W końcu

1.9K 28 18
                                    

Marek przygotowywał obiad i co jakiś czas spoglądał na Ulę, która dała się namówić na krótką drzemkę. Cały czas bał się, że to wszystko to jakiś sen, a Ula tak naprawdę nadal jest w szpitalu. Złapał się na tym, że co jakiś czas szczypie się, by upewnić się, że wszystko jest naprawdę. Był naprawdę szczęśliwy, że może jej dotknąć, może ją przytulić, może po prostu być przy niej i czuć jej zapach. Razem dadzą radę, Ula wyzdrowieje i wtedy już naprawdę wszystko wróci do normy.

Pod ich dom przyjechał czerwony samochód. To Ala - przywiozła Julkę i Kubę. Marek uśmiechnął się pod nosem. Wiedział jacy będą szczęśliwi, gdy zobaczą, że ich mama jest cała i prawie zdrowa, ale najważniejsze, że jest w domu.

- Cześć tato! - krzyknął Kuba i wszedł do kuchni, a zaraz za nim też Julka.
- Cześć skarby- odpowiedział im i obdarował ich buziakami w czółka- głodni?
- I to jaaaak. Co dobrego zrobiłeś? - spytała Julka.
- Spaghetti- odpowiedział dumnie Dobrzański. Zdziwił się, że dzieciaki nadal nie zauważyły Uli , ale ona akurat przebudziła się i powoli wstała. Pokazała mu, że nie ma nic mówić- zaskoczy ich od tyłu.
- Ehh, szkoda, że mamy nie ma z nami. Uwielbia spaghetti w Twoim wydaniu. Mówi, że odkąd zamieszkaliście razem, zawsze, by zrobić jej przyjemność przyrządzasz dla niej właśnie spaghetti- powiedziała rozmarzona Julka.  W tym momencie Ula zakryła swoim dzieciom oczy i powiedziała:
- Niespodzianka!
Dzieciaki od razu do niej przylgnęły, lecz na twarzy Uli pojawił się grymas bólu.
- Ej, ej ostrożnie- podział Marek, gdy to zauważył - Mama jest po ciężkiej operacji, więc musicie uważać.
- O kurde, przepraszamy- powiedział Kuba- bardzo Cię boli? Masz wenflon? - spytał, ponieważ nie znosił kroplówek i bardzo źle mu się one kojarzyły.
- Nic nie szkodzi, przecież nie wiedzieliście. Tylko trochę..a i tak, mam wenflon, bo będzie przychodziła Pani i podłączała mi kroplówkę i zmieniała opatrunki, tylko pod takim warunkiem mogłam wyjść ze szpitala - uśmiechnęła się do nich delikatnie.
- Ale już zostaniesz z nami, prawda? - spytał niepewnie Julka.
- Jasne, że tak. Obiecuję.
- Będziemy pilnować mamy- powiedział Marek i 'puścił oko' do swoich pociech- a teraz lećcie umyć łapki i zaraz podaję obiad, no hop, hop.
Dzieciaki pobiegły na górę, a Ula chciała wyjąć z kojca najmłodszego Dobrzańskiego, jednak uprzedził ją w tym Marek.
- Oj nie, nie. Nie będziesz naszego cukierasa nosiła, nie w takim stanie.
-Marek, proszę Cię. Nie przesadzaj- naburmuszyła się Ula.
- Miałaś ze mną nie dyskutować- powiedział i pocałował ją w nos- siadaj zaraz podam Twoje ulubione danie.
Ula zrezygnowała z dyskusji z mężem i posłusznie zajęła miejsce przy stole. Przyglądała się Markowi, który sprawnie jedną ręką nakładał dla każdego obiad, a drugą ręką trzymał Antosia.

Dzieci po umyciu rąk również usiadły przy stole, a gdy Marek postawił przed nimi ich porcję wszyscy zaczęli ze smakiem jeść.
Mali Dobrzańscy opowiadali rodzicom jak minął im dzień w szkole, co robili, jakie oceny dostali, kto z kim się pokłócił i co fajnego robili na lekcjach. Marek podziwiał Ulę, która mimo zmęczenia śmiała się i rozmawiała z ich dziećmi, jednocześnie karmiąc Antka.

- Właśnie, a kiedy zrobimy wieczór filmowy? - spytał Kuba.
- Może jakoś w tym tygodniu? - zaproponowała Ula. Marek chciał zanegować ten pomysł, jednak gdy zobaczył jak jego żona i dzieci cieszą się na ten pomysł, zrezygnował. Wiedział , że muszą wynagrodzić dzieciom ten trudny dla każdego czas - dobra skarby, idźcie odrobić lekcje a później jeszcze sobie porozmawiamy, tak?
- Dobrze! - powiedzieli jednogłośnie i pobiegli z plecakami na górę.
Marek poszedł położyć Antosia spać, ponieważ mały zaczął już ziewać. Ula usiadła na sofie i czekała na Marka. Potrzebowali być blisko siebie i wykorzystywać każdą najmniejszą chwilę na wspólne spędzanie czasu. 

Marek położył się na kolanach Uli, a ona zaczęła głaskać go po włosach. W końcu poczuł się zrelaksowany. Zaczęła delikatnie całować go po głowie, a on głośno wypuścił powietrze.
- Tęskniłem za tym- wyznał Marek. Kiedyś prawie każdy wieczór spędzali na wspólnych rozmowach albo wspólnym milczeniu. Po pewnym czasie, gdy zaczęły się problemy w firmie, chcąc nie chcąc oddalił się od swojej żony, mimo że bardzo tego nie chciał.
-Ja też. W końcu mogę Cię znowu dotknąć, tak jak kiedyś. Bez obawy, że ode mnie uciekniesz, bez obawy, że nie mam już prawa Cię dotykać.
Marek obrócił się tak, by móc patrzeć w jej oczy, które zaszły mgłą.
- Ulka, ty płaczesz? - Marek był zdezorientowany. Przecież nie miała powodu do płaczu.
- Wzruszyłam się po prostu- to mówiąc jedną dłonią ponownie zaczęła wędrówkę po jego twarzy, skupiając ogromną uwagę na jego dołeczkach, które pojawiły się, gdy uśmiechnął się do niej. Marek przymknął oczy. Totalnie się odprężył i rozmarzył.
- O czym myślisz- spytała po chwili Ula, gdy uśmiech Marka był rozciągnięty chyba do maksimum.
- O Tobie, o nas..- odpowiedział jej bardzo ogólnikowo.
- A o czym dokładnie? - droczyła się z nim.
- A na przykład o tym jak zamieszkaliśmy tutaj, o naszym pierwszym poranku po ślubie- otworzył oczy.
' Marek obudził się pierwszy. Ula jeszcze spała. Wczorajszy dzień był...powiedzieć: wyjątkowy, to za mało. Był jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny. A noc, była iście gorąca. A dzisiejszy poranek, był najpiękniejszym porankiem w jego życiu jak do tej pory, bo obudził się obok swojej żony- Urszuli Dobrzańskiej.

Marek wsparł się na ręce i uśmiechnął się. Mógł przytrywać jej się godzinami. Gdy spała miała taki spokojny wyraz twarzy, jak anioł. Założył jej opadający kosmyk włosów za ucho. Wtuliła się w jego dłoń, a on pochylił się na nią i szepnął prosto do ucha: Urszulo Dobrzańska, czas wstawać.

Ula zmarszczyła delikatnie czoło. Otworzyła oczy, a gdy ujrzała swojego męża, na którego twarzy gościł piękny uśmiech, również się uśmiechnęła. Chciała coś powiedzieć na dzień dobry, jednak Marek zamknął jej usta pocałunkiem. Nie miał zamiaru wypuszczać jej ze swoich ramion. Nie miał zamiaru przestawać jej całować. Miała takie delikatne usta, co jeszcze bardziej go pociągało.

- Marek- zaśmiała się Ula - nie ucieknę Ci przecież- powiedziała tak, jakby czytała Markowi w myślach. Marek bał się, że to jest tylko piękny sen, a zaraz się obudzi i dalej będzie musiał patrzeć na Sosnowskiego u jej boku.
- Spróbowałabyś- zagroził i zaczął znaczyć szlaki na jej ciele delikatnymi pocałunkami. '

- Marek, halo ,tu ziemia- powiedziała delikatnie potrząsając jego ramię.
- Słucham? - odpowiedział Marek wyrwany ze swoich wspominek.
- Mówię do Ciebie, a Ty się we mnie wptarywałeś i żadnego odzewu.
- A co mówiłaś? Przepraszam wspominałem jeden z najpiękniejszych poranków mojego życia.
- Oj Marusiu Ty mój- powiedziała uśmiechając się Ula i pocałowała swojego męża w czoło.
- Tylko Twój- powiedział i znowu zaczął wpatrywać się w piękne oczy swojej żony, które biły ogromnym ciepłem i miłością...

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz