Rozdział 9

229 7 2
                                    

Wściekła wbiłam się do pokoju, w którym miałam zamieszkać od dzisiaj. Okej, nie było aż tak dramatycznie, bo chwilę wcześniej spędziłam kilka minut na zorientowanie się, która to dokładnie sypialnia, co pozwoliło mi odrobinkę ochłonąć.
Jednak nie do końca. Prawie się poryczałam. Byłam typem dresiarza - sportowca, a ostatni raz w takiej balowej sukni wystąpiłam chyba na studniówce. Od szpilek zdecydowanie wolałam obcas. Czy on chciał mnie zabić?
Weszłam do przyległej do mojej sypialni łazienki. Oprócz toalety mieściła się tu niemała wanna z dyszą umożliwiającą efekt jacuzzi. Bosko! Już wiem, czym się zajmę wieczorem. Na zlewie ktoś przygotował mi szczoteczkę do zębów (nową, jeszcze w opakowaniu) oraz pastę. Opłukałam na razie tylko twarz wodą i wytarłam w leżący obok śnieżnobiały ręcznik.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Myślałam, że to może Domenico; że stwierdził, iż bankiet nie jest jednak takim super pomysłem, a już na pewno nie szpilki dla mnie. Za drzwiami stała jednak pokojówka Terrazino, którą poznałam jeszcze na początku. Była młoda i ładna. Alicia, bo tak miała na imię, przyniosła mi kilka rzeczy, które, jej zdaniem, mogły mi się przydać. Przyznaję, że spadła mi z nieba. Posturę miała zbliżoną do mojej, nie było więc problemu, bym wcisnęła się w jej ubrania, wsród których znalazłam piękną suknię balową i... szpilki.

- Bedziesz musiała nauczyć mnie w nich chodzić. - Uśmiechnęłam się do nien szeroko.

Dziewczyna odpowiedziała tym samym. Jej angielski nie był na najwyższym poziomie, ale było pewne, że się dogadamy.

Dni mijały mi szybko, głównie na treningach, poznawaniu posiadłości i lekcjach chodzenia na pieprzonych szpilkach, prowadzonych przez nieocenioną Alicię. Moja nowa włoska przyjaciółka okazała się rownież skarbnicą okolicznych plotek, a od tych na całej Sycylii aż huczało. Niespodziewanie dla mnie samej, to ja je wywołałam.

- Każdy wiedział, że Domenico... to znaczy pan Terrazino... - Poprawiła się szybko, aż się zaśmiałam.

- Każdy wiedział co? - Dopytywałam.

- Przywiózł kobietę z Polski. Nikt nie wie, kim naprawdę jesteś, w dodatku na bankiet zapowiedział się z tobą. Musisz zrozumieć. Mamy zakaz mówienia o tobie, w sensie, że jesteś szefową jego ochrony. Nasz milczenie rodzi kolejne plotki. Dodatkowo fakt, że na takie imprezy nigdy nie szedł w towarzystwie kobiety.

- Jak to? - Ze zdziwieniem uniosłam brwi. Byłam przekonana, że taki facet na każdej imprezie pokazywał się w innym towarzystwie.

- Domenico miał kilka kochanek... ale nigdy nie zabierał ich na przyjęcia. - Alicia zagryzła wargę, jakby chciała coś dopowiedzieć, ale się wstydziła.

- Al...? - Spojrzałam na nią ze śmiechem. - Mów.

- Ludzie plotkują, że Domenico naprawdę się zakochał. - Dziewczyna spuściła wzrok.

Roześmiałam się głośno. „Zakochany Domenico Terrazino" brzmiało jakoś niedorzecznie, a „Domenico Terrazino zakochany w Karolinie Linkiewicz" brzmiało wręcz absurdalnie. Z rozbawieniem opowiedziałam Alicji o mojej pierwszej rozmowie z nim i o tym, jak uznałam go za szowinistę, seksistę i ogólnie „stę". Dziewczyna śmiała się, ale po chwili spoważniała.

- Uważaj Karo - powiedziała. - Ludzie wierzą, że jesteś jego kobietą. To ściąga na ciebie jego wrogów, a oni są naprawdę niebezpiecznymi ludźmi.

Teraz i ja spoważniałam. Zupełnie umknął mi fakt, że jako kobieta włoskiego mafiosa mogę sama mieć kłopoty. Chyba więc całe szczęście, że w wychodzeniu z nich jestem wręcz mistrzynią.

Przez te kilka dni zupełnie mijaliśmy się z Domenikiem. Przelotnie widywaliśmy się na śniadaniu, ale wracał późno, gdy zazwyczaj już spałam. Nie narzekałam jednak na nudę, przygotowywałam nasz wyjazd do Mediolanu, dogrywałam szczegóły na podstawie wszystkich danych przekazanych mi przez Paolo na temat naszej destynacji.
W przeddzień wyjazdu siedzieliśmy przy stole na wielkim ogrodzonym pięknymi czerwonymi różami tarasie i pałaszowaliśmy śniadanie. To miał być luźny dzień, w planie miałam tylko trening, także Domenico chciał poćwiczyć trochę na siłowni, a Paolo zamierzał wybrać się do Taorminy, by odebrać garnitury z czyszczenia oraz odwiedzić swoją dziewczynę.

   - Chciałbym, żebyśmy spotkali się po śniadaniu w bibliotece - odezwał się Terrazino. Był całkiem wyluzowany, ubrany w spodnie od dresu i szarą koszulkę na ramiączkach, dzięki czemu mogłam podziwiać jego naprawdę dobrze zbudowane ramiona. - Karolina przedstawiłaby cały plan naszej wizyty w Mediolanie, byśmy mogli dobrze się do tego przygotować.

   - Jasne. - Zgodził się Paolo. - Czy po spotkaniu będę mógł jechać do Taorminy?
  
   - Oczywiście. - Terrazino uśmiechnął się i spojrzał na mnie. - My potrenujemy.
  
   - Chcę zrobić tylko jeden workout cardio... - Zaczęłam, ale Domenico uniósł rękę w geście przerwania mojej wypowiedzi.
 
   - Potrenujemy nasz taniec - rzekł spokojnie.

   - Co?! - Ja nie byłam spokojna. - Domenico, ja nie mam zamiaru z tobą tańczyć. Ani dziś, ani na tym bankiecie.

   - Może jednak zostanę. - Paolo uśmiechnął się szeroko, nakładając sobie jeszcze jedną porcję łososia i obserwując nas z żywym zainteresowaniem.

   - Nie - powiedzieliśmy z Domenico jednocześnie. Przynajmniej w czymś się zgadzaliśmy.

   - Wygląda na to, że będziesz ze mną tańczyć, czy tego chcesz, czy nie. - Domenico uśmiechnął się szelmowsko. - To bankiet charytatywny, muszę się na nim pokazać w ten sposób. Nietaktem byłoby, gdybym nie zatańczył z towarzyszącą mi kobietą. Niektórzy też mogliby zacząć węszyć.

     Z niechęcią musiałam przyznać mu rację. Jakkolwiek by nie było, musiałam z nim zatańczyć. Czy jednak naprawdę musiał się przy tym tak głupio uśmiechać? Nie potrafiłam tańczyć. Na imprezach pilnowałam raczej, żeby nie zawaliły się ściany, niż królowałam na parkiecie. Teraz musiałam to zrobić, w dodatku w szpilkach. Odczuwałam przerażenie.


     Po obfitym śniadaniu udaliśmy się do biblioteki, wciąż mojego ulubionego, obok siłowni, pomieszczenia w tym domu. Przedstawiłam chłopakom plan wizyty w Mediolanie, a Domenico zaakceptował go dość szybko, wdrażając jednak jedną korektę: powinnam w miarę możliwości nie odstępować go na krok. Czy to jest do zrobienia? Na pewno w praniu wyjdzie wszystko.
     Spotkanie minęło szybko, a po nim, zgodnie z umową, Paolo pojechał do Taorminy. Od razu po wyjściu młodego Włocha z biblioteki Domenico zamknął za nim drzwi na klucz.

   - Nikt nie będzie nam przeszkadzał. I nie będziesz musiała się wstydzić - wytłumaczył Terrazino.

   - I tak się wstydzę. - Westchnęłam. Ostatni raz tańczyłam poloneza na balu maturalnym modląc się, żebym się nie wywaliła i nie zrobiła z siebie totalnego pośmiewiska.

   - Nie masz czego. - Domenico uśmiechnął się uspokajająco i ujął mnie za jedną dłoń, jednocześnie obejmując mnie w pasie. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Na chwilę wstrzymałam mimowolnie oddech i przeklęłam samą siebie. Wiedziałam, ze Domenico to zauważy. Nie pomyliłam się. Mężczyzna uśmiechnął się tryumfalnie.

   - Najpierw bez muzyki. Same kroki - powiedział i nie czekając na moją odpowiedź zaczął prowadzić mnie w tańcu. Obserwował przy tym bardzo uważnie każdy mój ruch, mimikę, uśmiech. Nie czułam się pewnie, bardzo się stresowałam.

   - To bez sensu, Domenico. - W końcu wyrwałam się z jego objęć. - Poprowadzisz mnie na balu. Co będzie, to będzie. Teraz nie chcę się tym zadręczać.

     Wychodząc z pomieszczenia czułam na sobie jego przeszywający wzrok.

BodyguardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz