Z samego rana, dosłownie o wschodzie słońca, co trochę nie definiowało się z jego osobą, (Antonio tłumaczył to sobie tym, że artysta ma różne zmienne i odbiegające od normy społecznej nawyki, a tym bardziej szalony z miłości artysta.) wstał i udał się do kwiaciarni, w której jakiś czas temu spotkał swojego, jak miał nadzieję, przyszłego męża. Na miejscu przywitała go uśmiechnięta pani Elicia.
— Widzę, że ostatnio wśród młodych mężczyzn moda na kwiaciarnie. — Zaśmiała się, całując artystę w policzki na powitanie.
— Czyli przychodzi tu ktoś oprócz mnie? — padło zabarwione teatralnym zdziwieniem pytanie malarza.
— Ależ oczywiście Antonio. — Kobieta wzięła się za robienie bukietu z białych gerber.
— Te kwiaty dla kogoś konkretnego? — W głosie Antonio słyszalna była nadzieja.
— Dla takiego młodzieńca z włoskim akcentem. — Zerknęła na artystę zaciekawionym wzrokiem. — Często je u nas zamawia. Niemalże codziennie. A czemu pytasz?
— Będzie tu dzisiaj? — Na twarzy artysty pojawił się jeszcze szerszy uśmiech niż zazwyczaj. Zignorował pytanie kobiety. — O której? I proszę masz może jego numer albo adres. Cokolwiek.
— Może być miejsce pochówku? — Zapytała całkiem poważnie Elicia, na co Antonio popatrzył na nią z widocznym przerażeniem i oszołomieniem. Kobieta tylko się zaśmiała.
— Oj Antonio. — Westchnęła brązowooka, jakby wiedziała, co się święci. — Może sam go o to spytaj. — Kiwnęła głową w kierunku drzwi wejściowych.
— Ale. — Zielonooki zaczął jeszcze mocniej gestykulować rękami. — Próbuję być romantykiem, a nie oklepanym chłopakiem poznanym na pierwszej lepszej imprezie.
— Mam numer. — Westchnęła kobieta z rezygnacją. — Adres też, ale chcę wiedzieć co zamierzasz i być matką chrzestną waszych dzieci w zamian za te cenne informacje. Plus. Antonio, wiesz że to by podchodziło pod nękanie?
— Dziękuję kochana. — Na twarzy mężczyzny pojawił się jeszcze większy uśmiech niż do tej pory. Całkowicie zignorował pytanie kobiety. — Tak, będziesz, a teraz jeśli pozwolisz...
— Jasne, leć.
🌹🌹🌹
— Witaj Lovino. — Antonio wyszeptał te dwa słowa chłopcu prosto do ucha delikatnym, ciepłym głosem, przez co nieomal dostał od niego z liścia. Chłopak wyraźnie powstrzymał się gdy tylko zobaczył z kim rozmawia.
— Och. Wybacz. — Jego policzki ozdobiły delikatne rumieńce. — To ty.
— Tak, to ja. — Antonio uśmiechnął się do niego wesoło i widząc lekko napięte mięśnie młodszego, zrobił pół kroku w tył, by dać mu odrobinę przestrzeni. — Miło, że mnie pamiętasz.
— Jak mógłbym tak zapomnieć — zawahał się. — Ciebie.
— Wybierasz się gdzieś teraz, czy mogę ci zaproponować spacer?
— No to co najwyżej na cmentarz. — Młody mężczyzna spojrzał na malarza z grobową miną, by po chwili wzruszyć ramionami. — Muszę zanieść kwiatki.
CZYTASZ
Sto róż [SPAMANO]
RomanceOgólnie to Spejn jest psychopatą... znaczy artystą! Tak to chciałam powiedzieć. Artystą. I prześladuje pewnego chłopaka, któremu codziennie daje różę z jakąś wiadomością.