Rozdział 10

21 1 1
                                    

Obudziłam się o godzinie dziewiątej czterdzieści pięć. Sięgnęłam po telefon i na wyświetlaczu pokazały mi się trzy nie odebrane połączenia od Klary i dwa od wujka Bruna. Postanowiłam, że do nich oddzwonię.

- Cześć ciociu. Widziałam, że dzwoniłaś. - oznajmiłam.

- Dzwoniłam, bo chciałam Cię powiadomić, że za niecałą godzinę do ciebie przyjedziemy. - odparła.

- Aaa, no to super. - odpowiedziałam.

- Potrzebujesz czegoś, może coś do jedzenia? - zapytała.

- Nie. Wszystko mam. - odparłam.

- Dobrze, w takim razie my idziemy się szykować. Pa kochanie! - krzyknęła z ogromną energią.

Nic nie odpowiadając rozłączyłam się i wyłączyłam telefon. Ciocia przywiozła mi wczoraj książkę, więc do póki nikt się nie zjawił miałam czas na czytanie. Wciągnęłam się ogromnie w przygody dwójki rodzeństwa, którzy podróżowali po świecie aż niespodziewanie dopadła ich katastrofa i ledwo co nie zostali uśmierceni przez duży głaz, który spadł na nich w drodze na szczyt góry. Cudem nie stało im się nic, mieli tylko kilka zadrapań. Niekiedy myślę o tym, że oddałabym wszystko, żeby być i mieć takie szczęście jak postacie wykreowane w książkach, bajkach oraz filmach. Życie w filmach było najczęściej przeciwne naszemu realnego życiu. Rodzina, bogactwo, wieczne szczęście i można by tak jeszcze wymieniać. Doczytałam do strony sto czterdziestej siódmej i musiałam zrobić sobie przerwę.

Wstałam z łóżka i wyszłam z sali, ale prędko powstrzymała mnie dłoń, która spoczęła na moim ramieniu. Obróciłam się i zobaczyłam promiennie uśmiechniętą Lucy.

- Gdzie lecisz słonko? - zapytała.

- A tak sobie spaceruję i czekam aż przyjedzie ciocia z wujkiem. - odparłam.

- Tylko pamiętaj, że na sali w odwiedzinach do jednej osoby, mogą przyjść tylko dwie w tym samym czasie. - rzekła.

- Rozumiem, ale nikt inny nie powinien mnie odwiedzić. - odpowiedziałam.

- A twoi rodzice są w pracy tak? - zapytała pielęgniarka.

- Nie. - odparłam. - Nie mam rodziców.

Zacisnęłam pieści i starałam się aby ani jedna łza nie spłynęła po moim policzku.

- W takim razie bardzo mi przykro... - szepnęła. - Przepraszam, nie powinnam pytać.

- Spokojnie... - odrzekłam.

- Trzymaj się skarbie. - dodała. - Ja idę do pacjentki, ponieważ doktor kazał mi się nią zająć.

- Dobrze, do widzenia. - odparłam.

- Do zobaczenia! - rzekła z uśmiechem.

Snułam się od korytarza do korytarza, a dalej nikogo nie było. Zadecydowałam, że wkroczę na salę dziecięcą i może zobaczę co słychać tam. Kiedy przeszłam przez duże, szerokie drzwi przed moimi oczami pojawił się długi korytarz. Słyszałam śmiech dzieci i ich słodkie piski. Ściany były kolorowe, oklejone tęczowymi kwiatkami i rysunkami, które podajże zostawiały tutaj dzieci przed opuszczeniem szpitala. Usłyszałam dziwne dźwięki i daleko roznoszące się, pełne emocji piski. Z tego co się domyśliłam należały one do dzieci. Bezszelestnie kroczyłam do źródła dźwięków i natknęłam się na szarpanine dzieci. Popychały się i walczyły o maskotkę, która była różowym króliczkiem o uroczych małych oczkach. Postanowiłam je rozdzielić i zapytać się co się tu dokładnie stało.

- Zostaw to jest moje! - krzyczał mały chłopiec.

- Nie, bo moje. Puść to bo naskarżę mojej mamie. - sprzeczał się drugi.

- Halo chłopcy, przestańcie! - krzyknęłam.

Pluszak upadł na ziemię, a dwa maluchy popatrzyły się na mnie swoimi maślanymi oczkami. Wyglądały tak słodko i uroczo, że nie mogłam się na nich napatrzeć.
Uklęknęłam przed nimi i rzekłam:

- Czemu się kłócicie?

- Bo... bo on zabrał mi mojego Freddiego. - odparł chłopczyk.

- Ale.. Ja też chce takiego. - odpowiedział drugi ze smutnym wyrazem twarzy.

- Kłócicie się o misia? Możecie go mieć wspólnie do czasu opuszczenia szpitala. - rzekłam.

- Ale jak? - zapytał jeden z chłopców.

- Możecie się nim opiekować wzajemnie, chodzić z nim razem. - odparłam.

- No dobrze. - odpowiedział jeden ze smutkiem.

- Poczekajcie chwilę, za kilka minut do was wrócę okej? - zapytałam.

Nic nie odpowiedzieli tylko szepnęli coś nie zrozumiałego pod nosem. Miałam cudowny plan żeby ich uszczęśliwić. Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer do cioci Klary.

- Halo, ciociu jesteście jeszcze w domu? - upewniłam się.

- Tak a co się stało? - zapytała.

- Na moim łóżku leży mój stary miś z dzieciństwa, proszę cię przywieź mi go. - rzekłam.

- A po co ci miś? Przecież nie jesteś już dzieckiem. - rzekła ciocia i zaśmiała się za słuchawki.

- Nie dla mnie. Potrzebuję, bo muszę go komuś dać. - odpowiedziałam.

- Dobrze to zaraz go zabiorę. Ubieramy buty i zaraz wyjeżdżamy. - odparła Klara.

- Okej to czekam. - oznajmiłam. - Tylko nie zapomnij.

- Nie zapomnę. Spo... - nie zdążyła dokończyć, przez to że nacisnęłam czerwoną słuchawkę.

Chwilę później

Kiedy wujkowie przyjechali byłam szczęśliwa, Bruno przytulił mnie na powitanie, a Klara wręczyła mi pluszowego misia z mojego dzieciństwa. Dostałam go od mamy na moje 2 latka i dotąd trzymałam go niedaleko siebie.

- Zaraz wrócę okej? - oznajmiłam.

- W porządku. - odpowiedział wujek. - Jeśli masz taką potrzebę.

Szybkim krokiem poszłam na oddział dziecięcy, trzymając misia w rękach.
Weszłam na salę, gdzie wcześniej rozmawiałam z maluchami.

- Cześć! Wróciłam. - odrzekłam.

- Kogo był tamten miś? - zapytałam.

- Alana. - powiedział drugi chłopiec wskazując palcem na swojego kolegę.

- W takim razie proszę. - wyciągnęłam misia za pleców i podałam go chłopczykowi.

- Dziękuję! - krzyknął uradowany z ogromnym uśmiechem na twarzy.

- W porządku. Teraz każdy z was ma misia. - odparłam sapiąc.

- Dziękuję Pani. - powtórzył.

- Mów mi Emma. - odparłam. - Nie ma za co.

Pokiwałam chłopcom z uśmiechem i oddaliłam się od ich sali wpatrując się jak bawią się misiami. Mała rzecz, ale mimo wszystko cieszy. Dawanie sprawia jeszcze bardziej ogromną radość niż samo otrzymywanie. Było mi okropnie miło, że mogłam dać komuś coś dzięki czemu byłam szczęśliwa. Bez względu na to czy damy komuś duży czy mały prezent to osoba ta jest szczęśliwa.
Wróciłam na swoją salę.

Miło spędzając wieczór z ciocią i wujkiem, nie zauważyłam, że zbliża się już dosyć późna godzina. Zjadłam kolację z niemałym opóźnieniem, położyłam się do łóżka z nadzieją, na lepszy poranek, a także z nadzieją na to że będę jutro mogła wyjść ze szpitala. Usnęłam...

PS. Nie będzie mnie tu dobry miesiąc, więc przepraszam

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 30, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Chłopak Tajemnic ( Zawieszone ) ʷʳᵒᶜᵉ ʲᵃᵏ ᵇᵉᵈᵉ ᵐⁱᵉᶜ ᵐᵒᵗʸʷᵃᶜʲᵉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz