Rozdział 10

17 3 0
                                    

     Była bardzo wczesna pora gdy Shmeterling została postawiona przed obliczem Georgi'ego.

- Młoda panno nie znajdziesz męża jeśli twoja bielizna będzie wyglądać jak fartuch rzeźnika.

- Nie po to wyciągałeś mnie z łóżka o trzeciej w nocy, czego chcesz? - powiedziała znużona zdrapując zaschnięte resztki krwi z rękawa.

- Tego. - rzucił na biurko teczkę, a dziewczyna powoli ją podniosła i otworzyła na pierwszej stronie. Widniał na niej napis : Ser Brandon Sequana wraz z podobizną.

- Rycerz gwardii porządkowej, krewniak księżnej. Stary cap zawadza pewnym ludziom.

- Jakim ludziom? - zapytała analizując teczkę.

- Takim którzy płacą. - odparł gangster – Działaj a nie pytaj. Szczegóły są w teczce, a i nie celuj w twarz, bo będzie potrzebna do identyfikacji. Trzeba to zrobić szybko, bo za dwa księżyce opuszcza miasto.

- Mam się silić na dyskrecję?

- Nie, bez przesady oni chcą po prostu zobaczyć truchło. - zakończył rozmowę i wskazał dziewczynie wyjście.

Gdy tylko zniknęła za drzwiami z ciemnego kąta wyłonił się Szczurosław.

- Mówiłem, że będzie wiedziała o co chodzi. - powiedział obracając w ręku patelnią.

- A jak zawali? - zapytał Georgie siadając za biurkiem.

- Nie zawali, a jeśli to będzie o jedna gębę mniej do wykarmienia. - przejrzał się w przyrządzie kuchennym. - Z poderżnięciem gardła nie miała problemu. Na treningach jest najlepsza, trzeba dać młodzieży szansę, staruszku.

- Jeśli ja jestem staruchem to ty powinieneś być już zasuszonym trupem w grobie.

***

Shmeterling uznała, że tej nocy już nie zaśnie, więc po dokładnym przeanalizowaniu zawartości teczki ubrała się w zwyczajową szarą tunikę przed kostki i pelerynę z kapturem. Zaopatrzywszy się w komplet noży, w tym ten należący do Georgi'ego, wyszła na chłodne ulice południowej dzielnicy miasta. Szybko znalazła się na terenach zamieszkiwanych przez ludzi króla, nieopodal królewskiego portu. Wtopiła się w tłum służących biegających w tę i we w tę, przygotowujących się do rozpoczęcia dnia. Znalazłszy odpowiedni dom dyskretnie obeszła go trzy razy. Policzyła wszystkie mahoniowe drzwi, szerokie jak i wąskie okna, ujścia wentylacyjne, świetliki oraz sprawdziła średnicę komina. Wróciwszy na drogę szlajała się i podkradała jedzenie przechodniom, jednocześnie przez cały dzień obserwując którędy wchodzą i wychodzą służący, kto i kiedy przynosi pocztę, a kiedy ser Brandon opuszcza dom i wraca, kto go odwiedza i na jak długo. Sprawdziła obecność ogarów i położenie sypialni rycerza, zaś gdy w domostwie zgasły wszystkie świece powróciła do siedziby gangu i udała się na zasłużony odpoczynek.

***

    Gdy Szczurosław opuścił gabinet Georgi'ego udał się z inną teczką, do innego pokoju. Z łoskotem otworzył drzwi i wrzasnął:

- WYPIERDALAJ Z WYRA MAŁY ĆPUNIE!

Wtem chudy chłopak podskoczył i stoczył się z pryczy.

- Ał – jęknął – Jeszcze pięć minut mamusiu. - wymamrotał i skulił się na podłodze.

Widząc to Szczurosław złapał go za kark i postawił do pionu.

- Jest dla ciebie praca – powiedział wpychając mu teczkę w ręce. Pi usiadł na posłaniu i nieprzytomnie zaczął przeglądać dokumenty. Po chwili wyciągnął jeden ze znajdujących się w nim rysopisów przedstawiający starego mężczyznę i spytał:

- Mam mu coś sprzedać czy go zabić?

- Nie, okraść. - rzekł.

Chłopak pokazał gangsterowi kolejny rysunek z o wiele brzydszym chłopakiem:

- Tego też mam okraść? - powiedział zawiedzionym głosem.

- Otóż nie tym razem – tu chłopak spojrzał na niego z zaciekawieniem – musisz go upić, uwieść i wyciągnąć informacje – wtem Pi'emu zrzedła mina, a jego twarz wyrażała zwątpienie. - Ale żebyś mógł tam wejść musisz najpierw przekonać do siebie starą kurwę Shin.

Zdekoncentrowany Pi powiedział:

- Czy ty wymagasz ode mnie jakichś burdelowych bezeceństw?

- Kto nie pracuje ten nie je.- uśmiechnął się diabolicznie i podrzucił patelnię.

Milczał dłuższą chwilę, podniósł morderczy wzrok swoich turkusowych tęczówek i nakazał stanowczym tonem:

- Poślij po Efimilię.

Szczurosław zaśmiał się, opuścił pokój chłopaka i zadowolony, że ten nie protestował, posłał po kobietę.

***

     Efimilia siedziała w pokoju Piego patrząc na swoje dzieło. Chłopak miał zaczesane do tyłu włosy, przypudrowaną twarz i kwiatek za uchem. Jasna, lniana, prześwitująca koszula leżała luźno na jego torsie, a ciasne, dopasowane, opinające się skórzane spodnie idealnie leżały na jego nogach. Na stopach miał ciżemki.

- Teraz dodamy trochę błyskotek – psiknęła Efimilia.

- Jeszcze czego?! Nie ubierzesz mnie w to, moja duma została już wystarczająco zszargana.

Kobieta nie zważając na jego protesty zabrała się za dopieszczanie swego dzieła. Jednocześnie postanowiła dać mu kilka niezastąpionych rad i odpowiedzieć na nurtujące go pytania.

- A więc, piękny chłopcze jeśli chcesz zadowolić mężczyznę musisz wiedzieć kilka rzeczy. Przede wszystkim – rozpoznanie. Musisz zauważyć, zrozumieć, czego chce, a wręcz oczekuje twój klient. Ale nie możesz poznawać jego preferencji jakbyś był na rozmowie o pracę u kamieniarza. Subtelność i zmysłowość to klucz do sukcesu. Nie szczędź pytań i stwierdzeń, chyba że klient jasno da ci do zrozumienia, że oczekuje ciszy.

- Dobrze, dobrze. Ale przechodząc do konkretów. - wtrącił ponaglając Pi.

- No tak ogólnie najważniejsze jest nawilżenie, bez znaczenia w jakiej pozy...

Nagle rozległ się głośny trzask w pomieszczeniu, gdy wpadł do niego Georgi popchnięty przez Szczurosława.

- Nie za młody dla ciebie? - powiedział krępy dziad podśmiewając się z szefa.

- Pedofil - westchnął chłopak.

Georgie niewzruszony rzekł:

- Przyzwyczajaj się. -skrzywił się z przekąsem.

-Ze mną nic ci nie grozi. -Efimilia poklepała ucznia po ramieniu.

-Oh naprawdę niezwykle pocieszające -wywrócił oczami czarnowłosy.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 01, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Gdy śmierć zaczyna zabawęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz