~3~

385 24 2
                                    

- To nie może być prawdziwe. To zbyt piękne żeby było prawdziwe. To na pewno jest sen- pomyślała na głos.

Służka popatrzyła na nią ze zdziwieniem.

- Oj mocno się uderzyłaś w głowę ptaszyno. Obudź się już- podeszła do dziewczyny i poklepała ją delikatnie po policzku, tak dla otrzeźwienia.

Dotyk był prawdziwy i naprawdę go poczuła, co spowodowało narodzenie się lęku w jej duszy. Ruszyła żwawym krokiem za służącą, kiedy ogarnęła się że ta już jest na końcu korytarza. Potykała się o suknie, chociaż miała płaskie buty, bo żadnych innych nie dostała. Długa suknia cały czas podwijała się pod jej nogi i deptała po niej białymi balerinami. Wreszcie złapała ją i podwinęła do góry, wyprostowała się i w ruszyła dostojnym krokiem przed siebie. Po przejściu wielu krętych korytarzy dotarły na miejsce. Wielkie mosiężne drzwi same się otworzyły i oczom białowłosej ukazała się wielka sala, starannie wyciosana w skale. Pod sufitem wiły się korzenie drzew, przyozdobione migoczącymi kryształami. Dziewczynie zaparło dech w piersiach. Zalała ją fala emocji i znowu nie wiedziała co się dzieje. Obudził ją miękki głos.

- Czy aby na pewno wszystko dobrze? - zapytał król, stając przed nią. Zaniepokoiło go nieobecne spojrzenie białowłosej. Ta tylko spojrzała na niego i pokiwała głową. Podał jej rękę i podprowadził do miejsca siedzącego przy ogromnym stole. Znajdowało się na nim mnóstwo różnego rodzaju warzyw i owoców, oraz zakąsek. Wyglądało to tak cudowanie i smakowicie, że białowłosa przypomniała sobie że nic nie jadła odkąd wyszła z domu.

- Częstuj się, na pewno musisz być głodna- powiedział zasiadając przy drugim końcu stołu.

- Dziękuję-odparła spokojnie.

Zaczęła jeść, ale tak skromnie bo nie chciała wyglądać jak prosiak. Dość często jej się zdążało jeść w miejscach publicznych, jak dzikus, ale to była całkiem inna sytuacja. Wyglądała i czuła się jak królewna, więc nie wypadało się zachowywać jak wieśniak, chociaż bardziej do niej to pasowało.
Wzięła ostatni kęs szarlotki i wytarła buzię serwetką. W tamtej chwili posłała swój wzrok w stronę Thranduila. Cały czas się jej przyglądał, przez co trochę się speszyła. Uśmiechnęła się do mężczyzny, delikatnie zakłopotana. Odwzajemnił uśmiech, ale był bardziej sympatyczny i spokojny.

- Jak Cię zwą? - zapytał po chwili, dalej wpatrując się w jej platynowe oczy.

- Sara... - odezwała się niepewnie- Sara Angel.

Spojrzał na nią badawczym wzrokiem, jakby chciał się dowiedzieć o niej jeszcze więcej.

- Angel...?

- Zakonnice nadały mi takie nazwisko... W domu dziecka- dziewczyna zastanawiała się czy ta wiedza jest w ogóle mu do czego potrzebna.

Król spojrzał na nią zaskoczony. Wstał od stołu i spokojnym krokiem zbliżył się do dziewczyny.

- Tylko jedna odpowiedź na proste pytanie, a narodziła tyle następnych niewiadomych... - ich spojrzenia znowu się spotkały. Jego piękne chabrowe oczy, błyszczały w blasku świec, jarząc się cudownym niebieskim odcieniem. Za to w jej platynowych oczach odbijały się migające kryształy rozwieszone pod sufitem. Na krótką chwilę nastała cisza, ale nie taka niezręczna, tylko tak ujmującą i spokojna. Jednak król ją przerwał, gdy spostrzegł migający klejnot na palcu Sary. Był to piękny kamień w kształcie kropli, usadzony na złotym pierścieniu. Kryształ mienił się jaskrawo bielą.

- Piękny.... - chciał ująć dziewczynę za rękę ale ona gwałtownie ją odsunęła.
Mężczyzna zrozumiał swój błąd i delikatnie odsunął się do białowłosej. Sara prześledziła każdy jego następny ruch. Poczuła niepewność co do tej sytuacji i szybko wstała od stołu.
- Dziękuję za gościnę królu, ale chyba nie mogę dłużej zostać. Muszę wracać do domu, wszyscy się pewnie o mnie martwią...

- Wydaje mi się że szybko tam nie wrócisz... A może nawet nigdy.

- Co?!

-Od teraz to jest twój nowy świat- mężczyzna spojrzał jej głęboko w oczy, sięgając w głąb jej duszy.

- To niedorzeczne... To wszystko nie jest prawdziwe...

Emocje wzięły nad nią górę. Czuła jak zaczyna szczypać ją nos i szklą jej się oczy. Puls dziewczyny podskoczył, czuła jak szybko krew płynie w jej żyłach. Pierścień na jej ręku rozjarzył się ostrym, jaskrawym, białym blaskiem. Jej platynowe oczy też błysły, jakby związane z blaskiem pierścienia. Dziewczynę ogarnął ból i rozpacz. Moc emanująca z kamienia na jej palcu zaczęła pochłaniać ją całą. Przestała wiedzieć co się wokół niej dzieje. Czuła jak nagle robi jej się słabo i nogi same się uginają. Pochłonęła ją pustaka... Zemdlała...

~~~

Białowłosa szła ciemną drogą. Wokół znajdowały się tylko drzewa. No i kilka latarni rozstawionych co sto metrów. Większość drogi to była jednak ciemność i ponury las. Słyszała tylko bicie swojego serca... Takie głośne... Bez litości rozbrzmiewające w jej uszach. Znowu chciało jej się płakać, tylko tym razem ze strachu. Tak jakby wiedziała co się zaraz stanie. Zaczęła biec co sił w nogach. Czuła jak potyka się o własne kończyny. Lecz wiedziała że nie ucieknie przed przeznaczeniem... Już raz ją to spotkało...
Słyszy za sobą warkot silnika. Łzy spływają jej po policzkach strumieniem, ale nie przestaje biec. Niestety nagle się potyka i ląduje na zimnym asfalcie. Ostatkiem sił wstaję i odwraca się. Widzi światła zbliżające się z ogromną prędkością.
Pisk opon... Huk... Bicie serca... Tak głośne i nieustające, rozrywające ją od środka...

~~~

Białowłosa budzi się w swoim nowym pokoju. Leży na mokrej poduszce, oczy ma zalane łzami, a ból głowy znowu powrócił. Pulsujący w rytm szybkiego i głośnego bicia jej serca. Bezsilnie próbowała się poruszyć, lecz nie dała rady. Widziała jak pierścień pulsuje, tak samo jak jej rana na głowie, w rytm jej serca.
Tak strasznie bała się zasnąć... Bała się koszmarów, ukazujących jej śmierć... Bała się że to może być prawda...
Od tamtej chwili cały jej świat legł w gruzach.
Lecz dla białowłosej to nie był koniec, lecz początek czegoś wspaniałego.
Jednak jeszcze tego nie rozumiała...

Białe Skrzydła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz