III- Nie zamawiałem tego...

353 48 6
                                    

Skoro poranna próba wypicia kawy okazała się mleczną katastrofą, wyjście z domu w celu wypicia kubka gorącej cieczy na pobudzenie, stało się niemalże koniecznością. Picie gorzkiego napoju bogów w domu traciło na wartości jeżeli robiło się to w samotności, w rezultacie traciło sens. Nie był więc innego wyjścia jak opuszczenie wygodnego, cieplutkiego mieszkania i udanie się do pobliskiej kawiarni. Pogoda tego dnia nie była zła. Przeciwnie, Chuuya był skłonny opisać ją jako całkiem ładną i idealną na krótki spacer jak ten. Robiło się coraz zimniej co było zwiastunem nadchodzącej pory roku. Rudzielec mijał coraz to kolejne budynki, by finalnie zbliżyć się do tego właściwego. Pchną lekko szklane drzwi, zza których widok właściwie sam zapraszał do środka. W pomieszczeniu natychmiast otuliło go ciepło i przepiękny, charakterystyczny zapach. Zdjął maseczkę, a następnie płaszcz bez najmniejszego oporu. Nie przeszło mu przez myśl by się ukrywać, aby nikt go nie rozpoznał. Nie przeszkadzało mu to ani trochę, a poza tym w miejscu takim jak to, zostanie przez kogoś zaczepionym było prawdziwą rzadkością. Ludzie z okolicy byli bardzo życzliwi i uprzejmi, niemalże każdy kto faktycznie rozpoznał muzyka wymieniał tylko ze swoimi towarzyszami ciche szepty lub posyłał ukradkowe spojrzenia, nic poza tym. Rzecz jasna, zdarzało się, że ktoś podszedł i poprosił o autograf lub zapytał czy mogą zrobić sobie wspólne zdjęcie, ale tego typu zjawiska miały raczej miejsce na ulicy, nie w restauracji czy kawiarni.

- Nie, to wszystko, dziękuję.- Odparł z uśmiechem na pytanie czy chciałby coś słodkiego do kawy.

Usiadł przy jednym ze stolików znajdujących się przy oknie, by w spokoju móc obrzucać otaczający go świat swoim tęsknym spojrzeniem. Zapach świeżo mielonych ziaren kawy przyjemnie go otulał dzięki czemu widok na zewnątrz wydawał się nieco piękniejszy niż zwykle. Pamięta jeszcze jak kilka lat temu marzył by móc wejść do środka chociaż na chwilę, ale jedyne na co było go w tamtej chwili stać to tania kawa w puszce z automatu. Właśnie wtedy kupił swoją pierwszą gitarę, przeznaczył na nią wszystkie swoje oszczędności. Była to najlepsza decyzja w jego życiu.

- Nie zamawiałem tego...

- To prezent od Pańskiego fana.- Odpowiedziała spokojnie kelnerka kładąc przed nim jeszcze ciepłą i pachnącą szarlotkę na białym talerzyku

- Czy może mi go Pani wskazać?- Zapytał półszeptem. Chciał w dyskretny sposób dowiedzieć się kim była osoba, od której był ten podarek. Cała sytuacja była dla niego dość niezręczna, bo z doświadczenia wie, że lepiej nie przyjmować prezentów w miejscach publicznych. Jeżeli kimś kto kupił ciasto była podekscytowana nastolatka, niezjedzenie go mogłoby zostać przez nią źle odebrane, jednakże jeśli to jakiś przepocony i zboczony dziad, który ślini się właśnie gdzieś w kącie i...

Najbezpieczniejszym wyjściem było po prostu oddanie wypieku komuś, kto go kupił.

- To był dość młody mężczyzna w płaszczu. O, ten, który właśnie wychodzi!- Wskazała palcem za szybę, przez którą Chuuya obserwował przechodniów cały swój pobyt w lokalu.

Znał go. To wokalista, którego widział zaledwie wczoraj w telewizji. Czemu miałby kupować mu cokolwiek kupować? Nie znali się przecież osobiście. Poderwał się więc z miejsca i rzucił biegiem do drzwi, niestety los chciał, że po drodze zderzył się z młodą dziewczyną, zapewne pracującą tu dorywczo pierwszego dnia jej pracy.

- Najmocniej Pana przepraszam! Ah to Chuuya! Chuuya Nakahara!- Krzyczała alarmując prawie całą, nieświadomą wcześniej jego obecności kawiarnię, której klienci właśnie wyciągali telefony i przymierzali się do robienia zdjęć. W końcu znany piosenkarz oblany kawą przez jakąś nastolatkę byłby świetnym tematem w internecie. Przewidując to, co zaraz się stanie rudzielec wyciągnął z kieszeni pognieciony banknot i wcisnął go dziewczynie.

- Reszty nie trzeba!- Krzyknął zakładając w biegu płaszcz

***

- Tak, tak, Kunikida-kun. Pamiętam.- Odpowiadał ze spokojem do słuchawki telefonu odsuniętej od siebie na co najmniej pół metra

To nie tak, że Dazai nie szanował blondyna. Po prostu denerwowanie go było jednym z jego zainteresowań, a ponieważ wszystko wskazywało na to, że jego zabawa ma niedługo dobiec końca, musiał cieszyć się, każdą chwilą. Mieli akurat przerwę w trakcie próby więc postanowił wyskoczyć na kawę. Wszechobecny pośpiech tego ranka spowodował, że nie miał nawet czasu wypić w spokoju kawy w akompaniamencie śniadania. Nie miał na to czasu nawet teraz, gdyż jego telefon stał się teraz głównym celem Atsushiego, którego za pewne sterroryzował Doppo pragnący za wszelką cenę zmusić go do powrotu na próbę i zakończenia przerwy na kawę w trybie natychmiastowym. Prędzej krowy zaczną latać niż brunet znajdzie się gdzieś w odpowiednim miejscu i czasie... chociaż? Czy to nie Chuuya Nakahara oczekujący zamówienia w kawiarni, do której właśnie zmierza? Nie ma mowy o pomyłce, to na pewno on. Ciekawe czy rozpozna swojego kolegę po fachu. Ciekawe czy oglądał jego wczorajszy występ i wywiad. Ciekawe czy został już poinformowany o planach na przyszłość jego i-

- Co dla Pana?- Wyrwał go z przemyśleń głos kobiety ubranej w czarną sukienkę, przepasaną białym fartuszkiem i włosami związanymi w kok

- Duża czarna, na wynos. No i może- Zastanowił się chwilę znów przyglądając się rudzielcowi, który wydawał się być w zupełnie innym świecie- Jakieś dobre ciasto dla tamtego Pana- Wskazał na niego delikatnie głową- Od jego wiernego fana.

Po chwili otrzymał swoje zamówienie i oczekiwał reakcji obdarowanego, gdy poczuł jak telefon w jego kieszeni ponownie wibruje. na wyświetlaczu ujrzał numer Nakajimy i zegarek, który mniej lub bardziej subtelnie sugerował mu, że jest już sporo spóźniony. Zawiedziony faktem, że musi już wracać zapłacił za zamówienie i udał się w stronę studia widząc jeszcze kątem oka jak kelnerka, która go obsługiwała wskazuję na niego palcem. Przyspieszył wtedy kroku biorąc do ust łyk gorącej kawy. Ten dzień nie mógł zacząć się lepiej.

♩✧♪●♩○♬☆

Dziś czułam się tak fatalnie, że żadne słowa tego nie oddadzą, jednak obiecałam wam ten rozdział i chciałam aby się pojawił. Przyznam szczerze, że zabrakło mi również pomysłu, ale tu właśnie pojawiła się moja mama:

- Mamo, wymyśl mi na szybko jakiś zwrot akcji.

- Ale jak? Co? Gdzie?

- No na już. Zwrot akcji. Nie wiem gdzie... W kawiarni może?

- Bo ja wiem? O, wiem! Napad!

- Napad? Na kawiarnie?

- Czemu nie? O, oświadczyny!

- Podczas napadu? Na kawiarnie?

- Nie, nie o to...

- Najpierw chłopak się oświadcza ale ogarnia, że nie ma kasy na wesele, a że akurat jest w kawiarni to na nią napada, żeby dorobić?

- Cholera jasna, niech ktoś go jeszcze kawą obleje, to już w ogóle będzie dramat!

- Ty to masz łeb! Dzięki mamo!

Tak więc dziękujmy mojej mamie za to, że rozdział w ogóle powstał. Kolejny postaram się wrzucić już niebawem, pozdrawiam!

18.01.2020.

Tak sobie to napisałam 18.01, a tymczasem jest już 31.01.Wiecie dlaczego? Usunął mi się rozdział. Mam nadzieję, że rozumiecie i dziękuję za cierpliwość. Niedługo będzie nowy 🌻

Jego Głos - Czyli Soukoku Music AUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz