Nadzieja

993 25 17
                                    

Po śniadaniu Marek zawiózł dzieci do szkoły, obiecując, że będzie pilnował Uli. Spod szkoły udał się od razu do szpitala. Skierował się na salę, gdzie leżała Ula. Od rana nic się nie zmieniło, zastał ją w takim samym stanie. Żadnej poprawy, żadnego pogorszenia - stan pacjentki stabilny.
Usiadł przy jej łóżku i zaczął opowiadać o tym co działo się w domu.
- Wiesz, mamy bardzo mądre dzieci. Przejęli się,że leżysz tutaj, ale obiecali być grzeczni i że będą pomagać Ali i Józefowi jak ja będę tutaj. Oczywiście dostałem bojowe zadanie opieki nad Tobą - powiedział i uśmiechnął się delikatnie, jednak jego oczy wypełnione były strachem i troską - Ale wiesz, znając ich obietnice, dzień góra dwa wytrzymają, więc musisz się obudzić. Obudzisz się, prawda? - zadał pytanie, na które odpowiedziała mu głucha cisza. Marek zamilķł, nie wiedział co ze sobą zrobić. Tak strasznie się bał, że Ula się nie wybudzi, że coś się stanie, że jej stan się pogorszy. Nie chciał myśleć o tak czarnych scenariuszach, jednak cały czas zaprzątały jego myśli.
Chwycił ją za rękę i kciukiem zataczał małe kółka na jej dłoni. Postanowił, że musi do niej mówić. Przecież musi wiedzieć, że na nią czeka, że jest przy niej.
- Pamiętasz jak dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży z Kubusiem? Wszyscy byli zdziwieni, że tak krótko po ślubie, tak krótko po naszych zawirowaniach, a my staramy się o dziecko, ale wiedzieliśmy, że to jest coś czego pragniemy. Ucieleśnienie naszej miłości. Byłaś strasznie zmęczona, ale zwalałaś to na pracę a ja Tobie wierzyłem. Przecież najlepiej znasz swój organizm. I pamiętasz, jak wróciłaś do domu zapłakana? Naprawdę się przestraszyłem, że stało się coś strasznego. Jak weszłaś do salonu taka przygaszona, nie miałem pojęcia co się stało, a Ty mi oznajmiłaś, że jesteś do niczego, bo przytarłaś nasze auto. Roześmiałem się wtedy, bo dla mnie było to komiczne, ale Ty rozpłakałaś się jeszcze bardziej. Dopiero jak Cię przytuliłem to się trochę uspokoiłaś. Przecież przytarcie karoserii to nie jest powód do płaczu, to było do Ciebie strasznie niepodobne. Kilka dni później, gdy siedziałem w gabinecie Sebastiana, zadzwoniłaś do mnie, żebym przyszedł szybko do Ciebie, do gabinetu. Kiedy wszedłem, stałaś przy biurku szeroko się uśmiechając. Myślałem, że po prostu wynegocjowałaś kolejny, świetny kontrakt, a Ty...- Marek zawiesił głos, bo zdawało mu się jakby to wszystko miało miejsce wczoraj - pokazałaś mi test ciążowy, na którym widniały dwie kreski. Byłem wniebowzięty. Tak bardzo się wtedy cieszyliśmy, a ja normalnie unosiłem się nad ziemią. NASZE dwie pierwsze, wymarzone kreski. A nasze pierwsze wspólne wakacje we trójkę pamiętasz? Ledwo domknąłem bagażnik. Nadal nie wiem jak zmieściliśmy w tamten samochód wózek, tyle walizek, pampersy i wszystkie inne rzeczy. Ale to były udane wakacje nad morzem. Spacery o wschodzie i zachodzie. Cisza i spokój. Tylko nasza trójka, bez problemów, bez hałasu... Jak tylko wrócisz do domu, zaczniemy planować wspólny wyjazd. Musimy się oderwać od tych problemów. Jasne, zganisz mnie, że najpierw musimy ogarnąć firmę, ale będzie warto Ci to zaproponować, bo po chwili się rozśmiejesz, a ja gdy usłyszę twój śmiech będę przeszczęśliwy.

Całemu monologowi Marka przysłuchiwał się dyżurujący lekarz.

- Musi Pan bardzo kochać żonę- powiedział w końcu lekarz. Marek odwrócił głowę w jego stronę.
- Nawet nie wie Pan jak bardzo. Kiedy się obudzi? - spytał.
- W każdej chwili, ale to tez potrwać jeszcze kilka dni, jednak jestem dobrej myśli, zacięta babka z tej Pana żony. Walczyła w czasie operacji jak mało kto.
- Bo dobrze wie, że jakby nie walczyła to byłbym na nią bardzo ale to bardzo zły.
- No tak, czego się nie robi dla ukochanej osoby - roześmiał się - gdyby Pan czegoś potrzebował to proszę dać mi znać  - powiedział lekarz. Gdy miał już wychodzić Marek zapytał go:
- Zna Pan Artura Szczęsnego?
Mężczyzna zawahał się, ale po chwili odpowiedział.
- Tak, znam.
- Czy to on spowodował ten wypadek przed szpitalem?
Lekarz milczał. Widać było, że bije się z myślami.
- Tak podejrzewamy z kolegami. Artur wielokrotnie został przyłapany na posiadaniu niedozwolonych środków, jednak za każdym razem udawało mu się jakoś z tego wywinąć. Nie miał, bynajmniej w tym szpitalu, sympatyków wśród kolegów lekarzy. Nikt za nim nie przepadał. Jeśli to jego wina, to mam nadzieję, że za to odpowie - wyznał mężczyzna i opuścił salę.  W Marku, aż się buzowało. O mało co, Ula nie straciła życia, przez tego gnojka. Telefon milczał, czy śledztwo trwa, a on na pewno bezkarnie szlaja się gdzieś po ulicach Warszzwy. Zginął człowiek, a policja pewnie znowu nic z tym nie zrobi.

Była już godzina 15. Marek musiał pojechać po dzieci. Nie chciał zostawiać Uli, ale nie mógł też zaniedbywać ich szkrabów. Pocałował wciąż nieprzytomną żonę w czoło i pojechał pod szkołę.

- Mili Państwo, no dzień dobry - przywitał się, gdy Julka i Kuba pakowali się do samochodu.
- Cześć tato, byłeś u mamy? - zapytała od razu Julka.
- Byłem.
- I jak się czuje? - dopytał go syn.
- Śpi, chyba wyśpi się za wszystkie niewyspane nocki jak byliście mali - powiedział uśmiechając się do nich, by wiedzieli, że jest dobrze. Nie powinni się niczym martwić.
- Teraz też nie sypiała, a to Antek, a to Kuba- wyliczała Julka.
- Ej! Do ciebie też wstawała- zezłościł się Kuba.
- Dzieciaki, spokojnie - uspokajał ich Marek, prowadząc auto- każdy z nas nie dawał mamie zbytnio spać, ale to nie powód, żeby się o to obwiniać. To jemy dzisiaj na obiad?
- Naleśniki!
- Pizzę!
- Rosół!
- Hamburgery!
- Pierogi!
- Ciastka!
Przekrzykiwali się młodzi Dobrzańscy.
- Dobra, dobra. Mam nadzieję, że Ala co ugotowała, bo mama mnie udusi jak się dowie, że na obiad znowu była pizza.
- Nie udusi- przekonywał Kuba.
- A jak już, to z miłości- powiedziała  Julka.
- Dojedziemy do domu to zobaczymy- zadecydował Marek.

Gdy weszli do domu na stole czekały już racuchy z cukrem pudrem. Dzieciaki od razu pobiegły do stołu, ale Marek zakomenderował, że najpierw porządne mycie rąk.
- Cześć młody- przywitał się Marek, wyciągając Antka z kojca- dałeś babci odpocząć?
- Dał, dał. Był dzisiaj bardzo grzeczny. Jak u Uli?
- Nadal jest nieprzytomna, ale lekarze są dobrej myśli. Po czytaniu bajek dzieciakom pojadę do niej, chyba że macie inne plany?
- Mój drogi, jakie my możemy mieć plany  - roześmiała się- bardzo chętnie posiedzimy z dziećmi, a Ty pilnuj tej naszej Uli. Ale ty też musisz odpocząć- powiedziała Ala.
- I na mnie przyjdzie czas z odpoczynkiem- zapewnił ją Marek.

Po obiedzie Marek pomógł dzieciakom odrobić lekcje. Później grali w trójkę na konsoli. Niby było jak dawniej, a jednak bez Uli to nie było to samo.
- Jak mama wróci do domu to zagramy w czwórkę, dobra? - zapytał Kuba.
- Jasne, że tak. Może zrobimy sobie seans filmowy, co myślicie?
- A zbudujemy fort z poduszek i koców? - Julka spojrzała na ojca błagalnym wzrokiem.
Marek chwilę się zastanowił i westchnął.
- No niech Wam będzie, ale pod warunkiem, że pomagacie później sprzątać. Mama będzie musiała dużo odpoczywać. Umowa stoi?
- Stoi! - odpowiedzieli chórem Julka i Kubuś.
- A kupimy niezdrowe przekąski? - dopytywał Marka syn.
- Najbardziej niezdrowe jakie znajdziemy - roześmiał się i zaczął oboje łaskotać.

Po kolacji Marek uśpił całą trójkę, by Ala nie miała z tym kłopotu.
- Gdybym nie wrócił na noc, to się nie denerwuj - powiadomił ją Marek i pojechał do szpitala.

...

- Cześć skarbie - powiedział do żony i zajął miejsce koło niej - stęskniłem się za Tobą. Nadal śpisz? Wyśpisz się chyba za wszystkie czasy, w sam raz na seans filmowy z dzieciakami. Coś czuję, że jak wrócisz dadzą nam popalić.

Trzymał jej dłoń, na którym lśnił pierścionek zaręczynowy i obrączka. Wspominając dzień zaręczyn zasnął z głową opartą o szpitalny stolik.

...

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz