Pi wygrzebał z kieszeni fraka potrzebne mu przedmioty, czyli kilka drucików, magnesików, śrubokrętów oraz kilka innych niezidentyfikowanych przedmiotów i zaczął rozbrajać kłódkę celi, gdyż nikt go nie pilnował. -Naprawdę, tak bardzo mnie lekceważą, że nawet strażnika mi nie dali. - pomyślał. Kłódka upadła na podłogę ze zwykłego, brudnego betonu z głośnym trzaskiem. - Czuję się urażony, nie raczyli mnie także przeszukać - mruknął.
-Co się pan dziwisz, szósty raz w tym miesiącu się tu spotykamy. - wybełkotał starzec z celi obok.
-Ósmy, ósmy - odburknął wychodząc po cichu.
Więzień zakaszlał, natomiast chłopak w poszukiwaniu pewnej niesfornej osoby zaczął rozglądać się po lochach. Wziął ze ściany pochodnię, która mieniła się delikatnym hipnotyzującym blaskiem. Oglądał spokojnie każdą celę - a było w nich pełno brudnych, chudych, chorych, pijanych i niespełna rozumu ludzi. Minął starego mężczyznę o samych kościach oraz chorą na tyfus kobietę z martwym dzieckiem na rękach, która nuciła kołysankę.
- czerwona gwiazda, co na niebie ją widzisz.
Idź za nią, nim życiem się zdziwisz.
Hej, śpij, śpij i śnij piękne sny, zesłane prosto z gwiazd,
gdy mnie zabraknie
Hej, śpij, śpij i śnij piękne sny, zesłane prosto z gwiazd.
W ciepłym jej światle,
Znajdziesz schronienie swe,
Co Ci wymodliłam je.
Hej, śpij, śpij i śnij piękne sny, zesłane prosto z gwiazd.
Ta melodia wzbudziła w szatynie pewną nostalgię. Po chwili kobieta spojrzała na niego tak pustym wzrokiem, że aż się wzdrygnął. Szybko odszedł nie słuchając reszty. Dalej ujrzał też dwóch chłopców, którzy patrzyli gdzieś w przestrzeń i mamrotali niezrozumiałe słowa. Prawdopodobnie to byli ci sami, którzy odpowiadali za kanibalistyczne morderstwa kilkuletnich dzieci. W mieście było o tym głośno. Im bardziej się zagłębiał, tym groźniejszych ludzi widział. Morderców z listów gończych, gangsterów przyjaźniących się kiedyś z George'im i wielu innych zakapiorów czekających na karę za najgorsze zbrodnie. Wśród nich była zapewne osoba, której szukał. Śmiertelnie niebezpieczna i winna wielu żyć. Niski sufit stał się jeszcze niższy i zaczęła kapać z niego woda. Gdy w końcu ją znalazł napotkał jej wredne spojrzenie - Spóźniłeś się dwie minuty - powiedziała z przekąsem dziewczyna o czarnych jak noc oczach i płomiennych, rudych włosach, które teraz, gdy siedziała, zbierały kurz z podłogi, a jej kiełki błysnęły groźnie, gdy podnosząc bladą, porcelanową twarz na szatyna, uśmiechnęła się szyderczo.
-Skąd ta pewność siostrzyczko? - Zapytał sarkastycznie.
-Spójrz na ścianę, tylko ślepy nie dostrzegł by tego wielkiego zegara.
CZYTASZ
Gdy śmierć zaczyna zabawę
Fantasy-Słuchaj dziatwo, to historia bohatera.. -Nie popisuj się, bachorze! -Tak więc, bohaterskie czyny jego, w pieśniach opiewane, nie obmyły dłoni krwią zbrukanych..Ała! Schmetterling, przestań rzucać we mnie chlebem! Na czym to ja... A tak. Boskie moce...