Od razu po wyjściu ze sklepu, Antonio ruszył do kamienicy zamieszkiwanej przez Włocha, niemalże w sercu dzielnicy Sant Antoni. Przeklinał się w duchu, że nie udał się w drugiej kolejności po różę. W ten sposób dołożył sobie tylko drogi i tak przechodząc kilka ulic od kwiaciarni, w której nota bene już dzisiaj był. Nie miał kompletnego pojęcia, czemu wcześniej o tym nie pomyślał. Niestety u ludzi dość powszechnym jest najpierw działać, potem myśleć.
Gdy dotarł na miejsce chwilę się zastanowił. Kamienica była stara, położona przy Carrer de Viladomat nieopodal skrzyżowania z Carre de Tamarit. Drewniane, zwyczajne drzwi znajdowały się dopiero za pięknymi, kłutymi z żelaza, ozdobnymi i zapewne zabytkowymi odrzwiami. Antonio postanowił nacisnąć na ich klamkę, lecz oczywiście były zamknięte. Stał tak bezradnie przez jakąś minutę, aż w końcu postanowił tu trochę się rozejrzeć. I całe szczęście, że wpadł na ten pomysł, gdyż niemalże od razu rzucił mu się w oczy domofon. Zwykły, srebrny domofon. Nie myśląc za wiele zadzwonił. Oczywiście nie do samego mężczyzny. Nie. Zadzwonił do mieszkania obok z nadzieją, że fortuna się do niego uśmiechnie.
— ¡Hola! — Zawołał Hiszpan radosnym głosem i niemalże od razu usłyszał słowa powitania w odpowiedzi. — Proszę. Otworzy Pani? Muszę wejść...
— Skoro musisz, to czemu nie zadzwonisz do osoby, do której przybyłeś? — Zapytała pogodnym głosem. Miał on ciepłe brzmienie, słychać też było, że kobieta jest już w podeszłym wieku.
— Och, bo widzi Pani... — Artysta nie miał całkowitej pewności jak wyjaśnić jej, po co tu tak naprawdę przyszedł. — Chciałbym być romantyczny.
— I dlatego nachodzisz tu tego młodego chłopaka? — Zapytała kobieta nie ukrywając ciepłego śmiechu.
— No nie powiedziałbym, że nachodzę. — Odpowiedział szybko. — Ale... Skąd pani wie, do kogo idę?
— Oj młodzieńcze. — Staruszka westchnęła w taki sposób jakby miała zamiar powiedzieć "Co ty wiesz o życiu?", po czym kontynuowała, wyjaśniając. — On jest jedynym młodym mieszkańcem tej kamienicy.
— Och... — Antonio pokiwał głową ze zrozumieniem, czego przecież jego rozmówczyni nie mogła zauważyć. — Więc wpuści mnie señora? — Spytał z nadzieją.
— Lovino to dobry chłopak. — Widać było, że kobieta lubi tego Włocha i ma o nim zdecydowanie dobre zdanie. Malarz stwierdził, że dobrze się złożyło, bo zapewne łatwiej będzie mu ją przekonać. — Trochę przeszedł już w życiu, więc mam nadzieję, że jesteś ze mną szczery. Nie chciałabym, żeby znowu ktoś go nękał.
— Nachodził go już ktoś? — Zapytał mężczyzna z nieukrywanym niepokojem.
— Och żeby raz... Zresztą. Pewnie jak go zapytasz sam ci opowie. — Ucięła zdecydowanie temat.
— Zapewne... — Antonio doskonale wiedział, że tak się nie stanie. A przynajmniej w najbliższym czasie. — Więc mogę?
— Cóż... widzę, że nie odpuścisz. — Ponownie usłyszał pogodny śmiech kobiety. — Myślę, że mogę zrobić ten wyjątek... oczywiście w imię miłości.
— Dziękuję Pani. — Nacisnął na klamkę i wszedł do kamienicy.
Ruszył dość szybkim krokiem po schodach, wchodząc na pierwsze piętro. Podszedł do drzwi, przed które ostatnio odprowadzał młodszego mężczyznę. Gdy przed nimi stanął, poczuł, jak serce bije mu znacznie przyśpieszonym rytmem. Był tak blisko swojej miłości. Postanowił zbytnio nie zwlekać. Tak więc odłożył przed drzwiami różę wraz z kopertą, a następnie zadzwonił do drzwi. Oczywiście sam nie został w kamienicy. Od razu po naciśnięciu dzwonka odwrócił się i poszedł. Bez czekania, które było tu zdecydowanie zbędne. Nie chciał, żeby przypadkiem Włoch zauważył go w okolicy.
CZYTASZ
Sto róż [SPAMANO]
RomanceOgólnie to Spejn jest psychopatą... znaczy artystą! Tak to chciałam powiedzieć. Artystą. I prześladuje pewnego chłopaka, któremu codziennie daje różę z jakąś wiadomością.