Pogrzeb się skończył. Wszyscy się rozeszli, a ja stałam przed grobem moich zmarłych rodziców i ocierałam łzy o rękaw mojej czarnej, skórzanej kurtki. Drżałam z zimna. Czułam chłód na ciele, a kolana uginały się pode mną. Patrzyłam ze smutkiem i ze łzami w oczach, na grawerowaną tabliczkę, na której widniały nazwiska i data śmierci rodziców. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Co ja teraz zrobię? Co się ze mną stanie? Czemu musieli to być oni? Nie mogłam pojąć, że rodzice, tak po prostu ode mnie odeszli i zostawili mnie samą na tym ponurym, szarym świecie na którym nie było już żadnego miejsca, gdzie mogłabym być szczęśliwa. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam moją ciocię i wujka. Stali za mną, ze łzami w oczach i wpatrywali się w pomnik. Tylko oni mi tak naprawdę zostali. Nie miałam dziadków, którzy by się mną zaopiekowali. Zdecydowałam, że zostanę u cioci Klary i wujka Bruna Berrych. Uroniłam jeszcze parę łez, które drażniły moje niebieskie, pełne smutku i żalu oczy. Były niebieskie, jak niebo pełne chmur, a moje oczy były pełne łez. Podeszłam do ciotki i wtuliłam się w jej biały, miękki sweter i szalik, który miała przewiązany wokół szyi. Wydawało mi się, że cały świat się zawalił, ale starałam się być silna. Chciałam być silna i odważna dla moich rodziców, którzy robili wszystko, abym była szczęśliwa i nigdy się nie poddawała. Tęskniłam za nimi. Bardzo mi ich brakowało. Teraz żałowałam, że nie spędzałam z nimi tak dużo czasu, ile powinnam. Powinnam być z nimi. Wtedy, tym samochodzie... Pieprzonym samochodzie, przez którego to wszystko się stało. Nie mogłam tego sobie wybaczyć za żadne skarby, ale odeszli. Tak daleko i wysoko do nieba.
Żałowałam, że nie mogę ich dotknąć, poczuć ich zapachu, przytulić. Miałam wrażenie, że patrzą teraz na mnie i się uśmiechają. Patrzą na moje strumienie łez, które spadają powoli na ziemie. Moje ręce, które były takie lodowate i zmarznięte. Wiedziałam i miałam świadomość o tym, że ludzie umierają, lecz nie mogłam wbić sobie do głowy, że moi rodzice umarli w tak młodym wieku. Miałam szesnaście lat. Nie pracowałam. Chodziłam do szkoły, ale to rodzice mnie utrzymywali. Byłam zrozpaczona. Odwróciłam się w stronę grobu i ostatni raz na niego popatrzyłam, po czym trzymając ciocię za nadgarstek, razem z Brunem wyszliśmy z cmentarza. Wsiadłam na tylne siedzenia auta. Chociaż po wypadku miałam lekkie przerażenie, jeśli chodzi do auta, ale wiedziałam, że mogę zaufać Klarze i Brunowi. Przywarłam policzkiem do szyby i zamknęłam oczy. Miałam wrażenie, że to jakiś pierdolony sen z którego nie mogę uciec, ale tak nie było. Taki był świat. Niby zajebisty i świetny, ale jednak nie. Przynajmniej tak było dla mnie.- Nie płacz kochanie, bo nie mogę patrzeć jak cierpisz - odparła Klara, patrząc jak łkam łzy.
- Nie martw się, przejdzie mi - zdołałam cokolwiek z siebie wydusić i lekko wymusiłam na sobie uśmiech.
Mój wyraz twarzy dalej się nie zmieniał. Patrzyłam przygnębiona, na pola i na drzewa, które mijaliśmy w dość szybkim tempie. Kiedyś było mi smutno, jak czytałam w internecie o porzuconych dzieciach, dzieciach, które nie mają rodziców, a teraz ja byłam jedną z nich.
W końcu przestałam patrzeć na pędzące obok nas samochody i sięgnęłam po książkę „ W pustyni i puszczy „ Sienkiewicza. Kochałam czytać. To była moja pasja od małego. Rówieśnicy byli wpatrzeni w ekrany telewizorów, telefonów, a także tabletów lecz ja wolałam czytać i czerpać wiedzę. Miałam inne zamiłowania i zainteresowania od innych. Jak miałam nie całe sześć lat, mama zapisała mnie na naukę pływania. Pamiętam to jak zdobywałam medale na każdych zawodach. Byłam jedną z najszybszych, a rodzice zawsze mnie chwalili. Odnosiłam sukcesy. Chociaż były one małe, dla mnie były wielkie. Później porzuciłam lekkoatletykę i znalazłam sobie coś nowego. Zawsze chciałam być psychologiem, ale później zwątpiłam. Założyłam konto na facebooku i pomagałam, wspierałam osoby które potrzebowały rady, pomocy, a także miały złamane serca i brakowało im kogoś bliskiego.
Wspierałam ich duchowo i chciałam wszystkim pomóc. Jedni mieli złamane serca po rozstaniu. Niektórzy byli w głębokiej depresji, a jedni nawet kogoś mocno skrzywdzili i nie wiedzieli jak to odkręcić. Zawsze lubiłam pomagać. Nawet dwa lata temu pomagałam i opiekowałam się seniorami w pobliskim domu opieki. Czytałam im książki, grałam w karty i świetnie się z nimi bawiłam. Dowiedziałam się o dawnych czasach, wojnach i starych tradycjach. Starsi ludzie są naprawdę wspaniali, pomimo tego że brakuje im ciepła bliskich to są niesamowitymi, inteligentnymi, a także wspaniałymi ludźmi. Mieli ciepłe serca, ale też szybko się wzruszali. Pokochali mnie, a ja kochałam ich. Niekiedy popadałam w wielką rozpacz, kiedy dowiadywałam się, że ktoś musiał odejść, ale zawsze pomimo wszystko zostawał w moim sercu. Może tak było lepiej dla tej osoby. Może chciał odejść. Bez cierpienia, bez pożegnania, ale takie niestety jest życie, czas płata nam figle i przynosi złe wiadomości, a niekiedy jest dla nas miłe i mamy wielkie szczęście.
Zawsze w szkole nam mówili „ Ktoś się rodzi, ktoś umiera i tak zostanie „ Muszę przyznać, że naprawdę byłam zżyta z tymi ludźmi. To oni niekiedy dawali mi powody to radości i uśmiechu. Dzięki nim niektóre dni były szczęśliwe. Kiedy rodzice byli w pracy to spędzałam z nimi połowę wakacji. Oderwałam się od myśli i zaczęłam czytać o przygodach Stasia i Nel. Wciągnięta w literaturę nawet nie zauważyłam, że pół godziny minęło i zbliżaliśmy się już do wielkiego domu.
CZYTASZ
Chłopak Tajemnic ( Zawieszone ) ʷʳᵒᶜᵉ ʲᵃᵏ ᵇᵉᵈᵉ ᵐⁱᵉᶜ ᵐᵒᵗʸʷᵃᶜʲᵉ
Bí ẩn / Giật gânMrożąca krew w żyłach historia o szesnastoletniej Emmie Miller, która po tragicznej śmierci rodziców w wypadku samochodowym przeżywa głęboką traumę i popada w depresję. Pewnego dnia dziewczyna poznaje w szkole Jamesa. Bruneta skrywającego w sobie mr...