Rozdział XXII | Dałbyś mi spokój chociaż na jeden dzień

1K 101 29
                                    

Zatrzymali się na głównym parkingu, który znajdował się od wschodniej strony i z którego było kilkadziesiąt metrów, by dostać się na odpowiednią uliczkę. Byli zdeterminowani i praktycznie od razu rzucili się w tamtym kierunku. Przechodzili spacerniakiem, po którym stąpali inni. Wyglądali na przyjezdnych, ale również mieszkańców, którzy chętnie wychodzili na spacer nad morze, by zrobić sobie wycieczkę z rana na molo.

Oni rozglądali się po wszystkich rusztowaniach, które składały się i znikały z uliczek. Ogarniała ich panika i strach, że byli za wolni. Dziewczyna nie mogła żyć w takiej niepewności i jedynie szukać na tym ogromnym terenie zbawienia. Postanowiła podejść do pierwszych lepszych osób, które składały swoje rzeczy i zapytać. Nie miało znaczenia, kim są ci ludzie i jak wiele okropnego robili w przeciągu całego swojego życia. Teraz chciała tylko informacji, więc wyłączała się na wszystko inne, co mogłoby wyprowadzić ją z równowagi.

— Proszę Pana...?

Mężczyzna przestał wykonywać swoją pracę i odwrócił się w stronę rudowłosej. Przez chwilę mierzył ją wzrokiem, co jej nie umknęło, ale zignorowała to, gdy po chwili wzrok mężczyzny zmienił się. Ujrzał Alfę za jej plecami, który posyłał mu groźne spojrzenie, więc odpuścił przyglądania się Becie.

— Czegoś potrzebujesz, moja droga?

Starała się nie zareagować na to, jak się do niej zwrócił i kontynuowała rozmowę z nim.

— Czy Targi są dziś otwarte... czy już się zbieracie? — zapytała, rozglądając się po okolicy, gdzie inni robili dokładnie to samo co ci, z którymi aktualnie rozmawiała.

— Wielkie Targi są otwarte tylko jednego dnia do późnej nocy — odparł pewnie i machnął ręką na swojego kumpla, który pakował ich dobytek — Zagubiliście kogoś? Wątpię, żebyście już tę osobę znaleźli.

— Czemu uważasz, że kogoś szukamy?

— Nie sądzę, byście przyszli mnie pytać o handlarzy błyskotkami, czy meblami — prychnął pod nosem.

Jak na kogoś, kto nie wygląda wybitnie i na osobę inteligentną, to niezwykle szybko załapał, skąd się wzięło to przesłuchanie.

Flarke nie wiedziała, jak ma mu na to odpowiedzieć, więc milczała, wpatrując się w niego. Nic innego nie przychodziło jej do głowy. Nie chciała potwierdzać, ani od razu wydawać, kogo dokładnie szukają. W ten sposób jej się nie uda, przecież handlarz nie wyda drugiego handlarza... prawda?

— Handlarze już się prawie zebrali, a towar w większości został sprzedany i to najczęściej za morze, bo wczoraj dużo zagranicznych się zjechało — postanowił się odezwać, widząc, że dziewczyna jest lekko zmieszana.

Flarke przeklnęła pod nosem, myśląc, że Nohze został już wywieziony statkiem na drugi ląd. Spóźnili się, całe starania na marne. Oszustwo, lekarz, wymigiwanie się w więzieniu i próba dostania kwitku na dobry towar. To wszystko nie miało sensu, jeżeli Omega był już tak daleko. Zawalili, chociaż tak bardzo się spieszyli i angażowali w to innych ludzi. Łamali prawo, ryzykując dożywotnią karą dla Flarke i Reselty, oraz utratą pracy i zapewne również dołek dla Waylo.

— Czyli wszyscy tutaj wiedzą o... tym? — Waylo podszedł do rudowłosej, nieco atakując mężczyznę, z którym rozmawiała.

— Wszyscy miastowi wiedzą i właściwie cały kraj, więc nie ma w tym nic dziwnego, że każdy biorący udział w Targach handlarz o tym wie. Poza tym.. nie znajdziesz nikogo - ani jednej osoby, która sprzedawałaby tylko i wyłącznie błyskotki czy meble. Zawsze będzie drugie dno.

Mężczyzna mówił to tak spokojnie, jakby to było oczywiste.

— W takim razie, mówisz też o sobie — warknął Waylo i próbował się do niego zbliżyć, ale Flarke wysunęła rękę, by go powstrzymać. Jakakolwiek walka była teraz niepotrzebna.

✓ PuppyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz