Właśnie rozpoczął się drugi tydzień chodzenia do szkoły. Drugi NORMALNY tydzień chodzenia do szkoły. Jak dotąd ukrywanie swojej wilczej natury szło mi doskonale. Wyrobiłam sobie wizerunek zamkniętej w sobie, mało towarzyskiej, przeciętnej nastolatki chodzącej do liceum razem z innymi nastolatkami.
Dokończyłam jeść swojego tosta z serem i wypiłam ostatni łyk gorącej herbaty, jak zawsze pożegnałam się z babcią i wsiadłam do mojego czarnego Porsche... Tak, stać mnie na Porsche, ale mieszkam w leśniczówce. Ustaliłyśmy to z babcią, że będzie mieszkać w drewnianym domu pomiędzy drzewami aby mogła uprawiać jakieś zioła. Wracając. Wsiadłam do auta i po krótkiej jeździe zaparkowałam nim na szkolnym parkingu, obok niebieskiego Jeepa, należącego do osoby, za którą za bardzo nie przepadam. Po wejściu na korytarz skierowałam się do mojej szafki.
- A tego to już nienawidzę- wyszeptałam do siebie, mając na myśli Jacksona i jego kumpli zastawiających dojście do mojej szafki. Podeszłam do nich i grzecznie przeprosiłam, na co oni zaśmiali się i nazwali kujonką- Powiedziałam, abyście mnie przepuścili.
- Zostawiłaś tam referaty na kolejne dwa tygodnie?- zaśmiał się Whittemore.
- Zostawiłam tam narzędzie zbrodni, popełnionej w liceum w Beacon Hills, zaraz po tym jak kilkoro idiotów nie przesunęli się z pewnego miejsca grzecznie proszącej o to dziewczyny- prychnełam i odepchnęłam blondyna od mojej szafki.
- Ołówek i cyrkiel?- zaśmiał się jego kolega.
- Cyrklem za wiele ci nie zrobię, ale ołówkiem mogę przebić płuco co doprowadzi do uduszenia, lub w szyję, oko... Skutki będą różne- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę klasy, przed czym powstrzymała mnie umięśniona ręką blondyna.
- Masz czas do jutra żeby nauczyć się zwracać do mnie jak należy- powiedział. Ignorując go weszłam do klasy, chwilę przed dzwonkiem. Jak na złość, Jackson i jego kolega usiedli za mną. Ignorując ich rozmowy na mój temat, i rzucanie kartek z napisem kujonka przeżyłam kolejny dzień w szkole. Mając zamiar wsiadać do auta, podeszła do mnie rudowłosa nastolatka, za którą też nie przepadałam. W sumie, nie przepadałam za nikim z jej paczki.
- Robię imprezę dzisiaj wieczorem, w moim domu. Wpadniesz?- spytała ze swoim nieskazitelnie białym i pięknym uśmiechem. Nie wiedzieć z jakiego powodu zgodziłam się tam pójść. Lydia wsiadła do niebieskiego Jeepa obok i razem z Stilasem, Scottem i Allison odjechali spod szkoły. Pojechałam do swojego zakątka w lesie, z dala od kogokolwiek. Weszłam do kuchni gdzie babcia czekała już na mnie z ciepłym obiadem na talerzu.
- Jak było w szkole?- spytała.
- Przysięgam, że kiedyś zamorduje Jacksona swoimi kłami- powiedziałam.
- Aż tak źle?
- Mam dość jego i jego znajomych! Ciągle nazywają mnie kujonką!- stwierdziłam.
- Może powinnaś znaleźć jakiś znajomych? Nie możesz przez całe życie przesiadywać sama na szkolnym korytarzu- pocieszała mnie.
- Lydia zaprosiła mnie na imprezę- oznajmiłam.
- W takim razie idź odrób lekcje, załóż jakąś ładną sukienkę i jedź tam do niej- powiedziała i wyszła do salonu oglądać wiadomości. Jak babcia powiedziała tak zrobiłam. Założyłam kremową spódniczkę w czarną kratkę i czarny crop top. Poprawiłam swój makijaż i rozpuściłam włosy.
- Wychodzę!- oznajmiłam biorąc do ręki kluczyki od mojego auta. Zaparkowałam samochód przed domem Martin i miałam już wysiadać, zanim zobaczyłam wystawioną rękę Stilinskiego.
- Cześć? Umiem sama wysiąść- powiedziałam i bez niczyjej pomocy wysiadłam z auta.
- Chciałem być miły- oznajmił dotrzymując mi kroku- impreza jest w ogrodzie, zaprowadzę cię.
- Przepraszam, to ja wyszłam na tą złą. Dawno nie rozmawiałam z nikim w moim wieku- powiedziałam.
- Jak to z nikim w twoim wieku? Nie chodziłaś do szkoły?- spytał.
- Po śmierci moich rodziców, zostałam sama z dziadkami. Babcia nauczyła mnie wszystkiego w domu. Mieszkaliśmy z dala od osiedli czy jakichkolwiek innych domów, więc nie miałam z kim się zaprzyjaźnić- wyjaśniłam, po czym Stilinski przepuszczając mnie przez drzwi do ogrodu, zaprowadził mnie do reszty swoich znajomych. Po chwili rozmowy i popijania alkoholu Lydia weszła do środka domu coś załatwić, a Scott i Stiles wrócili do siebie. Zostałam sama z Allison.
- Słyszałam twoją rozmowę z Jacksonem- oznajmiła- nieźle mu nagadałaś.
- Dzięki- odpowiedziałam, i poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu a po chwili zanurzyłam się w zimnej wodzie z basenu. Wypłynęłam na powierzchnię i odgarniając mokre włosy zobaczyłam śmiejące się twarze Jacksona i jego znajomych. Zresztą nie tylko ich. Wszyscy się na mnie patrzyli, wyszłam z basenu i pobiegłam w stronę lasu. Na pół przemieniona i przemoczona do suchej nitki, usiadłam opierając się o drzewo. Zaczęłam ocierać łzy spływające po moich policzkach. Teraz na pewno nie zaprzyjaźnię się z nikim... Gdybym mogła ujawnić swoją wilczą naturę, nie byłabym głupią zabawką dla Jacksona i reszty jego durniów.
CZYTASZ
Delta: Green Wolf | Zawieszone
WerewolfAccalia Anderson, ale czy aby na pewno? Jej życie jest pokręcone. I to bardzo. Nie dlatego, że jest jedyną Deltą na świecie, choć to też na to wpływa, ale dlatego, że po przyjeździe do Beacon Hills poznaje pewnego mężczyznę. Najpierw się nienawidzą...