Ep.

77 8 19
                                    

Drzwi do szpitala w Konoha trzasnęły z hukiem, kiedy Kakashi i Minato wpadli do środka. Blondyn zajął się rozmową z panią przy rejestracji, bo młodszy z nich w aktualnym stanie nie był do tego zdolny. Ani do czegokolwiek co wymagałoby od niego racjonalnego myślenia. Został gwałtownie pociągnięty do kolejnego pomieszczenia. Korytarz w którym się znaleźli był praktycznie pusty, nie licząc Kushiny, która siedziała na ławce pod ścianą nerwowo miętoląc w rękach materiał swojej sukienki. Uśmiechnęła się na ich, widok wstając z miejsca.

          – Co z nią? – zapytał szarowłosy, roztrzęsiony podbiegając do przodu. Kobieta położyła mu rękę na piersi, próbując go uspokoić. Już otwierała usta, odpowiedzieć na jego pytanie, kiedy drzwi za jej plecami się otworzyły. Ciemnowłosa, krótko ścięta kobieta w fartuchu medyka wychyliła zza nich głowę, przyglądając się zgromadzonym. W końcu zatrzymała spojrzenie na mężczyźnie w masce, uśmiechnęła się do niego serdecznie.

          – Gratulacje Kakashi-san – powiedziała miłym tonem – Masz zdrowego, silnego synka.

         – Synka... – powtórzył chłopak bezwiednie, czując jak nogi się pod nim uginają. Od razu z dwóch stron został podparty pomocnymi ramionami Kushiny i Minato. – Chłopiec, to chłopiec.

Powtarzał mimowolnie, nie słyszał nawet jak pielęgniarka kazała posadzić go na ławce. Wyglądał nienaturalnie blado i wystraszyli się, że może w każdym momencie zemdleć.

         – Co ja mam zrobić? – jęknął, wbijając przestraszone spojrzenie w mężczyznę który przykucnął przed nim, podczas gdy jego żona zajęła miejsce przy boku chłopaka. – Nie nadaje się, nie potrafię...

Nie mógł dobrać odpowiednich słów do tego co chciał wyrazić, ale Minato doskonale go zrozumiał i bez tego. Położył mu rękę na karku, zmuszając tym samym do pochylenia się w swoim kierunku.

         – Potrafisz i nadajesz się lepiej niż ktokolwiek inny – powiedział cichym ale zdecydowanym tonem – Będziesz dla tego dzieciaka najlepszym ojcem z możliwych. I nawet jeśli powinie ci się noga, będziemy z Kushiną i Naruto zaraz za tobą, po to żeby w razie potrzeby skopać ci tyłek. Zrozumiano?

Szarowłosy pokiwał głową na potwierdzenie. Słowa przyjaciela trochę go ostudziły i pomogły otrzeźwić myśli. Kilka minut później niepewnie otworzył drzwi do pokoju, w którym została położona jego żona. Z progu przyglądał się jak siedzi oparta o poduszki, trzymając w rękach małe zawiniątko. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę z jego obecności, podniosła głowę uśmiechając się do niego szeroko. Wyglądała na zmęczoną ale szczęśliwą.

          – Miałam racje – powiedziała z satysfakcją, kiedy usiadł na rogu jej łóżka, po tym jak na powitanie pochylił się, żeby pocałować ją w czoło. – Od początku mówiłam, że to będzie chłopiec.

Pokiwał głową, odsłaniając róg kocyka w który było zawinięte dziecko, żeby przyjrzeć się jego twarzy. Dziwne, ciepłe uczucie wypełniło go tak nagle, że pewnie gdyby już nie siedział to po raz kolejny nogi by się pod nim ugięły. Chłopiec spał, wyglądając przy tym jak mała małpka z różową buźką i białym meszkiem na głowie.

          – Zawsze masz rację – odezwał się, podnosząc na nią wzrok – moja piękna, mądra żona.

Pogładził ją kciukiem po policzku, na co wtuliła twarz w jego dłoń, przymykając lekko oczy.

          – I mój cudowny, mały syn – dodał, po czym się zawahał.

          – Kuramaru – powiedziała, domyślając się dlaczego przerwał. Otworzyła oczy, żeby móc obserwować jego reakcję. Najpierw zmarszczył brwi, zaskoczony jej pomysłem na imię dla dziecka, a potem się roześmiał, rozumiejąc jej motywy.

Hatake Ichizoku 2: KuramaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz