Jego spojrzenie na mnie nie działa, no dobra może odrobine

1.5K 50 138
                                    


-17:30- Powiedziałam do siebie spojrzywszy na zegar. ~ Jak znajdę gabinet może się nawet nie spóźnię~ przemknęło mi przez myśl... ale chyba to nie leży w mojej naturze.

Wzięłam w końcu mały pakunek ze swoimi rzeczami pod pachę i wyruszyłam do pokoju numer 32 jak to wcześniej Erwin mi powiedział był to moj pokoj który dzielić miałam z trzema innymi kadetkami. Miałam już plan chciałam i byłam zdolna do tego żeby błagać na kolanach czy to kaprala czy generała Smitha o własny pokój... zobaczymy-westchnęłam

Stałam tuż przed drzwiami zastanawiając się czy pukać czy może nie
~hmm, gdy zapukam pomyślą może ze kłamie i chce wyłudzić od nich jakieś informacje lub co gorsza coś im zrobić, ale z drugiej strony jakbym weszła bez uprzedzenia odrazu pomyślałyby ze jestem bezkulturowym bachorem...~ pogrążona w swoich bezsensownych rozmyślaniach bezczynnie stałam przed drzwiami i nie mając zamiaru narazie się ruszać.

Moje namiętne myślenie przerwał mi skrzyp otwieranych drzwi i prosto wylatujące we mnie jakieś dwie dziewczyny, jedna szatynka, druga zaś lśniące błąd włosy.

-Szlag- powiedziała szatynka. -Przepraszam,nazywam się Sasha- powiedziała swoje imię podając mi rękę co odwzajemniłam i uścisnęłam dłoń. Zrobiłam to samo z blondynka o imieniu  Histor czy Historia... nie mam za dobrej pamięci...

Po tym zdarzeniu obie dziewczyny zbiegły na dół po schodach odblokowując wejście. Weszłam do pokoju było niezmiernie brudno, nie żebym uwielbiała porządek i sprzątanie ale to już przesada. Wszędzie leżały ciuchy powtarzam WSZĘDZIE, sterty kurzu i porozrzucane książki, w rogu pokoju na łóżku z książka przed nosem siedziała brązowo włosa, zmierzyła mnie tylko wzrokiem nie przedstawiając się , zrobiłam to samo. Raczej miałam problem z nawiązywaniem znajomosci wiec po prostu robiłam to co druga osoba.

Szybko natomiast przypomniałam sobie o kapralu i jego wezwaniu. Natychmiast odłożyłam mała walizkę na swoje łóżko po czym udałam się w stronę wyjścia.

Nie wiedziałam co mam robić. Nie wiedziałam gdzie znajdował się gabinet kapitana. Nie pamiętałam już jak doszłam do Smitha ten zamek był za duży jak na moja głowę. Stwierdziłam udać się za hałasem dochodzącym z piętra niżej twierdząc ze poprosze tam kogoś o pomoc.

Powoli schodziłam po schodach jakby co najmniej miały się podemna załamać. Schodek po schodku beztrosko powoli jakgdyby nigdy nic. Jednak czas naglił zostało 10 minut do wyznaczonej godziny, już miałam przechlapane wiedziałam ze i tak mi się oberwie nawet za wczoraj. Ale przyspieszyłem nieco kroku aż znalazłam się pod drzwiami... drzwiami z pod których dobiegała głośna muzyka...

Na drzwiach wyraźnie było wygrawerowane „Doktor Hanji Zoe" uradowalam się na myśl ze w środku odnajdę pomoc. Nie zapominajmy ze nazywam się Amy Heiwa. Tsaa...

Zapukałam z impetem.

Jednak drzwi nie otworzyła Pułkownik, a prawie mdlejący od alkoholu mężczyzna z jasnymi włosami.
-Ja do pani Pułkownik!- odezwałam się szybko.

-Pni płukozhnik wyszla cso załfatwiłć- seplenił po dużej ilości alkoholu.

-Dobrze poczekam.- Nie Miałam zamiaru pytać się ich gdzie znajduje się gabinet kaprala byli za bardzo nawaleni.

Nagle zza pleców chłopaka wyszło trzech kolejnych. Jeden schwytał mnie tak mocno za nadgarstki ze byłam pewna ze przynajmniej jeden złamał. ~ szlag ~ pomyślałam. Jedyna opcja jest walka w czym jestem całkiem niezła...

-No co mała zabawi- - Chłopak dostał silnego i zdecydowanego kopniaka w krocze, natychmiast puścił moje nadgarstki zwijając się z bólu. Drugi zaszedł mnie od tylu łapiąc za ramiona, byłam szybsza,~ jednak coś potrafię, działać pod napięciem, ~ Podcięłam mu tyłem nogi po czym ten runoł na ziemie dostając jescze porządne kopnięcie w brzuch. Został ostatni... wydawał się najmniej pijany i najbardziej masywny ,wykonał krok do przodu łapiąc moje ręce..

Będę cię kochać do usranej śmierci...    Levi X OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz