7. Magiczny pocisk

1.3K 68 2
                                    

Wstałam wcześnie rano. Tuż po porannej toalecie założyłam czarne jeansy, i koszulkę w kwiatki. Zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie, ale jak się okazało babcia mnie w tym uprzedziła. Na stole stały dwa talerze, jeden już prawie opróżniony przez babcię, a drugi przygotowany dla mnie.

- Mówiłam żebyś nie robiła mi śniadań- stwierdziłam.

- Oj tam, oj tam. Przecież widzę co robisz. Nie ma cię cały dzień w domu, a wracasz późną nocą. Jeśli zrobię ci od czasu do czasu śniadanie, nie zaszkodzi- odpowiedziała z uśmiechem. Podczas jedzenia opowiedziałam jej o wszystkim co wydarzyło się ostatniego dnia- Ja pozmywam, a ty jedź do szkoły, bo zaraz się spóźnisz.

Posłuchałam się staruszki i wsiadłam do auta, po drodze łapiąc torbę z zeszytami i książkami. Gdy byłam na miejscu, weszłam na korytarz, omijając chłopaków. Tak jak powiedziałam wczoraj, muszę zacząć spędzać więcej czasu z Allison i Lydią. Chociaż chłopcy i tak dołączyli się do nas na kolejnej przerwie. Na lekcji z panem Harrisem, Stilinski podrzucił mi jakąś karteczkę.

Będziesz dzisiaj na treningu?

Czemu mam tam być?

Muszę ci o czymś powiedzieć.

Odpisałam mu, że przyjdę. Gdy lekcje się skończyły wszyscy wrócili do domu, oprócz tych co mieli trening i mnie. Powiedziałam Stilesowi, że za chwilę do niego dojdę. Poszłam do toalety, wychodząc z niej poczułam zapach wilkołaka, którego bardzo dobrze znałam i nie miałam bladego pojęcia dlaczego jest w szkole. Szłam korytarzami do momentu, w którym nie zauważyłam osłabionego mężczyzny, po mimo swojego stanu przyciskał Jacksona do szafek wbijając swoje pazury w jego szyję. Podeszłam do nich i lekko odepchnęłam wilkołaka od nastolatka. Ten zaś pobiegł w stronę szatni.

- Argent cię postrzelił?- spytałam przypatrując się krwawiącej ranie na jego przedramieniu.

- Jakaś kobieta, nowa łowczyni- odpowiedział słabym głosem podpierając się o ścianę. Bez dalszych zastanowień zaprowadziłam go na parking i oparłam o moje auto. Zadzwoniłam do Stilesa.

- Przybiegnij tu tak szybko jakby gonili cię Derek i Scott podczas pełni- powiedziałam stanowczym głosem. Mężczyzna spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, z każdą chwilą stawał się coraz bardziej słabszy.

- Mam trening- odpowiedział.

- I tak grzejesz ławkę, więc jeśli nie pojawisz się tutaj za 30 sekund będziesz grzał ją do końca swoich dni, a za chwilę mogą one być policzone- stwierdziłam- 30, 29, 28- zaczęłam odliczać sekundy. Nastolatek rozłączył się. Doliczyłam do pięciu sekund a ten zdyszany jak nigdy pojawił się przed moim autem.

- Pojedź z nim z dala od szkoły- oznajmiłam i pomogłam mężczyźnie wsiąść do niebieskiego Jeepa Stilinskiego.

- A ty co będziesz robić?- spytał nastolatek.

- Pojadę po tojad, jedź już- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę mojego domu.

Perspektywa Stilesa

- Nie zabrudź tapicerki. Spokojnie, zaraz będziemy- powiedziałem do pana marudy jęczącego z bólu obok mnie.

- Gdzie?- spytał osłabiony.

- U ciebie- odpowiedziałem.

- Co? Nie mogę tam wrócić.

- Do własnego domu?

- Jestem bezbronny- Czemu ta kobieta zawsze bierze tą lżejszą robotę? Spytałem sam siebie, i zatrzymałem auto będąc gdzieś w lesie.

- A jeśli Cali nie przyniesie tojadu? Umrzesz?- spytałem, nie to żebym się martwił, ale skoro ta baba nie chce powiedzieć Scottowi o swoim sekrecie muszę zająć się tym gburem.

Delta: Green Wolf | ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz