Razem lepiej

1K 19 20
                                    

Wrócili do domu. Dzieci przespały całą drogę. Marek też w pewnym momencie odpłynął. Obudziła go dopiero Ula otwierając drzwi od strony pasażera.
- Jesteśmy na  miejscu  - powiedziała czule. Marek rozejrzał się. Faktycznie byli już pod ich domem.
- Spałem? - zapytał Marek. Był na siebie zły, że zasnął. A gdyby Ula się źle poczuła? Co wtedy? Jak mógł zasnąć?!
- No trochę się  zdrzemnąłeś  - odpowiedziała mu.
- A, a gdzie dzieciaki? - zadał kolejne pytanie odwracając się do tyłu. Tylnia kanapa była pusta.
- Antoś w łóżeczku, starszaki myją zęby.
- Czemu mnie nie obudziłaś?  - zapytał z wyrzutem. Wiedział, że najmłodszy Dobrzański trochę już waży, więc Ula nie powinna go nosić. Przynajmniej na razie dopóki...dopóki nie dowiedzą się co jej dolega. Marek cały czas wierzył, że diagnoza się nie potwierdzi.
- Bo....byłeś zmęczony i słodko spałeś  - powiedziała jego żona i pogłaskała go po policzku.

Marek zły na siebie i trochę na żonę, wszedł za nią do domu. Ula usiadła na fotelu, a on na sofie.
- Zostajesz w domu czy idziesz do firmy? - spytała Ula. Zaskoczyła Marka tym pytaniem. Był przekonany, że jasne to, że zostanie w domu pod jej nieobecność.
- Będę pod telefonem, nie chcę oglądać Febo. Poza tym ktoś musi się tymi potworami zająć.
Ula roześmiała się, co sprawiło, że na twarzy Marka również pojawił się uśmiech.
- Jutro coś ugotuję na kilka obiadów, śniadania, kolacje ogarniesz. Ali jutro wszystko powiemy, więc też w razie czego będzie pod telefonem, żeby przyjechać i Cię odciążyć.
- Ula...mówisz tak jakbyś miała nie wracać przez przynajmniej tydzień albo i  dłużej  - mówił niepewnie Marek.
- Kto wie - uśmiechnęła, żeby dodać mu otuchy.
- Ula. Nawet. Tak. Nie myśl.  Musisz być zdrowa.  Musisz - powiedział stanowczo  Marek, a z oczu Uli popłynęły kolejne już tego dnia łzy.
-Ciii - pociągnął ją do siebie na kolana i zaczął uspokajać - wszystko będzie dobrze - oparła głowę o jego ramię, a on delikatnie głaskał ją po plecach. W pewnym momencie na schodach stanęła Julka.
- Mamo, ty płaczesz? - spytała niepewnie, słysząc szloch swojej rodzicielki - Znowu się pokłóciliście?
Za Ulę odpowiedział Marek.
- Mama się wzruszyła. Właśnie wspominaliśmy nasze zaręczyny -wybrnął.
- Mhm. Cała mama. Kuba poszedł już spać, więc ja też idę. Dobranoc! A i tato, nie pozwól mamie tyle płakać, bo się zepsuje jeszcze bardziej  - powiedziała młoda Dobrzańska i ruszyła do swojego pokoju.

Marek wiedział, że dzieciaki widzą więcej niż mogłoby się wydawać. Przecież to one jako jedne z pierwszych zauważyły zmiany w wyglądzie i samopoczuciu Uli.

Gdy Ula się uspokoiła i oboje byli już umyci, położyli się. Marek położył głowę na klatce piersiowej Uli. Chciał wsłuchać się w bicie jej serca. Serca, które wybijało rytm ich wspólnego życia przez ostatnie 10 lat. Ula zaczęła krążyć palcem po jego plecach.
- Nie smuć się- pocałowała go w czubek głowy- potraktuj te kilka dnia jak urlop ode mnie- na te słowa, Marek momentalnie się podniósł i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nie chcę mieć od Ciebie urlopu. Wystarczająco dużo się mijaliśmy. Potrzebuję Ciebie, bo jesteś sensem mojego życia. Rozumiesz? - powiedział i pocałował ją w czoło, a ona mocno się do niego przytuliła.

W środku nocy obudził ich dźwięk telefonu.
- Ulka wyłącz to - jęknął Marek nakrywając się poduszką. Gdy Ula przez dłuższy czas tego nie robiła, Marek zapalił lampkę przy łóżku. Jego żona siedziała na łóżku z przerażeniem wpatrując się w dzwoniący telefon. Marek spojrzał jej przez ramię, kto dzwoni. Nie mógł uwierzyć własnym oczom, gdy na wyświetlaczu ujrzał imię, które od kilkunastu dni prześladowało go w dzień i w nocy - Artur.
- Czego on chce?! - podniósł głos Marek
- N-nie wiem - odpowiedziała przerażona Ula i spojrzała ze strachem w oczach na Marka.
- Daj, odbiorę - powiedział i wziął telefon od Uli - Halo? - zaczął Marek, ale w telefonie przywitała go cisza - Halo? - usłyszał pikanie rozłączonej rozmowy - Rozłączył się. Chyba nie mojego głosu się spodziewał - Marek przetarł oczy. Nie rozumiał, czego Artur chce od jego żony o tej godzinie. Ula na pewno się z nim nie kontaktowała, więc czego jeszcze chciał ten człowiek od jego rodziny. 
- Czego on od nas jeszcze chce - zastanawiała się na głos Ula.
- Nie wiem, ale jeśli ma robić lekcje w klasie Julki to musimy albo jej w ten dzień nie puścić do szkoły albo porozmawiać z wychowawczynią.
- Kurde blaszka! Zapomniałam..
- O czym?
- Po pierwsze o tej lekcji w klasie Julki, a po drugie o tym, że pojutrze, znaczy... w sumie to już jutro, jest wywiadówka u Julki.
- No to pójdę przecież - powiedział dumnie Marek. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby był na wywiadówce u Julki czy Kubusia. 
- Dobrze, wszystko Ci napiszę. Jaka sala, która godzina i za co trzeba zapłacić. To od razu jak będziemy rozmawiać z Alą poprosimy, żeby została z dziećmi.
- Wezmę Antosia, żeby nie miała tyle na głowie.
- W porządku... - westchnęła Ula. Marek wiedział, że jego żona martwi się o wszystkich tylko nie o siebie. Chciała, żeby wszyscy jak najmniej odczuli jej kilkudniową nieobecność.
- Idźmy spać, przed nami ciężki dzień - stwierdził Marek. Gdy leżeli już przez dłuższą chwilę Ula zapytała:
- Śpisz?
- Nie - usłyszała w odpowiedzi - jakoś nie mogę spać.
- Ja też - powiedziała i odwróciła się do niego twarzą - kocham Cię - wyszeptała głaszcząc go po policzku.
- Ja Ciebie bardziej - odpowiedział równie cicho - cieszę się, że już się nie mijamy, że rozmawiamy...I cieszę się, że w końcu mogę Cię znowu dotknąć, bo wiem, że nie jesteś tylko pięknym snem.
- Sny często są lepsze niż rzeczywistość.
- Nie w Twoim przypadku.  W rzeczywistości jesteś...bardziej moja.

W tej samej chwili z płaczem obudził się Antoś.
- Ja wstanę- wyprzedził Ulę Marek - chodź tu szkrabie- mały wyciągnął ręce do ojca. Gdy ten go przytulił, chłopiec momentalnie się uspokoił. Ula była zauroczona. Za każdym razem, gdy widziała Marka zajmująego się dziećmi, ich dziećmi była rozczulona tym widokiem. I tak niezmiennie odkąd urodził się Kubuś, a wcześniej, gdy zaszła w wymarzoną ciążę, Marek był zawsze troskliwy i opiekuńczy.
Antoś uspokoił się. Marek chodził po pokoju próbując go uśpić, ale maluch za nic nie chciał zmrużyć oczu- to co niedźwiadku, idziemy do mamy? - spytał synka patrząc się w jego oczka, takie same jak jego własne.  Marek wszedł do łóżka i położył chłopca na środku, pomiędzy nim a Ulą. Antoś wtulił się w tatę, a swoją mamę kurczowo trzymał za palec.
- Lepiej już, tak maluszku? - mówiła do synka Ula- Tatuś przytulił i już wszystko gra - powiedziała i ucałowała rączkę dziecka. Marek patrzył na tą scenę jak zahipnotyzowany. Nie mógł się nadziwić tej dobroci płynącej z serca Uli. Marek jedną ręką uspokająco gładził grzbiet dłoni żony, a drugą głaskał Antosia po główce. Zasnęli w trójkę, nie wiedząc co przyniosą kolejne dni.

UpadliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz