Jak długo?

2.8K 26 16
                                    

Mijali się. On nie mógł na nią patrzeć. Cały czas miał w głowie słowa, które usłyszał od niej przez telefon, gdy był w areszcie. Prawda, że zawiódł na całej linii, prawda że przez cztery lata ją okłamywał w sprawach firmy, a przez to zdarzało się, że w innych kwestiach, ale przecież nie zdradza jej i nie zdradzi, bo ją kocha. A ona? Jak długo go zdradza? Ile czasu trwa jej romans z Arturem. Marek nie ma nawet siły o tym myśleć. Od kilkunastu dni nie przespał ani jednej nocy. Dręczą go koszmary, a ich głównym bohaterem jest jego własna żona w objęciach doktorka.

Wychodzi z pokoju gościnnego i postanawia iść do kuchni napić się wody. Zatrzymuje się w połowie drogi, bo widzi, że przy blacie kuchennym siedzi, jeszcze jego żona. Jest cała zapłakana. Marek nie ma siły patrzeć jak płacze, mimo że zraniła go i... i złamała mu serce. Odwraca się i ponownie kładzie się. Znowu nie zaśnie...

- Kuba, Julka! Śniadanie! - słyszy głos swojej żony. Jeszcze kilka godzin temu była w kompletnej rozsypce. Czy naprawdę tak bardzo umiejętnie potrafi maskować swoje uczucia? No tak, są dzieci - ich dzieci, a ona zrobi wszystko, by nie odczuły tego co dzieje się w ich małżeństwie.
- A tata? - pyta jego córka.
- Jak byłam jeszcze 15 minut temu u niego to spał, nie chciałam go budzić - odpowiada Ula - możesz mu powiedzieć, że śniadanie czeka.
Marek słyszy wymianę zdań. Nie wiedział, że to Ula tu zajrzała, udawał, że śpi. Może jednak jej na nim zależy? Stop - nie zmienia to faktu, że go zdradziła, nic tego nie zmieni.
- Tatoooo! Śniadanie! - krzyczy Julka wchodząc do pokoju, gdzie śpi jej ojciec.
- Już, już wstaje - odpowiada i zrywa się z łóżka. Chodź boli go patrzenie na własną żonę, z drugiej strony kocha na nią patrzeć, bo... bo nadal mocno ją kocha. Ma nadzieję, że chociaż przy śniadaniu będzie mógł ukradkiem na nią zerkać. Niestety, gdy wchodzi do kuchni, jej już nie ma.
- A mama gdzie? - pyta niepewnie Marek.
- Spakowała nam drugie śniadanie, przebrała Antosia i pojechała do pracy, ma jakieś ważne spotkanie czy coś.
- Aha - odpowiada zawiedziony Marek, wiedział że jeździ do firmy i walczy dla niego i o niego. W końcu nadal ciążyły na nim zarzuty - na którą macie do szkoły?
- Na 9.00, a później odbierze nas dziadek, bo obiecał, że dokończymy grać w planszówki! - mówi Kuba.
- Mam Was odebrać od dziadka czy zostajecie na noc?
- Jak Ty i mama pozwolicie to zostaniemy na noc - mówi Julka.
- Ja się zgadzam, mama... mama pewnie też - mówi niepewnie Marek.

Po śniadaniu dzieciaki chowają ostatnie rzeczy. Marek ubiera Antosia. Dzięki Uli nauczył się wszystkiego co z dziećmi związane. Od przebierania pieluchy po podgrzewanie mleka.
- Gotowi? - pyta swoje dzieci.
- Gotowi! - odpowiadają Julka i Kubuś, zgodnie chórem.
Wsiadają do auta i zapinają pasy. Przez chwilę jadą w ciszy, aż w końcu spokój przerywa Julka:
- Bez ściemniania tato, jesteś chory?
- Nie, dlaczego? - patrzy zdziwiony w lusterku na córkę.
- Nie śpisz z mamą, mało jesz, jesteś jakiś smutny. Zresztą, nie tylko Ty.
- Jestem po prostu trochę przepracowany, dlatego mama chodzi za mnie do pracy.
- Tato, a może mama jest chora - zaczyna Kuba niepewnie - wiesz, jak mało byłeś w domu, później jak byłeś w areszcie i w szpitalu to mamie strasznie drżały ręce. Ona myśli, że tego nie widzimy, ale ona się zepsuła.
- No, już nie jest taka miękka jak kiedyś, ubrania ma za duże - kontynuuje Julka - je w sumie mniej niż Ty. Nawet jak Kuba zadzwonił po Nadię to się nie wściekała, nie była na mnie zła jak chciałam ubrać sukienkę od cioci Pauliny i...
- Czekaj, czekaj. Kiedy była u Was Nadia?
- No... Wtedy nie wiedzieliśmy, ale jakby tak pomyśleć o tym co teraz wiemy, to wtedy byłeś chyba w areszcie - mówi Kuba.
- Kuba do niej napisał z telefonu mamy, a mama nie wiedziała o tym, bo wiesz tato Kuba się zakochał w Nadii - mówi pewna siebie Julka.
- Yyy i co robiliście? - pyta Marek, trochę zdezorientowany. Nie wiedział o tylu rzeczach. Tylu rzeczy nie zauważył, nie widział dziwnych objawów u Uli, nie spostrzegł, że drastycznie schudła...
- No mama wtedy zrobiła miliony pierogów, a ja oglądałem z Nadią komiksy, które narysowałem. Bardzo jej się podobały! - odpowiada dumny Kubuś. Markowi zaczęło świtać. Przecież po kolacji z Nadią, Ula powiedziała, że Kuba się zakochał w jego asystentce, a on ją tylko wyśmiał, że ma paranoję.
- Dobra, a co z ciocią Pauliną - ostatnie dwa słowa mocno zaakcentował.
- Bo to było tak, że dzień przed przedstawieniem szkolnym przypomniało mi się, że nie mam przebrania wróżki i powiedziałam to mamie. Była akurat w pracy, więc powiedziała, że jak wróci to coś wymyślimy. Ty wtedy chyba akurat byłeś z tą Panią Nadią w delegacji. No i jak wróciła do domu to uszyła mi sukienkę i zrobiła skrzydełka, ale średnio mi się podobała, bo nie błyszczała. Później przyszła ciocia z nową sukienką, piękną, taką różową z mnóstwem cekinów i mamie się chyba zrobiło trochę przykro- mówiła Julka. Marek wiedział, czemu Uli było przykro. Nie była to kwestia, że Julka nie założy sukienki uszytej przez nią, a tego, że Paulina zawsze próbowała się wkupić prezentami, w dodatku teraz też musiała mieć w tym jakiś interes. Wszystko Markowi zaczęło się układać w logiczną całość, pewnie wtedy też Paulina dowiedziała się o Violi, a on bezpodstawnie na nią nakrzyczał przez telefon. Jej wyobraźnia musiała nieźle działać - przecież wcześniej jego telefon odebrała Nadia. Zrobiło mu się jeszcze gorzej, bo nie wiedział już niczego, niczego nie był pewien. Skoro tylu rzeczy nie wiedział, to może nie wszystko jest takie na jakie wygląda?
- A Julka, a wtedy co znowu przyszła ta ciocia Paulina, to chyba było przed Nadią, mówiłaś o tym tacie? - zapytał Kuba.
Marek patrzył na niego zszokowany.
- Aaa, wtedy. Powiem, jeśli tato obiecasz, że nie będziesz na nas zły.
- Nie będę? - odpowiedział niepewnie Marek.
- No bo wiesz, my podsłuchiwaliśmy. Ciocia przyszła z jakimiś prezentami, bo chciała się pożegnać i wtedy mama zaczęła o jakimś rozwodzie mówiła coś w stylu, czekaj, czekaj: " (...) nawet nie znasz imion naszych dzieci i nigdy nam dobrze nie życzyłaś, ale możesz się cieszyć, bo Marek chce się ze mną rozwieść" i coś tam ta ciocia się pytała, czy to przez Nadię. No i dalej nie słuchaliśmy - opowiedziała Julka.
- No ale tato spokojnie, spytaliśmy się mamy i powiedziała, że chodzi tylko o jakieś kolekcje ubrań w firmie - powiedział niczego nie świadomy Kuba.
- Tak, tak. No, jesteśmy na miejscu. Buziak - cmoknął ich w czółka - miłego dnia, w razie co dzwońcie od dziadka.
- Paaa - krzyknęły dzieciaki i pobiegły na lekcje.
Marek został sam z Antosiem i dużą dawką informacji...

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz