Skyrius XVIII

323 28 20
                                    

Nie zastanawiając się zbyt długo ruszyłem w stronę Tomlinsona. Nie wiem co miałem w głowie idąc w jego kierunku, ale na szczęście w porę zdążył złapać mnie Niall, który wręcz się na mnie rzucił, przez co obaj skończyliśmy w jakimś olbrzymim krzaku z kolcami, które wbijały nam się dosłownie wszędzie. Jednak mimo bólu czułem się usatysfakcjonowany, bo z tej odległości wyraźnie słyszałem wszystko to co Louis mówi do swojego rozmówcy.

- Człowieku ile razy mam ci tłumaczy, że o wszystkim dowiedziałem się od Caroline!? - na kogo on tak się drze? - Tak, to ta lekarka co go leczyła... Skąd mam wiedzieć, o której zmarł? Człowieku ja wiem tylko tyle co ty... Tak, Damien Aristow się przekręcił i już niedługo cały świat będzie o tym wiedział... No przecież ja byłem cały dzień w ratuszu, zaraz tam pojadę...

- Harry, czy ty słyszałeś to samo co ja??? - Niall spojrzał na mnie jednocześnie przerażony i zafascynowany.

- Tak, Damien Aristow nie żyje i co w związku z tym? - spojrzałem na niego zmieszany. Czemu my nadal siedzimy w tym krzaku?

- Teraz każdy prezydent z głównych miast musi powołać jakiegoś przedstawiciela lub siebie samego do wyborów, chyba że Aristow w testamencie napisał komu chciałby przekazać władzę to wtedy ta osoba również bierze udział w wyborach.

- No to ciekawie, ale chyba nie mamy co przeżywać wyborów, do których na pewno pozostało jeszcze sporo czasu, kiedy mamy do załatwienia bieżące sprawy. Pamiętasz jeszcze o swojej dzisiejszej randce z Davidem? - podniosłem sugestywnie brwi, na co blondyn szturchnął mnie w ramię, rozbawiony.

- To będzie tylko kolacja i uwierz mi, że na ten moment to prędzej zacząłbym chodzić z napalonym Malikiem lub zboczonym Payne'm, niż z nim - przewróciłem jedynie oczami na jego słowa, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że chłopak nadal czuję coś do swojego byłego chłopaka i jest on mu w stanie wybaczyć wszystko, jeżeli tamten go po prostu przeprosi.

Spakowaliśmy szybko wszystkie rzeczy i ruszyliśmy w stronę wyjścia z parku, bo wbrew moim przeczuciom, chmury nadciągające od strony Bałtyku jednak przyniosły deszcz, który coraz mocniej zaczynał kapać na nasze głowy. Niall, postanowił zabrać wszystko i pójść do domu, a później postanowił poprosić Rashel, aby ta zawiozła go na spotkanie. Ja za to ruszyłem w przeciwną stronę, bo zamierzałem odwiedzić Ariela, który nadal nie odpisał na moją wiadomość.

Idąc do mieszkania Ariego przyglądałem się wszystkim budynkom i rozglądałem we wszystkich kierunkach, aby bez zbędnego gubienia drogi dotrzeć do celu. Pogoda zaczynała się coraz bardziej psuć, przez co moja widoczność stała się ograniczona ze względu na ciemne chmury, które już całkowicie zasłoniły słońce. Kiedy znalazłem się obok sklepu, w którym to wczoraj chłopak robił zakupy,poczułem ulgę, że idę w dobrym kierunku i jestem już naprawdę blisko. Gdy zobaczyłam blok Ariela, nagle zadzwonił do mnie telefon. Pośpiesznie wyjąłem komórkę z już i tak przemoczonej kieszonki i spojrzałem na jej wyświetlacz. Numer był nieznany, ale kiedy przyjrzałem się jego cyfrom przypomniałem sobie o tym, że identyczny był na tej tajemniczej karteczce, którą podniosłem wczoraj przy sklepie.

Czułem jak robi mi się zimno, a moje ciało przechodzi przerażający strach. Nie zastanawiając się rozłączyłem połączenie, a dosłownie sekundę po tym usłyszałem jak piorun uderza w morzę, a było to tak głośne, że aż podskoczyłem. Rozejrzałem się wokół czy nikogo nie ma oraz czy nikt mnie nie obserwuje, ale na moje szczęście, lub też nie szczęście, nikogo nie zauważyłem. Pośpiesznym krokiem wszedłem całkowicie przemoczony do bloku, w którym mieszka mój współpracownik. Chwilę później stanąłem pod jego drzwiami i dosyć mocno w nie zapukałem oraz poprosiłem, żeby chłopak mnie wpuścił. Ku mojemu zaskoczeniu, niespełna minutę później usłyszałem głos chłopaka, mówiący, abym wszedł.

Area For No-Straight | Larry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz