~1~

681 39 10
                                    

„To nie koniec podróży. Śmierć to tylko kolejna ścieżka, którą wszyscy musimy podążyć."

J.R.R. Tolkien

Rozległ się grom. Niebo rozbłysło nagle jasnym blaskiem, rozpraszając powszechne panującą ciemność. W niewielką szczelinę między koronami potężnych drzew, z ogromnym hukiem, uderzyła błyskawica rozświetlając ponurą aurę panującą w puszczy. Grom jeszcze przez chwilę szumiał w koronach drzew, niepokojąco podbijając grozę tamtego miejsca.

To zdarzenie nie poruszyło jednak obozujących zaledwie kilka mil dalej leśnych elfów. Może była to dla nich codzienność. Jednak po chwili poczuli niepokój związany z narastającym chaosem. Zwierzęta przebiegały przez obozowisko w popłochu ewidentnie mocno czymś wystraszone. Wielki rogacz przeskoczył przez ich ognisko i pomknął dalej w mrok bujnego lasu. Elfy z wrodzonym instynktem ruszyły w stronę z której właśnie uciekały zwierzęta. Należało sprawdzić czy nic podejrzanego się nie stało, bowiem Mroczna Puszcza nie była bezpiecznym miejscem. Jednak nic nie mogło przejść nie zauważone przez miejscową ludność.

Elfy ruszyły na zwiady. Przemykały przez las niczym zwinne wiewiórki. Im bliżej miejsca z którego umykały zwierzęta, trawa robiła się popielata, albo raczej srebrna, lecz nie miało to większej różnicy przez panujący w lesie mrok. Elfy zachowały nadzwyczajną czujność, bo nie można było zaliczyć tego zjawiska do codziennego.

Im głębiej w las tym bardziej popielata stawała się nie tylko trawa, ale również drzewa i krzewy. Elfy przemykały w równym tępię na przód. Zatrzymali się jednak, zaledwie kilkadziesiąt kroków przed wyznaczonym celem. Wiedzieli że to nie mogą być orkowie, ani żadne inne paskudztwo. Nie przypominało to nic co mogli już kiedyś widzieć. Cała przestrzeń wokół nich pokryta była srebrnym pyłem. Dopiero teraz to zauważyli, gdy światło księżyca przemykało się przez korony drzew lądując na ziemi. Te piękne srebrne drobinki wirujące dookoła.

Jednak nie to jest tu teraz najważniejsze. Teraz ważna była ta istota leżącą wśród srebrzystej ściółki leśnej. Jeden z elfów podchodząc najbliżej jaki się da ale zachowując przy tym bezpieczną odległość spostrzegł że ta, jak im się zdawało, magiczna istota to tylko ludzka kobieta. Leżała na plecach i była w głębokim śnie. Nie wyglądała groźnie, raczej niewinnie i delikatnie w blasku księżyca. Miała blade lica i śnieżno białe włosy sięgające jej do ramion. Uwagę przyciągał jej dziwny jak na tamtejszą modłę ubiór. Biała koszula i spodnie z czarnego materiału idealnie podkreślające jej szczupłą sylwetkę. Buty czarne, skórzane na grubym obcasie. Nachylając się nad dziewczyną elf spostrzegł że była ranna. Z boku głowy miała ranę, wyglądała na świeżą. Jedną rękę miała całą siną jakby właśnie na ten bok upadła z ogromną siłą. Jednak leżała ona na plecach, a głowę miała skierowaną wprost w górę. Dlatego wyglądała jakby po prostu zasnęła, albo tak jakby ktoś ją tam w taki sposób ułożył.

Elfy jednomyślnie zdecydowały się zabrać ją do pałacu. Ani jednemu nie przeszło przez myśl aby ją zostawić, żeby skonała, albo co gorsza zostawić ją na żer pająkom...

~~~

O całym zajściu oczywiście poinformowano króla. Jego chabrowe oczy błysnęły w blasku świec. Próbował ukryć zdziwienie, gdy elfy meldowały mu co dokładnie widziały.

Dziewczyną aktualnie zajmowali się lekarze. Znajdowała się w skrzydle szpitalnym, dalej nieprzytomna. Nic poważnego jej nie dolegało. Zajęto się jej ranami i unieruchomiono rękę ponieważ była złamana. Jednak nic więcej jej nie dolegało. Nawet z buzi nie wyglądała jakby trawiła ją jakaś choroba. Była rozpromieniona, a nawet można powiedzieć że delikatnie uśmiechała się przez sen.

Wszyscy krzątali się tam i z powrotem, gdy nagle próg sali medycznej przekroczył król. Rzadko tu bywał, albo raczej wcale ponieważ nie przepadał za takimi miejscami. Dużo w życiu widział bólu i cierpienia, nie potrzebne mu były dodatkowe atrakcje. Lecz jednak ciekawiła go ta biedna istota znaleziona w lesie. Wszyscy zerwali się na równe nogi aby przywitać swojego władcę.

Ten jednak całą swoją uwagę , w tamtej chwili, zwrócił na leżącą na łóżku kobietę. Podszedł to niej bliżej i lekko nie nachylił. Przyglądał się jej uważnie, tak jakby chciał prześwidrować ją wzrokiem na wylot. W głowie białowłosego pojawiła się miał myśl. Wspomnienie... Uśmiechnął nie delikatnie, jednak nagle wrócił do poważnej i wręcz ponurej postury. Jakby wspomnienie było tylko wspomnieniem.

- Co jej dolega? - zapytał spoglądając z wrodzoną powagą na rudowłosą medyczkę.

Wyjaśniła wszystko krótko i zwięźle, aby nie tracić czasu władcy. Spoglądając ostatni raz na dziewczynę wyszedł z sali. Wzywały go inne ważniejsze sprawy. Jednak w jego sercu narodziło się jakieś dziwne uczucie. Mały tlący się ognik...

~~~

Zbliżał się wieczór. Ostatnie promienie światła muskały okna i wpadały do środka. Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i otworzyła szeroko oczy. Wchodząca do skrzydła szpitalnego pielęgniarka widząc siedzącą dziewczynę puściła metalową tacę, która narobiła dużo huku. Ale pielęgniarka widząc jej puste i nieprzytomne spojrzenie które utkwiło na niej, zaczęła krzyczeć z przerażenia. Najwidoczniej nie wiedziała co się dzieje i jej odruch był szybszy od rozsądku. Wybiegła na korytarz krzycząc. Dziewczyna jak gdyby nigdy nic położyła się tak jak wcześniej.

Po chwili do sali wbiega lekarka, pielęgniarka, a za nimi lekko zdezorientowany młodzieniec. Był to książę, który akurat przechodził i mocno zaniepokoiła go ta sytuacja. Nie często można usłyszeć, wydzierającą się w niebo głosy służbę.

- Ona... On-a...- jąkała się z niedowierzanie. Nie mogła sobie uświadomić co się dzieje.

Medyczka sprawdziła dziewczynę, ponieważ nie wyglądała jakby się w ogóle przemieściła. Tak jak i wcześniej, nie ruszała się, ani nie reagowała na kontakt z zewnątrz.

- Mogę wiedzieć co się właściwie stało? - zapytał książę trochę zniesmaczony całą sytuacją. Mógłby zająć się w tym czasie pożyteczniejszymi sprawami. Lecz po chwili w jego głowie narodziła się pewna doza zaciekawienia.

- Ja... No przecież... Ona siedziała tu... - pielęgniarka pobladła, jakby miała bliski kontakt z duchem.

Książę zmrużył oczy i uważnie przyglądnął się dziewczynie. Również i jego zaciekawiła ta piękna istota. Było w niej coś magicznego, wręcz niewytłumaczalnego. Stał od niej zaledwie kilka kroków. Lekarka jeszcze raz chciała się upewnić czy nic dziewczynie nie dolega. Nachyliła się...

Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i z impetem chwyciła rudowłosą za szyję, podnosząc się do pozycji siedzącej. Pielęgniarka zemdlała i upadła na ziemię. Szybszą reakcją księcia było wyciągnięcie broni niż złapanie mdlejącej. Wszyscy byli w ciężki szoku, razem z dziewczyną która powoli rozluźniała uścisk na szyi lekarki. W jej platynowych oczach było widać
zmieszanie, dezorientację.

- Spokojnie- oznajmił książę, powoli podchodząc do nieznajomej. W ręku trzymał sztylet co wcale jej nie uspokoiło.

Białowłosa odbiła się od łóżka i wylądowała na równe nogi. Medyczka szybko się odsunęła i od razu ruszyła cudzić kobietę która od nadmiaru wrażeń zemdlała. Kompletnie zdezorientowana dziewczyna zaczęła się cofać do tyłu. Książę zatrzymał się, a białowłosa korzystając z chwili przybrała gardę, niczym w sztuce wali wręcz. Atmosfera zrobiła się napięta i nerwowa.

Nagle całą atmosferę podbiło pojawienie się jeszcze jednej postaci. Do sali spokojnym i dostojnym krokiem wstąpił król...

Białe Skrzydła Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz