zaprzecza tej diagnozie. Czy w ciągu ostatniej doby pacjent zażywał jakieś leki, lub doznał jakichkolwiek obrażeń, które mogły wywołać krwotok? – zapytał podstarzały mężczyzna w białym fartuchu trzymając w swoich dłoniach kartę pacjenta.

- Nic nie zażywał... Ale został pobity. Nie znam żadnych szczegółów – mruknął Haiba ponuro przyglądając się nieprzytomnemu, drobnemu chłopakowi, który został zawieziony do sali dla pacjentów.

- A czy choruje na coś? Ma może na coś alergię? – pytał znowu lekarz na co pół Rosjanin nie był w stanie odpowiedzieć, gdyż nie wiedział o niczym takim – Dobrze, w takim razie może pan z nim zostać w czasie, gdy będziemy czekać na wyniki badań – oznajmił mężczyzna w fartuchu i wyszedł z sali pozostawiając w niej pacjenta, jego gościa, oraz dwie pielęgniarki, które zaczęły podpinać Yaku do kroplówki.

Srebrnowłosy chłopak usiadł na krześle przy łóżku i spoglądał na iście martwy wyraz twarzy jasnowłosego bruneta, który nie oddawał żadnych innych emocji poza bólem i niedolą. Na daną chwilę nie wiadomo było, co się dzieje ze zemdlałym chłopakiem, ale stan jego zdrowia nie był na tyle krytyczny, by doktor musiał pilnie interweniować.

Lev nie mógł zrobić nic innego jak tylko czekać na wybudzenie się pacjenta. Srebrnowłosy odpuścił sobie dzisiejszy trening tylko po to, by móc zostać przy łóżku ciężko rannego. Chłopak ignorował również telefony od swojego ojca, który dowiedział się od pracującej służby, że jego syn zniknął z posiadłości na długi czas.

Wysokiego chłopaka w tamtej chwili nie obchodziło nic poza Yaku. To było oczywiste, że srebrnowłosy chciał spędzić czas z brunetem i zobaczyć, jak jego oczy się otwierają ponownie. Lev nie mógł zostawić tak samego chłopaka w szpitalu. Nikt poza Haibą nie był w żadnych bliższych relacjach z Morisuke. Nikt na niego nie czekał poza srebrnowłosym.

Lev spędził w sali parę godzin. Za oknem szpitalnym widniała już sama ciemność, która była oświetlana wieloma lampami. Doktor stwierdził już, co się stało pacjentowi i czekał z niecierpliwością na wolną salę operacyjną, by móc przeprowadzić pilny zabieg, który może uratować życie jasnowłosego.

Nie było już czasu na przewożenie nieprzytomnego chłopaka ze szpitala do szpitala. To tylko by opóźniło nastąpienie niezwłocznie ważnej operacji zatamowania krwotoku wewnętrznego. Lev zdenerwowany miał świadomość tego, co może się wydarzyć, jednak modlił się w duchu, by bliski mu chłopak jeszcze kiedyś uśmiechnął się w jego stronę.

Srebrnowłosy zacisnął ze strachu i z frustracji przed przyszłością swoją dłoń, mając ją splecioną z ręką bezwładnego bruneta, który nie był świadomy tego, co się z nim dzieje. W tamtym momencie, gdy Lev był już załamany a pozostało paręnaście minut do rozpoczęcia operacji, Yaku się wybudził.

Poszkodowany chłopak, mimo że otworzył oczy, nie był w stanie nic powiedzieć. Morisuke był zbyt osłabiony by wykonać jakikolwiek ruch. Brunet poddał się już na samym starcie i tylko z żalem obserwował Lev'a, który siedział przy nim i pogrążał się w ogromnej niepewności.

- Mori? – zapytał Haiba orientując się, że leżący chłopak rozchylił swoje powieki – Nie umieraj przede mną – nakazał chłopak unosząc rękę, która nie miała wczepionej kroplówki, by ucałować delikatnie jej skórę.

- Przepraszam... muszę przygotować pacjenta na wywóz – przerwała pielęgniarka chcąc wykonać w spokoju swoją pracę, jednak kobieta widząc determinację wymalowaną na twarzy Lev'a postanowiła przygotować pacjenta bez wypraszania odwiedzającego go chłopaka.

- Mori, mori – szeptał srebrnowłosy widząc, że Yaku go słyszy, ale nie odpowiada na nic – Mori... Dopilnuję, by odpowiedzialni za twój stan ludzie zdechli w więzieniu – zadeklarował chłopak głaszcząc wychudzoną rękę pacjenta i zwracając uwagę na każdą jej kostkę.

Morisuke zamknął oczy i wypuścił głośno powietrze, wyrażając tym swoją obojętność. Bruneta nie obchodziło to, czy zostanie pomszczony czy nie. To było zbędne. W końcu i tak nic nie wymaże tego, co się już wydarzyło.

- Mori... - zaczął Lev chcąc pocieszyć chłopaka i powiedzieć szczere „Kocham cię", jednak ponownie przeszkodziła mu pielęgniarka, zakładając na twarz pacjenta maskę, z dopływem leku znieczulającego.

- Przepraszam. Pacjent musi być pod wpływem narkozy już przed operacją – wyjaśniła kobieta a Haiba z niedowierzaniem zauważał już, jak Yaku ponownie traci przytomność.

- ...Lev ja... - wydobył z siebie chłopak mając przyczepioną maskę do twarzy, jednak nie zdołał dokończyć z powodu silnego znieczulenia.

- Zawieziemy teraz go na salę operacyjną, może pan czekać na korytarzu. Do sali operacyjnej nieupoważnionym wstęp wzbroniony – powiedziała kobieta chwytając za obudowę łóżka, by przewieźć je pod salę.

Srebrnowłosy bez łez odprowadził nieprzytomnego pacjenta pod pomieszczenie, w którym miała odbyć się operacja i usiadł na krześle wmontowanym w ścianę. Nim Yaku znalazł się w środku sali, w której przesądzony będzie jego wyrok, Lev po raz ostatni widział go z korytarza. Pozostało tylko mocno wierzyć, że po operacji chłopak wyjdzie cały i zdrowy, bez żadnego zagrożenia, które ciążyło nad jego głową.

Bilardzista z głową skierowaną na podłogę siedział po środku nocy i nie reagował na nic, co się działo w jego otoczeniu. Chłopak nawet nie drgnął, gdy na cały korytarz rozniósł się przeraźliwy płacz dziecka. Wysoki chłopak skupiony był tylko na jednej myśli, którą było to, czy Yaku przeżyje czy nie...

Srebrnowłosy nie chciał nawet myśleć o tym, co by się stało, gdyby jego ukochany zmarł w tej chwili. Chłopak nie mógł nic zaradzić na przebieg zdarzeń, dlatego modlił się w duchu, by jeszcze zobaczyć wyjeżdzającego chłopaka żywego z sali operacyjnej.

Wszystko pozostało tylko w rękach istot wyższych od ludzi...

*** koniec ***
( ・ั﹏・ั)







Przepraszam, że kończę to w takim głupim momencie, ale nie mam siły dłużej pisać tego opowiadania. Wykorzystałam wszystkie pomysły w tej sprawie i nie chcę przeciągać opowiadania w nieskończoność. Pozostawiam wam otwarte zakończenie. Yaku czeka śmierć dla tych, co lubią złe zakończenia, natomiast dla tych, co lubią szczęśliwe końcówki wszystko jest możliwe. Jedyne co was ogranicza, to wasza wyobraźnia.

Bilardziści / Lev x YakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz