W komnacie Sary szybko znaleźli się medycy i nawet sam król. Białowłosą zaczęła trawić choroba, albo raczej nieokiełznana energia. Tak potężna, że żadne elfie leki, ani zioła nie skutkowały.
- Powoli zabija ją od środka- powiedziała rudowłosa doktorka- Moje działania nic tu nie pomogą.
- Wezwać szamana- rozkazał Thranduil, a w jego chabrowych oczach było widać narastający niepokój. Znał magię, ale nie chciał podejmować pochopnych decyzji.
-Ale królu...
-Nie popieram jego działań, ale to może być jedyna osoba która jej pomoże- wtrącił szybko- dziewczyna nie może umrzeć...
Wszyscy zamarli, tak jakby cały świat miał zaraz zawalić im się na głowy.
Sara spała niespokojnie. Z czoła spływał jej pot. Była cała rozpalona, a jej blade policzki nabrały czerwonej barwy. Tak samo jak na zewnątrz, w głowie toczyła walkę z koszmarami...~~~
Widziała płonący pałac... Wiele śmierci i wylanej krwi... Krzyki, ogień, szczęk metalu... Wszędzie walały się gruzy. Czuła unoszącą się w powietrzu śmierć. Chciała krzyczeć, lecz nie mogła. Czuła tylko jak łzy płyną jej po policzkach. W pewnym momencie potknęła się i upadła na ziemię. Gdy się spostrzegła, zobaczyła postać w złotej zbroi. Ale najbardziej rzuciły jej się w oczy skrzydła... Rozłożyste, białe... Lecz splamione krwią. Sara zaczęła się dusić bo chciała coraz głośniej krzyczeć. Na ten widok poczuła jakby coś paliło ją niemiłosiernie w piersi. Jakby chciało ją rozerwać od środka.
~~~
Dziewczyna naprawdę zaczęła się dusić. Na szczęście w porę wezwano szamana...
- Co za moc... Energia- staruszek chciał dotknąć jej ramienia, lecz gdy zbliżył rękę rozbłysk energii odrzucił go na drugi koniec komnaty.
- Masz jej pomóc a nie zaszkodzić- w oczach władcy rozpalił się ogień gniewu. Choć wyglądał na spokojnego, od środka rozrywały go emocje. Tak bardzo chciał jej pomóc. Chciał żeby otworzyła swoje piękne platynowe oczy i spojrzała na niego...Tak po prostu... Jakaś nieznana mu siła właśnie tego pragnęła.
Szaman podniósł się z posadzki jeszcze lekko zamroczony.
- Nie poradzę sobie z tym...
Król chciał coś w trącić, ale staruszek go uprzedził.
- To jest jej walka... Musi sobie sama z tym poradzić, albo umrzeć... – powiedział pospiesznie.
- Nie pozwolę na to- zdenerwowanie króla było już teraz bardzo widoczne. Jego oczy płonęły dzikim żarem.
- Możemy tylko uśmierzyć jej ból- pochylił się na białowłosą, tym razem nie miał zamiaru jej dotykać.
- A więc zaczynaj... Tylko pamiętaj że jeśli to co mówisz nie powiedzie się, a dziewczyna umrze, to będziesz następny po niej. Lecz ty zostaniesz poddany publicznej egzekucji- powiedział z wrodzoną doniosłością.
- Zrobię co w mojej mocy- starzec czuł ziew śmierci na karku. Król był bardzo słowny i zawsze dotrzymywał obietnic, więc tym bardziej wywierał presję na nim.
Szaman wyprostował się i uniósł ręce nad dziewczyną. Zamknął oczy a z jego ust zaczęło wydobywać się mamrotanie. Szeptał coś niewyraźnie pod nosem.
Thranduil przyglądał się tym niedorzecznym poczynaniom z pewnej odległości. Nie podobała mu się ta sytuacja, ale musiał poddać się woli wszechświata.
Chociaż to wszystko było niedorzeczna, jednak działało. Buzia Sary wyglądała jakby spokojniej, chociaż dalej była rozpalona i pokryta rumieńcem. Dziewczyna przestała też podduszać się daremnym jękiem.~~~
Sara biegła przez marmurowe korytarze, nie oglądając się za siebie. Czuła że coś za nią podąża. Nie zatrzymywała się... Nagle coś ją popchnęło tak mocna że upadła i prześlizgnęła się jeszcze kawałek po posadzce. Zdążyła się tylko obrócić do pozycji siedzącej, gdy zobaczyła paskudną kreaturę, pokrytą bliznami i krwią. Szczerzyła się okrutnie, celując ostrą szablą w białowłosą. Już miała brać rozmach na dziewczynę, gdy złote ostrze przeszyło tors poczwary...
Sara skoczyła na równe nogi i ruszyła pędem przed siebie. Przed nią jeszcze chwile unosił się cień ogromnych skrzydeł. Jednak była tak przerażona że nie mogła się odwrócić... Biegła dalej przed siebie.~~~
- Nic więcej nie mogę zrobić Panie- starzec skulił się przed białowłosym.
- Zejdź mi z oczu- powiedział nie zwracając na niego więcej uwagi. Nie interesował się co się stanie z szamanem po całym tym zajściu.
Pocieszał go fakt że Sara wyglądała na spokojniejszą. Kiedy już strażnicy wyprowadzili starca, król został sam z białowłosą. Siadł na fotelu znajdującym się tuż obok jej łóżka. Przyglądał się dziewczynie jeszcze przez chwilę po czym nachylił się delikatnie aby być bliżej niej. Położył delikatnie swoją dłoń na jej dłoni. Nie emanowała już potężną energią.
- Mówiłem Ci że będziesz tutaj bezpieczna- wyszeptał, wpatrując się w jej blade lica.
Widok spokojnie śpiącej Sary sprawił że spadł mu kamień z serca. Jeszcze chwilę wpatrywał się w dziewczynę, sprawdzając czy aby naprawo wszystko jest już dobrze. W pewnym momencie wstał i wyszedł niezwłocznie z komnaty, rozkazując strażnikom aby informowali go o każdej niepokojące sytuacji.~~~
Sara wpadła z hukiem do ogromnej sali. Wyglądała jak biblioteka, ale taka majestatyczne, pnąca się bez końca w górę. Białowłosej zaparło dech w piersiach, ale tym razem z zachwytu. Była w wielu wielkich bibliotekach, ale ta była niesamowita. Nagle zwróciła uwagę na to że nie jest w tamtym miejscu sama. Były tam z nią trzy skrzydlate postacie. Widocznie nie zwróciły nawet uwagi na białowłosą. Sara schowała się za kolumnami i po cichu skradała się bliżej nich.
- Musimy działać teraz—odezwał się wysoki, muskularnej postury mężczyzna ubrany w złotą zbroje. Jego skrzydła były potężne i rozłożyste. Mieniły się nieskazitelną bielą. Różnił się od tego którego Sara widziała wcześniej. Przypominał jej bardziej władcę.
- A jeśli się nie uda- kobieta, drobna, ale nie wyglądająca na słabą, trzymała dziecko na rękach. Ona również była ubrana w złotą zbroje. Jej skrzydła chociaż drobniejsze, także były majestatyczne.
- Nie ma czasu na dyskusje moja Pani- rzekł trzeci z znajdujących się tam istot. Przypominaj Sarze osobę duchowną. Był ubrany zupełnie inaczej niż cała reszta, ponieważ nosił szatę. Nie wyglądał jakby wybierał się na śmierć.
- Zaczynajmy- zaczął król.
Kobieta odłożyła delikatnie dziecko do srebrnego kosza.
- Broń tego daru, a i on będzie Cię chronił - nachyliła się nad dzieckiem i podarowała mu pierścień.
Sara zamarła. Wszystko wokół niej zaczęło się mienić. Spojrzała w tedy na pierścień na swoim palcu. Znowu zaczął lśnić. Czuła wydobywająca się z niego energię.
- Czy to w ogóle możliwe? – podniosła rękę do góry i w tamtej chwili wszystko rozmyło się jak we mgle.
Nagle poczuła palący ból w piersiach, który coraz bardziej się nasilał. Zaczęła krzyczeć z bólu i rozpaczy... Świat wokół niej zaczął się zapadać zostawiając po sobie ciemność...
CZYTASZ
Białe Skrzydła
FanfictionTo ten moment kiedy uświadamiasz sobie że śmierć jest tylko początkiem...