Rozdział 2 [odświeżony]

225 13 6
                                    

26 Czerwca 1976

  Od rana czuła się naprawdę źle. Nie dość, że obudziła się    już po piątej rano i nie mogła zasnąć, to miała wrażenie, że    bolą ją wszystkie mięśnie. Jej rodzice odkąd tylko wstała    obchodzili się z nią wręcz jak z jajkiem, co strasznie irytowało szatynkę. Całe szczęście nie trwało to długo, bo już przed dziesiątą oboje byli w pracy. A więc została w domu sama z    Jamesem i Syriuszem. To z kolei wcale jej nie pocieszało. Nie miała siły na jakieś ich durne żarty, a nie sądziła, żeby ot tak sobie odpuścili. Jedynym plusem dzisiejszego dnia jak na razie była chyba pogoda. Od rana padało i było chłodno, wręcz idealnie, żeby przesiedzieć calutki dzień w ogromnym swetrze. Co za tym idzie, nie musiała się bać, że któryś z chłopaków zobaczy    jej blizny. A przynajmniej tych na ciele.

  Około godziny dwunastej, kiedy w domu nadal panowała cisza,    postanowiła wyjść ze swojego pokoju i zejść na dół, żeby    zobaczyć co się dzieje. Nie było opcji, żeby jej brat i jego    przyjaciel jeszcze spali. Jakieś półtorej godziny temu słyszała    jak próbują zrobić w kuchni śniadanie. Szczerze trochę bała    się tam schodzić, nie wiedziała czego może się spodziewać w  kuchni. Tym bardziej, że byli nienaturalnie jak na siebie cicho. Szła powoli przez korytarz i kiedy chciała już mijać salon i iść    dalej, usłyszała rozmowę pozostałej dwójki domowników.

    - Myślisz, że on się jeszcze do mnie odezwie? – usłyszała    cichy głos bruneta. Vivienne zaczęła się zastanawiać o kogo    może chodzić. Czy Syriusz miał na myśli Regulusa? Chciał się z    nim pogodzić?

    - Nie wiem Łapo, zjebałeś po całości i    nie... – zaczął jej brat, ale Black szybko mu przerwał. Czyli    jednak to nie o Regulusa chodzi pomyślała. Mogła się tego    spodziewać, ich relacja stawała się tylko coraz to gorsza.

    - Tak wiem, nie dziwisz się Remusowi. Ile razu mam przepraszać?    Przecież nie zrobiłem tego celowo, gdyby smark tak nie węszył    nie byłoby żadnego problemu – odpowiedział. Vivienne, mimo że    nie widziała miny chłopaka domyślała się, że jest    zdenerwowany. Przynajmniej na takiego brzmiał.

    - Denerwując się na pewno nic nie poprawisz. Remus jest na Ciebie    zły, ale nie poddawaj się. W końcu Ci przebaczy.

    - A jeśli tego nie zrobi? Przeze mnie jego problem mógł się    wydać. Gdybym nie był taki durny i umiałbym trzymać język za    zębami, to nie byłoby żadnego problemu i dzisiaj moglibyśmy z    nim być. A tak to on nie chce już naszej pomocy. Przeze mnie!

    - Syriusz opanuj się. Lunatyk jest teraz zły, ale mogę się    założyć, że jak wrócimy do szkoły to będzie już lepiej. I    proszę cię nie drzyj się tak. Viv chyba śpi, obudzisz ją – powiedział spokojnie James. Dziewczyna słysząc to, lekko się    zmieszała. Od kiedy jej brata interesowało to czy ktoś ją obudzi czy nie? – już wczoraj wyglądała dość słabo, więc niech chociaż sobie pośpi.    

    - Właśnie co do twojej siostry. Zauważyłeś jej blizny na  twarzy? – spytał ciszej brunet, ale mimo to dziewczyna i tak    doskonale go słyszała. I w tym momencie zaczęła się trochę stresować. Co jak Syriusz coś podejrzewa? – One są praktycznie    takie same co te Lunatyka. No może ma ich mniej, ale nadal. Mówiła, że kot ją podrapał, ale nie chce mi się w to wierzyć – dodał    a dziewczyna momentalnie zamarła. Czyli jej nie uwierzył. Teraz  zaczną się pytania, tego najbardziej nie chciała. Zastanawiało ją też jedno, a raczej jedna osoba. Ich przyjaciel Remus, bo po    ich rozmowie wywnioskowała, że są przyjaciółmi. Czy on był wilkołakiem? Albo chociaż czy był tylko zarażony likantropią tak jak ona? Chciała poznać odpowiedź, nawet teraz, ale wiedziała, że nie może ot tak wejść do salonu i o to spytać.    Nie powiedzieliby jej, to był zbyt delikatny temat, żeby ot tak o nim gadać.

till death do us part // huncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz