Rozdział 3 [odświeżony]

192 15 12
                                    

29 czerwca 1976

       

   

Dwójka nastolatków leżała na łóżku wtulona w siebie. W końcu  po kilku miesiącach rozłąki mogli się normalnie spotkać. Porozmawiać twarzą w twarz, przytulić się do siebie. Podczas    roku szkolnego nie czuli tak tej rozłąki, dopiero kiedy dzisiaj się spotkali, zdali sobie sprawę, jak za sobą tęsknili. Dziewczyna, mimo że od rana nie mogła doczekać się spotkania z chłopakiem, to w chwili kiedy stanęła pod jego domem, zaczęła naprawdę się stresować. Nie dlatego, że spotka jego matkę. W końcu ani Walburgi, ani Oriona nie było w domu. Bała się reakcji    chłopaka na jej wszystkie blizny i na całą jej przypadłość. W końcu to było ich pierwsze spotkanie po całym tym incydencie. Chłopak w listach zapewniał ją, że nic się między nimi przez    to nie zmieniło, jednak ona i tak bała się jak będzie wyglądało to pierwsze spotkanie. Na szczęście wszystkie jej obawy dotyczące tego okazały się mylne. Chłopak ani trochę nie zmienił swojego nastawienia względem niej. Z bliznami czy bez nadal była dla niego tą samą Vivienne Potter, w której się zakochał.

    - Więc mówisz, że mój wspaniały braciszek kazał Ci zakończyć znajomość ze mną? - spytał brunet, głaszcząc dziewczynę po ramieniu. Ta tylko przytaknęła cicho, przekręcając się w stronę    chłopaka. Od tamtego dnia minęły dwa dni i ani James, ani Syriusz nie ruszyli już tematu Regulusa. Vivienne to nie przeszkadzało, nie chciała się z nimi kłócić. Tym bardziej że zdawała sobie sprawę, że oboje szybko nie odpuszczą. Odsunęła się lekko od niego i podparła się ręką o brodę.

    - To trochę śmieszne wiesz? Bo ma takie samo zdanie co wasza matka. Tylko ona tobie kazała skończyć tę znajomość, nie mi – odpowiedziała, śmiejąc się cicho.

    - Było mu o tym powiedzieć, od razu by zmienił zdanie –  powiedział, powstrzymując się od śmiechu. Dziewczyna natomiast znowu się zaśmiała. Brunet miał całkowitą rację, gdyby    Syriusz wiedział, że ma takie samo zdanie co jego okropna matka, od razu by je zmienił, byleby zrobić jej na złość.

    - Taaak, jeszcze sam by mnie przyprowadzał tutaj.

    - Słońce nie rozpędzaj się tak. Syriusz w tamte wakacje jak się wyprowadzał, powiedział, że nigdy tu nie wróci – odpowiedział ponuro chłopak. Mimo że nie miał dobrych kontaktów ze starszym bratem, to bolało go to, że ten tak po prostu go zostawił. Może było to trochę samolubne z jego strony. W końcu Syriusz nie miał tu łatwo, ale to nie była tylko wina rodziców. Regulus zawsze mu powtarzał, żeby się czasem zastanowił, co mówi, żeby odpuścił sobie chamskie komentarze, ale ten nigdy go nie słuchał. Wolał głośno mówić o tym, co myśli, przez co często obrywał od matki. Oczywiście jego gadatliwość i chęć zrobienia matce na złość nie usprawiedliwiały jej zachowania względem niego. Ale gdyby ten odpuścił sobie swoje komentarze, to na pewno nie miałby w tym domu tak źle.

    - Od tamtych wakacji ani razu tu nie był? - spytała, podnosząc się do pozycji siedzącej. Chłopak westchnął głośno.

    - Ani razu i nie sądzę, żeby to się zmieniło. Słuchaj, wiem co zaraz powiesz, że powinienem z nim porozmawiać, ale to nic nie da.    Próbowałem we wrześniu i prawie skończyłem ze złamanym nosem – powiedział, również siadając.

    - Ale...

    -  Nie Viv, nie ma żadnego, ale. On sam tak zdecydował. Skoro nie chce rozmawiać, to ja nie będę się prosić. Temat skończony –  powiedział oschle, przecierając twarz dłońmi. Dziewczyna przez chwilę siedziała w ciszy. Zastanawiała się, czy jest sens ciągnąć dalej tę dyskusję, czy może lepiej odpuścić. - Nie bądź na mnie zła, po prostu nie chce o tym rozmawiać – dodał, przysuwając się bliżej niej. Kiedy ta znowu nic nie    odpowiedziała, złapał dłonią za jej podbródek, tak żeby na niego spojrzała. - Vii proszę Cię. Nie chce się z tobą kłócić, tym bardziej z powodów moich relacji z Syriuszem.

till death do us part // huncwociOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz