Geny Amosy i treningi z Naruto poskutkowały tym, że młody Hatake zaliczał się do jednej z najszybszych osób na świecie. Dlatego też dotarcie do celu zajęło mu nie więcej niż jedynie półtora dnia. Bezproblemowo dotarł do Kraju Wiśni, gdzie tuż po przekroczeniu granic został powalony na kolana słodkim zapachem kwiatów, które z powodu aktualnej pory roku pojawiały się masowo na drzewach. Przez co cały krajobraz wyglądał jak wycięty z książeczki dla dzieci, którą kiedyś mu czytano, dolina usłana różowymi chmurkami. Cieszył się z takiego obrotu sytuacji, bo zdawał sobie sprawę z tego, że droga powrotna zajmie mu dużo dłużej. Nie zmusi przecież księżniczki do bezustannego marszu, bo po kilku godzinach, jak nie szybciej, musiałby ją nieść na plecach, gdyby zasłabła z przemęczenia. Takie panienki jak Shiemi nie przywykły do tego, żeby się czegokolwiek od nich wymagało o czym przekonał się dosyć szybko. Księżniczka zapowiedziała, że nie uznaje innego środka transportu niż powóz konny, przez co do całego konwoju oprócz jej dwóch osobistych strażników dołączył również woźnica i chłopiec stajenny, który miał później przejąć wodzę, żeby staruszek mógł choć odrobinę się przespać. Kuramaru zaciskał zęby z wściekłości, że nie zapytano go nawet o zdanie. Kiedy po spędzonej nocy w pokoju dla gości, wyszedł na podwórze z przekonaniem, że będzie odpowiedzialny jedynie za jedną osobę, czekało na niego czworo dodatkowych. Nie wierzył w to, że gdyby w razie wystąpienia jakiegoś zagrożenia, którykolwiek z mężczyzn byłby chociaż w małym stopniu przydatny. Woźnica był siwowłosym mężczyzną, ledwo siedzącym na swoim miejscu, za każdym razem kiedy nierówność drogi sprawiała, że podskakiwał na drewnianej ławce, zaczynał narzekać na ból w kościach. Chłopiec którego zabrał ze sobą był właściwie jeszcze dzieckiem, młodszym nawet od Kuru. Nie wierzył też w zdolności strażników. Dwóch facetów w średnim wieku, z piwnymi brzuszkami i szabelkami przewieszonymi przy boku nie sprawiało wrażenia kogoś, kto mógłby odpowiedzieć na ataki shinobi, czy chociażby lichwiarzy czyhających na drogach. Szarowłosy obawiał się, że przy jakimkolwiek wysiłku większym niż jazda konna ich podwyższony cholesterol i zapasy tłuszczu mogłyby spowodować, że zeszli by na zawał serca. Tak więc sam było odpowiedzialny za bezpieczeństwo całej tej ponurej wycieczki, nie mając nawet możliwości się do kogoś odezwać bo mężczyźni ostentacyjnie ignorowali jego osobę, nie robiąc sobie nic z jego obecności. Przywykł do tego, że mało kto od razu bierze go na poważnie, ze względu na młody wiek jego autorytet często był podważany, dlatego trzymał język za zębami, żeby przypadkiem nie palnąć czegoś głupiego.
A Kuru lubił gadać, jeny jak on okropnie lubił rozmawiać z ludźmi nawet na zupełnie błahe tematy byle tylko czymś się zająć i pozbyć się myśli o czerwonowłosy chłopaku, który zaprzątał mu głowę. Nie był do końca pewny co sprowokowało go do tak bezpośredniego zachowania ostatniego wieczoru w Sunie. Po prostu ten cholerny tatuaż nie dawał mu spokoju od pierwszego dnia, w którym spotkał Gaare. Był wdzięczny sobie tylko za to, że w porę odstawił alkohol i zastąpił go sokiem owocowym, bo gdyby nie to mógłby powiedzieć o kilka słów za dużo. Lubił imprezy, ale należał do tych osób które kończą albo płacząc albo pokazując za dużo, czy to duszy czy ciała. Bał się, że kazekage mógłby źle zareagować gdyby wyznał mu coś jeszcze. Owszem, pociągały go kobiety i miał już do tej pory na koncie kilka przelotnych romansów, przez co nie raz słyszał od starszych, że dla bezpieczeństwa całej wioski lepiej byłoby go na wszelki wypadek wykastrować. Odziedziczył urodę po ojcu, więc doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak jest przystojny, a charakter po matce co tylko dodawało mu powodzenia u płci przeciwnej. Ale to mu nie wystarczało. Bo jeszcze nigdy żadne oczy nie spodobały mu się tak jak te należące do czerwonowłosego, ich miętowy odcień dosłownie śnił mu się po nocach przez co chodził jeszcze bardziej poddenerwowany niż zwykle. Z reguły był dosyć krytyczny w wybieraniu towarzyszy, ale zauważył spędzanie czasu z nim sprawia mu przyjemność. Gaara był ciekawą osobą i chociaż z początku był bardzo zamknięty w sobie to z dnia na dzień coraz bardziej otwierał się przed Kuru przez co sporo czasu spędzali na rozmowie, tylko z pozoru pracując. Nastolatek pokręcił głową starając się skłonić myśli do tego, żeby obrały inny tor. Takie myślenie nie miało sensu, zważywszy na to w jakiej misji właśnie brał udział.
CZYTASZ
Hatake Ichizoku 2: Kuramaru
FanficMoment z życia syna kapitana ANBU i doradczyni Hokage. Czyli o tym jak Kuramaru Hatake pierwszy raz odwiedził Sunagakure. Ma za zdanie bezpiecznie dostarczyć na miejsce narzeczoną Kazekage, ale co gdyby, czysto teoretycznie, sam się w nim zakochał?