Rozdział 8

342 10 2
                                    

   DOMENICO

- Czy żeby z tobą porozmawiać, muszę umówić się na jakąś audiencję? - Jej głos wyrwał mnie z zamyślenia. - Chciałabym uzyskać kilka odpowiedzi na moje pytania.

     Mrugnąłem dwa razy zdziwiony. Do tej pory trzymałem się z tyłu. Paolo gadał do niej jak nakręcony, ale mi to pasowało. Uważnie obserwowałem, jak bardzo Karolina pasuje do tego domu. Była przemiła dla wszystkich i od razu ją polubili. Do licha! Lucius nie mógł przestać się uśmiechać!

   - Pytaj, o co zechcesz - odparłem. - Chodźmy do biblioteki, tam nie będzie nam na pewno nikt przeszkadzał.

Gdy weszliśmy do mojego ulubionego pomieszczenia, wypełnionego książkami, sami, dziwnie się poczułem. Od czasu śmierci mamy nie wchodziła tu żadna kobieta. Moich przelotnych romansów nie interesowały książki, a interesów z płcią piękną raczej nie prowadziłem.
Patrzyłem, jak Karolina rozgląda się ciekawie. Podeszła do ogromnych półek ze starymi książkami ojca i wręcz z nabożeństwem przejechała dłonią po starych woluminach. Po chwili zatrzymała się oszołomiona.

- Czy to jest...?

Chwyciła jedną z książek, bardzo ostrożnie.

- Pierwsze wydanie „Dekameronu", tak. - Stanąłem za nią tak blisko, że mogłem wyczuć zapach jej perfum od Calvina Kleina.

- Oryginał z tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego czwartego roku - szepnęła. - Wow.

- Nie myślałem, że interesujesz się literaturą - powiedziałem. Ta kobieta coraz bardziej mnie intrygowała. Pod silną osobowością kryła się naprawdę wrażliwa, inteligentna osoba.

- Żartujesz? - Uniosła brwi. - Chyba zacznę się uczyć włoskiego, żeby przeczytać to w oryginale.

- Myślałem, że po to, by pogadać ze mną. - Zaśmiałem się. Naprawdę ciekawiło mnie, jak mój ojczysty język brzmiałby w jej ustach.

- Nie przesadzajmy. - Odłożyła książkę i odwróciła się do mnie twarzą.

Górowałem nad nią i podobało mi się to. Musiałem się odsunąć, żeby ochłonąć z szoku, jaki wywołało u mnie uczucie jej bliskości.
Usiadłem w najbezpieczniejszym miejscu, za biurkiem. Bezpieczniejszym dla mnie czy dla niej?

- Co chciałaś wiedzieć? - Spytałem, siląc się na profesjonalizm.

- Czemu w mojej umowie nie ma zapisanej kwoty wypłaty? - Spytała, choć nie patrzyła na mnie. Wciąż interesowały ją bardziej zalegające na półkach książki. Trochę mnie to rozdrażniło.

- Szybko zauważyłaś. - Zakpiłem. - Dlatego, że twoja wypłata będzie różna, w zależności od powierzonych ci zadań. Przykładowo za tydzień lenistwa dostaniesz z pewnością mniej, niż za przyszły, kiedy to obskoczymy wielki bankiet. Ale nie martw się...

- Wielki CO? - Odwróciła się do mnie gwałtownie. O, zainteresowała się.

- Bankiet w Mediolanie. Spokojnie, kupimy ci jakąś suknię. Pójdziesz tam jako moja partnerka, ponieważ nikt nie wie, kim naprawdę jesteś. W ten sprytny sposób będę miał ciebie i Paolo blisko. Będę czuł się całkiem zabezpieczony.

- Wróćmy do sukni... - Była widocznie zaniepokojona.

- I szpilki. - Zakpiłem znów, taksując ją ostentacyjnie spojrzeniem od stóp do głowy. Wiem, że zrobiłem to już wcześniej kilka razy, ale teraz w moim zamiarze leżało, by to zauważyła.

- To się jeszcze zobaczy. - Odwróciła się na pięcie i wyszła.

Zapaliłem papierosa i uśmiechnąłem się do siebie.

BodyguardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz