Rozdział VI | Pośpiech jest czynnikiem pomyłek

1.5K 129 26
                                    

Robiło się ciemniej w mieście. Mężczyzna szybkim krokiem przemierzał ulice. Wąskie przejścia i bardziej mroczne zakamarki. Były idealne do takich spraw. Nikt nie zwracał na ciebie uwagi, a ty z kapturem na głowie mogłeś iść przed siebie nie wzbudzając podejrzeń. Dzielnice, które śmierdziały wódką, wymiocinami i spermą. Od murów kamienic odbijały się echem krzyki dzieci albo drobne brzdąkanie gitary. Kobiety chodziły w dziurawych spódnicach, a mężczyźni ledwo utrzymywali się na nogach. Omegi zamknięte były w swoich ciasnych pokojach i tuliły płaczące dzieci. I właśnie w takich alejkach nikt nie zwraca na innych uwagę, bo ich życie staje się ważniejsze od cudzych.

Czarny płaszcz sięga mu za kolana. Ciemne, skórzane rękawiczki pokrywają dłonie. Przewiązany jest pasem, który przebiega przez całą szerokość i długość jego klatki piersiowej, ale nie widać tych pasów, bo się dobrze maskują pod płaszczem. Na biodrach, do węższych kawałków tych pasów, ma przyczepione specjalne kieszenie, na których łatwo zawiesić broń. Właśnie tam znajdywał się jego ulubiony nóż. Ostrze, które przecinało skórę samym delikatnym dotknięciem. Tuż obok niego niezastąpiony Desert Eagle wersja .44, nie rozstawał się z nim nawet kładąc się do łóżka. Bez niego czuł się jak bez ręki, ale to nie oznacza, że jest niezbędny, by dobrze wykonać zadanie. Ma wprawę i nie zawalił żadnej misji, chociaż ostatnio ostro mu się oberwało. Jednak zawsze wie jak wyjść z nieciekawej sytuacji i mógłby się posługiwać nawet samymi dłońmi.

Bez problemu wszedł po skruszonych schodach, pchnął spróchniałe drzwi i przeszedł na korytarz jednej z kamienic. Jakaś starsza Beta wychodziła właśnie z mieszkania. Nie zwróciła na mężczyznę uwagi dłuższej niż musiała, by się z nim nie zderzyć. Później spuściła głowę i powoli szła do wyjścia. Z góry dobiegały krzyki, które oznaczały tylko jedno. Płaszcz otarł się o okurzone cegły, a na butach osadził się pył. Mężczyzna stawiał delikatne kroki, by wejść na wyższe piętro kamienicy. Powoli, by nie robić hałasu, chociaż ludzie na pewno nic nie słyszeli lub nie chcieli. Mógł się przemieszczać jak chciał, a i tak nikt by nie protestował, gdyby szybko wbiegł na górę. Jednak jemu się nie spieszyło, bo pośpiech jest czynnikiem pomyłek. On nie popełniał błędów, bo wszystko działo się w czasie, który sam wybierał.

Wszedł na pierwsze piętro i szedł w linii prostej do mieszkania numer jedenaście. Minął drzwi, w których była dziura zamiast klamki, kolejne miały ślady krwi na sobie, a kolejne nawet były odchylone, przez co można było zauważyć wnętrze. Mężczyzna nie interesował się innymi mieszkaniami, obchodził go numer jedenaście i tylko ten.

Stanął przed ciemnym dębem, a dwie jedynki wisiały przekrzywione. Jedna przekręcona lekko w lewo, a druga przekrzywiła się do góry nogami i zatrzymała tuż przed wizjerem. Dłoń w czarnej rękawiczce chwyciła za klamkę, która pomimo ubranej skóry, ślizgała się. Zamek nie był przeszkodą, ponieważ drzwi nie zostały zamknięte. Wcale nie był zaskoczony, że z taką łatwością dostał się do środka. Spodziewał się właśnie takiego beztroskiego zachowania.

Pchnął drewno i postawił krok w mieszkaniu. Uderzył w niego zapach mocnego alkoholu i tanich fajek. Krzyki były teraz głośniejsze i mieszały się z czymś, co przypominało zarzynanie zwierzęcia. Przeszedł przez pokój, który był kuchnią, jadalnią i salonem w jednym. Wszędzie walały się puste butelki od piwa i szklanki z trunkiem. Na szafce stały rodzinne zdjęcia, a dokładniej jedno, bo drugie było zbite, a kartka porwana. Obok zdjęć leżało opakowanie. Niewielkie kremowe pudełeczko, które miało na obrazku różowo-fioletowy dym i jakieś reakcje chemiczne napisane w rogu.

Mężczyzna złapał pudełko i odwrócił je, by spojrzeć na opis i zawartość. Prychnął pod nosem czytając kolejne zdania. Spodziewał się dokładnie czegoś takiego, w innym wypadku naprawdę zdziwiłby się, że ktokolwiek poszedł tutaj z własnej woli.

✓ PuppyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz