odznaka | mystrade

172 11 2
                                    

— Odznaka, mój drogi.

Lestrade obrócił się, automatycznie sięgając do paska; pod palcami znalazł jednak tylko puste miejsce. Westchnął.

— Jak długo jej nie miałem?

— Od dziesiątej rano do trzynastej, kiedy wyjąłem ją z kieszeni Sherlocka, oraz do teraz, kiedy ci ją zwracam. — Mycroft uśmiechnął się lekko, wyraźnie zadowolony. Tak naprawdę odznaka zostałaby zwrócona tak czy inaczej, po prostu bawiła go mina młodszego brata, gdy ten zdawał sobie sprawę z zostania okieszonkowanym i nawet tego nie zauważył. — Nie ma za co. — Jasne oczy rozbłysły.

— Jasne. Powinienem ją chyba trzymać na smyczy — Greg przypiął odznakę i uniósł głowę; lekki rumieniec osnuwał jego policzki. — Albo nie wpuszczać Sherlocka na miejsca zbrodni. Rozwiązywałby sprawy zdalnie, może by się nie nudził aż tak.

— Zasugeruję mu to. Krzywo sobie przypiąłeś — zauważył Mycroft, podchodząc, po czym poprawił odznakę, przekrzywioną może o milimetr. Przez chwilę mimochodem wygładzał materiał marynarki partnera, aż wreszcie uniósł wzrok i na chwilę zawiesił go na wpatrzonych w siebie, łagodnych oczach. Zawsze mu się podobały, ciepłe, troskliwe, ładnie okolone ciemnymi rzęsami, jaśniejsze lub ciemniejsze w zależności od nastroju, czasem przejrzyste i ostre. — Teraz lepiej.

— Nikt nie zwróciłby na to uwagi. Ale dziękuję. —Greg uśmiechnął się, rozczulony. Wiedział w duchu, że to poniekąd uroczy, bardzo holmesowy sposób okazywania troski, ale umawiając się z uosobieniem brytyjskiego rządu — jego sensowniejszych decyzji, oczywiście — sam się na to pisał.

Nie zamieniłby się za nic w świecie, nawet jeśli ceną za to było ciągle podkradanie mu odznaki i boleśnie długie okresy nieobecności Mycrofta.

Oparł się o biurko, nie spuszczając wzroku z szatyna, i dyskretnie zacisnął palce wokół leżącego na skraju biurka, eleganckiego pióra. Mycroft zawsze miał zapasowe, tak działała jego zapobiegawcza, pedantyczna natura, więc to właściwie będzie mały, niewinny psikus.

— Muszę iść. Śledztwo się samo nie poprowadzi. Wróć wieczorem do domu, dobrze? O normalnej porze — zaznaczył, zanim Holmes zdążył mu przypomnieć o ich różnej definicji wieczoru. — Najpóźniej o dziewiątej.

— Wrócę. A teraz oddaj mi pióro, pozostałe mają niebieski atrament. — Mycroft wyciągnął w oczekiwaniu dłoń, rozbawiony zachowaniem Lestrade'a.

— Przynajmniej próbowałem. Kocham cię — mruknął, odkładając je na miejsce, i przez chwilę ściskając lekko dłoń, której palce tak ładnie pasowały do tych jego.

— Też cię kocham. Odznaka. — Mycroft uśmiechał się diabelsko, i podał mu ją. Odruchowo sięgnął tam, gdzie jeszcze przed chwilą wisiała; jakimś cudem ten szaleniec zdążył ją odpiąć, a Greg nawet nie zauważył. — Pilnuj jej.

— Na szczęście nikt inny nie próbuje mi jej zabrać.

— Oczywiście, inaczej szukalibyśmy jej po całym Londynie.

buzi

𝐭𝐡𝐞 𝐠𝐚𝐦𝐞 𝐢𝐬 𝐨𝐧. sherlock bbc scenesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz