Skyrius XXIX

213 17 5
                                    

Tym razem spokojna noc nie zwiastowała spokojnego dnia. Ostatni raz denerwowałem się tak, kiedy stałem na londyńskim lotnisku, w oczekiwaniu na samolot do New Hope. Byłem wtedy tak samo przerażony i podekscytowany jak teraz. Jedyna różnica polegała na tym, że wtedy byłem sam, zdany tylko i wyłącznie na siebie. W głębi serca wiedziałem, że przyjazd w to miejsca zmieni moje życie i dokładnie tak właśnie się stało. Pierwszy raz w życiu czułem się, że jestem na swoim miejscu, z ludźmi na których mi zależy. Po odejściu Madison zapomniałem jakie to uczucie jest wspaniałe, ale właśnie dziś nadejdzie ten dzień, w którym odzyskam to co straciłem przed laty.

Rozmyślając tak i zagłębiając się we własnych myślach, przyglądałem się jedzącemu kanapkę Louisowi oraz siedzącej przy lusterku Eleanor. Stwierdziła ona, że jeżeli ma wyrwać Austina, to musi wyglądać minimum jak milion dolarów. Znalazła sobie jakąś błyszczącą spódniczkę i bluzkę z głębokim dekoltem, w której wyglądała moim zdaniem niezbyt korzystnie, ale ja się na tym przecież nie znam. Austinowi i tak poleci ślinka na jej widok, a to przecież najważniejsze.

- Eleanor, nie maluj się już, bo tego nie zmyjesz - Louis, który razem ze mną czekał na szykującą się Eleanor, zaczynał mieć już powoli dość czekania.

- Mamy czas, a ja muszę dobrze wyglądać. Louis, dodał byś coś jeszcze? - spytała.

- Ja bym rozpuścił włosy na twoim miejscu, żeby ci było mniej dekolt widać, bo jak będziesz od początku taka odkryta, to mu się szybciej znudzisz - uśmiechnąłem się do niezadowolonej brunetki, która przewróciła jedynie oczami na moje słowa.

- Harry ma racje. Austin wygląda na takiego, który lubi odkrywać, a nie mieć podane wszystko na tacy - uśmiechnął się do mnie, a ja spojrzałem na zdegustowaną Calder.

- Widać, że wy jesteście stąd, bo nie wiecie co podnieca hetero. A poza tym, to nie zamierzam iść z nim do łóżka, więc nie wiem co on ma niby takiego odkrywać - zapięła marynarkę, chwyciła torebkę i ruszyła bez słowa przez drzwi w stronę samochodu.

Całą trójką ruszyliśmy pod apartament bogacza. Plan był dość prosty. Ja zostaje na zewnątrz i czekam aż Madison wyjdzie z budynku, później wychodzi Louis i na końcu Eleanor. Jedzie ona własnym samochodem, więc raczej bez większego problemu uda jej się odjechać, żebyśmy nie musieli już dłużej na nią czekać, a pojechali najszybciej jak to tylko możliwe do New Hope, aby Madison mogła złożyć swoje zeznania. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli i wieczorem wypijemy wszyscy razem zwycięskiego szampana.

- Trzymaj - wiem, że jestem zestresowany, ale do cholery po co Louis daje mi paczkę papierosów???

- Po co mi to? - spytałem, przyglądając się opakowaniu.

- Udawaj, że palIsz, żeby to, że stoisz przed blokiem nie było podejrzane - no chyba go coś boli, że ja to zrobię.

- Nie będę palił papierosów, bez przesady Louis. Usiądę na ławce i będę udawał, że rozmawiam przez telefon. Tyle wystarczy - spojrzałem na niego zmieszany.

- No dobrze, to powodzenia. Ja już idę, bo Eleanor stoi już przed windą - Lou dał mi buziaka i pośpiesznym ruchem ruszył w stronę bloku.

Trochę niechętnie, ale usiadłem na jednej z przydrożnych ławek i zacząłem udawać rozmowę przez telefon. Wydawało mi się, że kompletnie mi to nie wychodzi, ale wszyscy, którzy mnie mijali wcale nie zwracali uwagi na to co robię. Nie chciałem palić papierosów, bo zawsze wydawało mi się to takie ohydne i uzależniające gorzej niż alkohol. W mojej głowie pojawiła się jedna, bardzo istotne myśl. O czym będę rozmawiał, kiedy będę sam na sam z Madison czekał, aż Louis do nas dołączy? Wypytać ją jak tu trafiła czy może lepiej nie zaczynać w ogóle tego tematu? Chciałbym, żeby było dobrze, a czuje, że istnieje bardzo duża szansa na to, że wszystko zniszczę. Przez te lata wiele rzeczy się zmieniło. Ja się zmieniłem, Madison również, a uczucie miedzy nami wręcz wyparowało...

Area For No-Straight | Larry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz