Rozdział 6

239 10 0
                                    

DOMENICO

     Byłem pewien, że ta dziewczyna podpisze kontrakt. Okej, może nie na sto procent, ale tak na dziewięćdziesiąt dziewięć. Fakt, musiałem uciec się do małego kłamstwa, że Moron będzie musiał spłacić nieudaną transakcję, ale cel uświęca środki. A ja musiałem mieć u siebie tą naprawdę niezłą w swoim fachu dziewczynę.
     Lubiłem jej urodę, chociaż była raczej taką typową koleżanką z ulicy, ale imponowała mi. Żeby nie było - nie mam przecież zamiaru z nią romansować, choć coś niewytłumaczalnego mnie do niej ciągnie. Nie była śliczna, jak na przykład ta stewardessa, która mogłaby mi zrobić loda. Przydałoby się nieco rozrywki. Teraz, kiedy wiedziałem, że Karolina Linkiewicz jest już moja, byłem spokojniejszy. Trochę się zdziwiłem widząc jej datę urodzenia. Jest sześć lat starsza ode mnie, a wygląda na dobre kilka lat młodszą. To pewnie krótkie włosy i wesołe usposobienie. Nieczęsto da się mnie naprawdę rozśmieszyć, a jej się udawało. Poza tym Paolo mocno ją polubił. Z początku przyznaję, że zazdrościłem mu tej zażyłości i łatwości w nawiązywaniu kontaktów, szczególnie z nią. Mi nie poszło najlepiej. Trochę co prawda się poprawiło od pierwszego telefonu, ale i tak dziewczyna trzyma dystans. Może we Włoszech się rozluźni. W końcu Europą południowa tak właśnie działa...
     Spojrzałem na nią. Zasnęła. Wygladała tak... łagodnie. Coś ścisnęło mnie w dołku. Ta dziewczyna nie była w ogóle w moim typie, jeśli chodziło o urodę. Czemu więc nie mogę przestać się na nią gapić?
     Nagle w głośnikach odezwał się głos naszego pilota informujący o podchodzeniu do lądowania. Karolina przebudziła się, a ja szybko odwróciłem głowę w drugą stronę, żeby nie zorientowała się, że na nią patrzę. Debil!

BodyguardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz