Rozdział 7

46 5 3
                                    


Ocknęłam się. Szpitalne, lśniące światło raziło mnie w oczy. Zdezorientowana szybko chciałam się podnieść, aż nagle usłyszałam głosy.

- Nie wstawaj kochanie, musisz odpocząć

Był to głos cioci Klary. Z powrotem opadłam głową na poduszkę i nie wiedziałam co się dokładnie wydarzyło.

- Co się stało? - zapytałam

- Zemdlałaś w aucie, lekarz powiedział że masz anemię i osłabiony organizm - odparła Klara z przejęciem w głosie

- Aha... - wydusiłam

- Lekarz zauważył na twoich nadkarstkach ślady, czy ty się tniesz kochanie - zapytała patrząc na mnie ze łzami w oczach

- Nie, skądże - odparłam

- Powiedz mi prawdę, przecież wiesz że możesz mi zaufać - powiedziała

- Nie mam już komu ufać - rzekłam że smutkiem

- Przestań tak mówić, masz dla kogo żyć, komu zaufać, kogo pokochać i nie wmawiaj samej sobie, że tak nie jest - powiedziała stanowczo

- Przepraszam - odparłam ze smutnym głosem i uciekłam od niej wzrokiem

- Nie masz za co przepraszać kochanie, pamiętaj że mimo trudności możesz liczyć na mnie, nie musisz się bać. Wystarczy, że powiesz mi co cię trapi, a ja i Bruno będziemy starali się Ci pomóc, bo po to też jesteśmy - oznajmiła

Dziękuję, bardzo dziękuję - odpowiedziałam

Leżałam wryta w łóżko, rozglądając się na boki. Nie pamiętałam nic od tamtego momentu w samochodzie.

- A kiedy wyjdę ze szpitala? - zapytałam

- Lekarz powiedział, że jeśli twoje zdrowie się poprawi to za trzy lub cztery dni będziesz normalnie mogła wyjść do domu i lepiej funkcjonować - oznajmiła Klara

- Za trzy lub cztery dni?! - krzyknęłam z przerażeniem

- Tak - odparła ciocia

- Ale przecież nic mi nie jest, nawet mogę Ci pokazać - powiedziałam i podniosłam się z łóżka, po czym opadłam na nie bez sił

- Mhm, właśnie widzę że świetnie się czujesz - odparła z ironią

- No dobra masz rację, chyba jednak powinnam odpocząć - stwierdziłam

- Dobrze to ty tutaj odpoczywaj, a ja pojadę odebrać Bruna z pracy, bo kończy o siedemnastej i mówił, że mam go odebrać - powiedziała patrząc na zegarek

- Okej, jedź ja poczekam - oznajmiłam wpatrując się w bladą twarz mojej opiekunki

Klara zawiesiła torebkę na ramię i pokierowała się w stronę drzwi. Wyszła bezgłośnie trzymając telefon przy uchu.

Wpatrywałam się w białą ścianę na przeciwko i rozmyślam. Myślałam, że ciocia nie dowie się mojej depresji, mojej rozpaczy i nie zauważy świeżych blizn na rękach. Było mi przykro, okropnie przykro.

Poczułam, że byłam ciężarem dla moich opiekunów. Czułam, że byłam osobą która zmienia ich życie na gorsze, na nudniejsze niż było dotychczas. Po prostu czułam, że ich zawiodłam i oni zawiedli się na mnie.

Moje myśli oderwał głos lekarza, który stał obok mojego szpitalnego łóżka i coś mi tłumaczył.
Spojrzałam na niego i wsłuchałam się w jego miły głos.

- Zaraz pielęgniarka podłączy Ci kroplówkę, masz anemię umiarkowaną - tłumaczył czytając kartkę w jakiejś teczce

- Twoje stężenie hemoglobiny wynosi 8,1g/dl, więc myślę że nie jest najgorzej. Trzeba ustalić dla ciebie dietę - oznajmił i notował wszystko na kartce

Chłopak Tajemnic ( Zawieszone ) ʷʳᵒᶜᵉ ʲᵃᵏ ᵇᵉᵈᵉ ᵐⁱᵉᶜ ᵐᵒᵗʸʷᵃᶜʲᵉOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz