6.

668 63 18
                                    

Uwaga na błędy oraz braki przecinków i logiki - rozdział kompletnie nie sprawdzony.

- Więc Naruto, jak się czujesz? Za godzinę masz pierwszą misję - znudzony Kurama odezwał się do blondyna który kończył swój poranny trening.

- Wiesz, jakoś prosto mi to poszło. Myślałem że będzie trochę trudniej.

- Posłuchaj mnie chwilę. Konoha jest słaba i musisz o tym pamiętać. Wszystkie testy zostało uproszczone, tylko z powodu małej ilości shinobi. Każdy może zostać geninem - Lis całą siłą woli zignorował że blondyn został bez problemu Joninem.

- Tak, wiem. Ale przecież ciągle mamy Hokage.

- Dzieciaku, pomyśl chwilę. On musi decydować za całą wioskę, wypełniać papiery i uzgadniać wszystko z radą. Myślisz że ma czas na trening, nie wspominając o podwyższaniu umiejętności. Najlepszy ninja wioski został wykorzystany przez Danzo i wybił najsilniejszy klan.

- To tylko teoria, po za tym miałeś przestać mnie tak nazywać - Lis go jednak tylko zignorował i mówił dalej.

- Więc dzieciaku - widocznie podkreślił, na co odpowiedział mu tylko ostry wzrok blondyna - naprawdę myślisz że jeżeli byli by tak potężni musieli by się bać Orochimaru.

- Kurama, nie mam na to siły - tylko cicho westchnął - w tym świecie za bardzo liczą się techniki.

- Niestety muszę się z tobą zgodzić. Z wieku na wiek jest coraz gorzej. 

Blondyn już tylko smutno przytaknął i zmienił swój wygląd. Oczywiście nie zapominając o wysłaniu swojego klona do akademii.

 Powoli szedł do siedziby Hiruzena, był podekscytowany, pierwsza misja. Zastanawiał się też czy spotka Kakashiego, naprawdę dobrze się dogadywali, co naprawdę zaskoczyło chłopaka. Prawie tak samo jak szaroowłosego. Naruto był dla niego tajemnicą, czymś co mogło zająć i odciągnąć jego myśli. Przeważnie udawało się to tylko Guyowi, jednak on przy okazji zawszę go zdenerwował. Chociaż z blondynem rozmawiali głównie o misjach i technikach, to było właśnie coś czego potrzebował. Żeby ktoś przestał patrzyć na niego w współczuciem albo próbował poprawiać humor. On musi znów udawać, ale Kakashi już dawno temu przestał dbać o swoje dobro albo szczęście. Chociaż nie zdawał sobie sprawy, byli bardzo podobni. Obydwoje za bardzo martwili się o innych  i za mało o siebie. 

Kilka godzin poźniej

- Kurama, ta misji był strasznie prosta.

- Czego się spodziewałeś, myślisz że tak ci po prostu zaufają. Nie znają nawet twojego wyglądu, nie liczące nawet reszty niezbędnych rzeczy. Yhh... Naruto, podejrzewam że zauważyłeś technikę jednego z tych shinobi.

- Tak, technika blokująca czakrę, dokładnie jak Byakugan - Lis przemilczał że był pewny że była to technika która kradnie czakrę - całą drogę z powrotem nie mogłem o tym zapomnieć. Nie wyglądało mi tą na jego technikę, jego ruchy, pieczęcie, czakra. Wyglądało to co najmniej jak technika podpatrzona od kogoś, od kilku osób. Mieszał różne niepasujące style - Zrobił krótką przerwę - czy to możliwe że tej techniki uczą się ludzie na masową skalę, jestem pewny że ten człowiek nie był shinobi który mógłby stworzyć taką technikę.

- Dzieciaku, ty i te twoje teorię - I kolejny raz przyszła do niego znienawidzona myśl Przeklęty, niesamowity dzieciak.

- Niestety, to nie tylko teoria. Nie rozpoznałem jego klanu. Kurama, to jest bardzo podejrzane. A jak wiesz jestem dość dobrze zorientowany. Mam na temat tego bardzo złe przeczucia

W tym momencie Naruto zatrzymał się na chwilę, nie krzyknął. Tylko się zatrzymał, niewinnie. Nikt by nie przypuszczał że właśnie otrzymał okropną falę bólu. Którą chcieć nie chcieć wyczuł też lis, oczywiście w dużo krótszej i mniej bolesnej wersji. Jednak i tak musiał się powstrzymać od wybuchnięcia pomarańczową czakrą. 

- Naruto co się właśnie stało - Kurama szybko powiedział żeby chłopak nie wyczuł żadnych emocji w jego głosie. Zapominając że dla kogoś takiego jak blondyn właśnie to mogłoby być podejrzane. 

- Kurama, przecież możesz czytać mi w myślach - Lis nie mógł się przyznać że za bardzo o wszystko boli żeby mógł to zrobić.

- Dzieciaku, po prostu powiedz.

- Po prostu znowu się ktoś nad nim znęcał, znaczy nade mną, znaczy nad moim klonem - Gdyby nie to że ogoniasty doskonalę wiedział że jego próg bólu już dawno jest poza skalą, na pewno byłby przerażony obojętnościom w jego głosie.

- Mówiłem ci że masz nie ulepszać tych klonów. Wtedy by po prostu zniknął.

- Właśnie, po prostu by zniknął. Naruto, dzieciak, beztalencie potrafi używać techniki rangi B. Druga sprawa, to mnie nie boli. Problemem będą kolejne blizny, jest jakaś technika dzięki której będę mógł je zakryć? Podejrzewam że coś z fuinjutsu - Chłopak na chwilę zamilkł - Lisie przepraszam że nie zablokowałem naszego połączenia, nie musiał byś tego czuć.

- Nie przepraszaj dzieciaku, mnie to też nie boli - Naruto delikatnie uśmiechnął się na to czyste kłamstwo. Jednak od razu zepsuł mu się humor kiedy poczuł stróżki krwi lecące po plecach i rękach.

- No to mamy problem - westchnął i zauważalnie przyśpieszył.

Okazało się że sytuacja jest trochę gorsza niż przypuszczał. Wróć. Fatalna. Nie dość że ma naprawdę dużo ran, to jeszcze otworzyły się tę z kilku poprzednich razów oraz tę z treningu. Na szczęście jemu klonowi udało się zakryć nadgarstki oraz dolną część pleców, tam ma niestety najpoważniejsze blizny i rany. 


Bardzo, bardzo, bardzo przepraszam za tą przerwę oraz za taki krótki rozdział. Wattpad się ewidentnie na mnie obraził ponieważ postanowił 2 razy usunąć mi pełny rozdział. Muszę też bardzo podziękować za każdy komentarz ponieważ nie sądzę że umiałabym napisać 3 raz prawie taki sam rozdział bez nich. Naprawdę daję to więcej motywacji niż kiedykolwiek bym przypuszczała. 


Naruto - ukryty bohaterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz