6.

541 50 12
                                    



***



        Już od ponad tygodnia oficjalnie zacząłem pracować w posiadłości Haiby jako sprzątaczka domowa. Szybko przystosowałem się do warunków w pracy i starałem się ją wykonywać jak najlepiej się dało. To było oczywiste, że unikałem swojego pracodawcy i zwykle starałem się go nie spotykać na swojej drodze.

Z tego powodu, że unikałem Lev'a nie zaobserwowałem żadnych większych zmian w jego zachowaniu. Nie potrafiłem stwierdzić, czy stał się taki oziębły tylko dla mnie, czy dla wszystkich.

Na moje szczęście żadna nieciekawa sytuacja się ponownie nie wydarzyła jak tej nocy, w której usługiwałem gościom. Tylko sprzątałem i tyle. Czasami może zatrzymałem się na sekundę w korytarzu by obserwować jak po ciężkim dniu w szkole Lev dalej ma siły by ćwiczyć przy bilardzie godzinami.

Ze względu na to, że posiadłość srebrnowłosego była ogromna pracowałem dość długo w jednym dniu. Na dodatek co trzy dni zmieniały mi się godziny pracy a tylko niedzielę miałem wolą. Raz pracowałem od rana do wczesnego popołudnia, a raz pracowałem od południa do późnego wieczoru. Przez to musiałem sobie w kalendarzu wypisać kiedy mam na którą, by się jeszcze przypadkiem nie pomylić.

Mimo że nie pasowało mi to, to nie narzekałem. Wszystko zachowywałem dla siebie, bym przypadkiem nie został zwolniony za zbyt wielkie wymagania. Nie chciałem stracić kolejnej pracy, na dodatek tak dobrze płatnej. Nie obchodziło mnie to, że upokarzałem się pracując tak. Pieniądze były dla mnie ważniejsze niż duma.

Pieniędzmi będę w stanie zapewnić zdrowie swoim podstarzałym rodzicom. Nie mogę stracić żadnego z nich tak szybko. Poza nimi nie miałem nikogo innego. Nigdy nie miałem żadnego rodzeństwa, a rodzice nigdy nie przedstawiali mnie żadnym swoim krewnym. Byliśmy tylko my. Sami zdani na siebie.

- Mori, chcesz zagrać czy co? – zapytał Haiba z pokoju bilardowego.

Zorientowałem się, że przypatrywałem się mężczyźnie już trochę za długo z korytarza, jednak na tłumaczenia było już za późno.

- A... mogę? – zapytałem, gdyż moje godziny pracy jeszcze się nie skończyły.

- Możesz, ale zniżę ci za to miesięczną wypłatę – wyjaśnił srebrnowłosy z uśmiechem a ja od razu odwróciłem się z kamienną miną i miałem zamiar zająć się swoją robotą – Cz-czekaj! Żartowałem tylko! – wyjaśnił od razu chłopak.

- Tch, nie wiem po co mam z tobą grać. Mój poziom umiejętności nie zmienił się ani trochę od czasu turnieju – mruknąłem spoglądając prosto na zielonookiego.

Kocie oczy intensywnie mi się przyglądały a ja jedyne co mogłem zrobić, to podjeść do stołu bilardowego i przyłączyć się do gry z Lev'em. Nie widziałem w naszej rozgrywce żadnego sensu, ale póki miałem szansę, to chciałem skorzystać z dobrego humoru srebrnowłosego.

- Ej – zaczął mówić Haiba w czasie gdy rozpocząłem partię Snookera prostym uderzeniem – ... Gdy sprzątałeś drugą część domu zadzwonił do ciebie telefon.

- Huh? Kiedy konkretnie? – zapytałem nieco zdziwiony, bo o tej godzinie rodzice nigdy do mnie nie dzwonili.

- Gdzieś z pół godziny temu... - odpowiedział srebrnowłosy otwierając znowu buzię by coś powiedzieć, jednak się powstrzymał.

- Nie odbierałeś, co nie? – stwierdziłem marszcząc brwi.

- Odebrałem, ale szybko się numer rozłączył – wyjaśnił mężczyzna przystawiając się by musnąć czerwoną bilę i odstawić ją na górę stołu.

Bilardziści / Lev x YakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz