Rozdział IV | Chłopak nie mógł sobie tego wyobrazić

1.6K 143 55
                                    

Dłonie młodszej Bety zatrzęsły się, a nagle zza drzwi było słychać wściekłe okrzyki. Przez wizjer Flarke mogła dostrzec trzech mężczyzn. Byli w mundurach FOSO - Federalni Od Spraw Omeg. Dziewczyna już miała biec do Nohze i kazać mu wstawać, oraz namówić do ucieczki oknem w łazience, ale nie zdążyła o tym w pełni pomyśleć, a za drzwiami wydarł się jeden z mężczyzn, że zaraz wyważą drzwi. Tłumaczyli się, że mają nakaz i chcą wejść po dobroci, ale mogą użyć też siły, skoro domownicy nie chcą współpracować.

Reselta zbliżyła się do drzwi i chciała otworzyć zamek.

— Co ty robisz? Mamo! — zawołała i pociągnęła ją za bark do tyłu.

Kobieta spojrzała na nią ze smutkiem w oczach i chwyciła za klamkę wpuszczając mundurowych do ich mieszkania. Trzech mężczyzn przepchnęło się pomiędzy Betami. Mieli broń i jeden z nich trzymał ją z palcem na spuście, a lufą skierowaną w ich stronę. Nie była chyba odbezpieczona, a jedynie miała budzić postrach. Jakby nie wystarczyło, że dwie silne Alfy i Beta wkroczyli im do domu.

Dwójka poszła w głąb mieszkania, by następnie wyciągnąć Omegę do głównego pokoju. Jeden z nich szarpnął za kołnierz koszuli Nohze, by zajrzeć na jego kark. Widniał tam znak przynależności, więc drugi z FOSO wyciągnął jakiś papierek. Sięgnął również po długopis i spojrzał na Omegę.

— Twoje i twojego Alfy dane osobowe — zażądał tonem, który nie zezwalał na sprzeciw. Chłopak drżał na dotyk obcej Alfy i ogólnie z całej tej sytuacji. Czuł, że robi mu się znów słabo, a stres potęguje ból.

Omego — warknął, a na Głos Alfy poczuł jak mięknie. Był to raczej nieprzyjemny moment, bo miał już przecież swojego Alfę, a użycie Głosu innego w jego kierunku powodowało ból. Posłuszeństwo walczyło z próbą pokazania nieugięcia wobec obcego osobnika, który nie ma nad nim władzy.

— Nohze Pareel, dziewiętnaście lat, rodzice Dorothy i Erto Pareel, oboje już martwi — powiedział najspokojniej jak potrafił, ale miał ochotę osunąć się na ziemię.

Twój Alfa? — zapytał wciąż twardym głosem, ale drugi mężczyzna nieco poluźnił swój uścisk, gdy usłyszał poprzednią odpowiedź chłopaka.

— Nie wiem — mruknął cicho.

— Słucham?

— Nie wiem jak się nazywa — powiedział dosyć głośno, by tym razem Alfa specjalnie nie pytał dwa razy. Nohze był pewien, że doskonale słyszał go za pierwszym razem, ale zrobił to celowo.

— A więc starucha miała rację — bąknął Beta, który trzymał broń.

Flarke posłała mu spojrzenie i nie rozumiała, jaka starucha? Reselta za to była obojętna, chyba już pogodziła się z faktem, że one jak i Nohze będą mieli teraz przechlapane. Starsza Beta jednak miała ostatki nadziei, że federalni nie założą z góry ciąży i może nikt się o niej póki co nie dowie. Nie jest przecież teraz widoczna. Mógłby przez pewien czas ją ukrywać.

— Nie wiesz kto jest twoim Alfą, tak? — Mężczyzna z długopisem ponownie zaczął pytać, Nohze już teraz tylko przytakiwał — Do oznaczenia doszło bez uprzedniego planowania? — potwierdził — Alfa zniknął po oznaczeniu? — ponownie potwierdził — Pamiętasz jego wygląd? — stwierdził, że lekko — Może być, zaraz mi go podasz... Doszło do zapłodnienia? — Nohze zawahał się i nie odpowiedział od razu, jednak nie zrobił długiej pauzy. Zaprzeczył.

Reselta i Flarke na ostatnie pytanie wstrzymały oddechy, bały się, że pod wpływem tych mężczyzn Nohze nie da rady i im się przyzna do prawdy. Na szczęście był dzielny i chronił malucha do samego końca.

✓ PuppyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz