Obudziła się z krzykiem, oraz bólem rozrywającym ją od środka. Impuls energii, który wydobył się z białowłosej rozniósł na miliony odłamków wazony, szklane ozdoby, piękne duże lustro, oraz okno przez które do środka wkradał się blask księżyca.
Do komnaty wbiegło dwóch strażników, którzy dostali rozkaz pilnowania Sary. Jednak nie zostali na długo. Moc Sary stawała się coraz bardziej nieokiełznana i powaliła mężczyzn, którzy z hukiem wylecieli na korytarz. Wili się z bólu próbując wstać.
Białowłosa jęcząc padła na posadzkę, a jej oczy rozbłysły jarzącym się blaskiem. Ból ogarnął ją teraz całą, a z pięknych oczu popłynęły słone, palące łzy. Kuląc się i niewiele myśląc ruszyła przed siebie, ciemnym korytarzem, mijając przy tym sponiewieranych strażników. Biała tunika zbierała resztki kurzu z podłogi.
Dziewczyna za plecami słyszała krzyki i głos nawołujący ją, lecz wszystkie te dźwięki zmieniały się w istną kakofonie, która była nie do zniesienia w jej uszach. Biegła, kuląc się i trzymając w talii, myśląc już tylko o tym aby ulżyć sobie w bólu.
Nie wiedziała gdzie była. Nad nią wisiała kopuła ukształtowana z drzew, a stąpała po pomoście utworzonego z korzeni drzew.
Jakby to dziwnie nie zabrzmiało, białowłosa szukała ciemności, aby uwolnić się od płomieni jasności. Dlatego właśnie jej ślepa intuicja, wybrała tamto miejsce.
Nachyliła się nad najciemniejszą i najgłębszą przepaścią jaką w tamtej chwili dała radę dostrzec. W otchłani można było słyszeć szum rwącej wody odbijającej się o skały, lecz przez mrok nie dało się tego zobaczyć.
Sara już miała się zanurzyć w chłodzie ciemności, chociaż sama nie wiedziała dlaczego chciała to zrobić...- Stój! – usłyszała stanowczy i donośny głos, który uderzył w nią jak dziki sztorm.
Dziewczyna powoli odwróciła się. Nie dochodził do niej sens tej sytuacji. To wszystko działo się tak szybko. Wcale nie uspokoił jej widok króla i żołnierzy podążających za nim. Stała tak jak marmurowa figura nad przepaścią, bojąc się wykonać jakikolwiek ruch.
- Sara- zaczął delikatnie, lecz stanowczo białowłosy, podchodząc do niej powoli- chodź do mnie.- powiedział i wyciągnął do Sary rękę.
Białowłosa poczuła jak coraz słabiej bije jej serce. Pierścień na jej palcu zaczął tracić swój blask, a oczy zalały się czernią. Dziewczyna bezwładnie odchyliła się do tyłu, zanurzając się w ciemności....
~~
Thranduil zamarł, nie opuszczając ręki, tak jakby z całego serca pragnął aby dziewczyna dalej tam była. Powoli ją jednak opuścił i powrócił do swojej stanowczej postury. Zachował zimną krew, nie chcąc tracić autorytetu, ale najchętniej rzuciłby się za Sarą. Westchnął ciężko, zamykając oczy...
Nagle poczuł jak jego skórę muska delikatny powiew wiatru.
Strażnicy cofnęli się dwa kroki do tyłu, nie wiedząc co się dzieje.
Król otworzył oczy, gdy powiew wiatru stawał się silniejszy, a jego chabrowe oczy ujrzały unoszący się, nad przepaścią, żywy blask. Tak jak gdyby gwiazdy zstąpiły na ziemię. Jednak z każdą sekundą zaczynał zabierać wyraźniejszego kształtu.~~
Bose stopy dotknęły drewnianego mostu, a razem z nimi biała jak śnieg tunika. Z blasku wyłoniła się szczuplutka kobieca postać. Rozbłysły jej srebrne oczy.
- Sara? – zapytał Thranduil, nie wiedząc co się właśnie dzieje. Żył wiele, wiele lat, ale nie przeżył niczego tak... Pięknego.
Z płomieni światła wyłoniła się cała postać, a nad nią górowały białe skrzydła, które jeszcze przez chwilę lśniły jak miliony monet.
- Jestem- powiedziała tak, że prawie nie było jej słychać.
Thranduil, ku swojemu zdziwieniu, podszedł i przytulił dziewczynę. Sara po raz pierwszy od dawna poczuła się spokojna. Nie dosięgały ją problemy, strach, ani ból. Wtuliła się w elfa jakby był jej dobrym przyjacielem, jakby znała go już od dawna. Zamknęła oczy i świat zniknął... Białowłosa zasnęła w objęciach Thranduila.
CZYTASZ
Białe Skrzydła
FanfictionTo ten moment kiedy uświadamiasz sobie że śmierć jest tylko początkiem...