Bum, BUM, BUM!
Mój kuzyn właśnie walił w drzwi do pokoju. Ja się zastanawiam co on ma nie tak z głową, że się tak zachowuje. Niby jest (rok) starszy ode mnie, a zachowuje się jak dziecko.Taki typowy maluch. Jak coś mu się nie podoba - płacze, jak mu się nudzi - bije wszystkich dookoła (głównie młodszych i słabszych od siebie). Kiedyś zaatakował mnie (pewnie był przekonany, że tak jak Harry będę uciekać), ale że jestem lepsza od niego to dał mi spokój.
Kilka dni wcześniej...
Właśnie (znowu) porządnie wkurzyłam kuzyna. Teraz siedzę sobie na podłodze pod drzwiami pokoju i knuję niecny plan powitania wszystkich w nowym roku szkolnym. Coś słabo mi to idzie.
Nagle słyszę jak Dudley wbiega po schodach na górę. Nie zauważył mnie, więc podstawiła mu nogę. Wkurzył się, złapał za bluzę, pociągnął do góry i postawił mnie do pionu. Chciał mi sprzedać pięść w nos, ale obroniłam się.
To go zdziwiło, ale zamachnął się jeszcze raz, i jeszcze. Bawiło mnie jak nieudolnie próbuje mi coś zrobić. W końcu stwierdziłam, że mam już tego dość.
Obroniłam się ostatni raz, a potem kopnęłam go w kostkę i gdy chciał się złapać za bolące miejsce z całej siły trzasnęłam go pięścią w nos.
Rozryczał się i poszedł do ciotki Petunii. Nie wróżyło to nic dobrego, więc za pomocą Felixa [to Feniks, więcej o nim w pierwszej części. od aut.] przeteleportowałam się do ogrodu i weszłam na drzewo. W tym czasie wściekły wuj i zła i zapłakana ciotka zdążyli wdrapać się na górę.
Zaczęli się wydzierać, że mam natychmiast przyjść itd. Oczywiście tego nie zrobiłam, tylko krzyknęłam, że mają dać mi spokój. Nie podziałało i jeszcze przez kilka minut krzyczeli na mnie. Potem wrócili do poprzednich zajęć.
Gdy wieczorem weszłam cicho do domu okazało się, że wuj czekał na mnie w kuchni. Dostałam reprymendę i spróbował przylać mi kilka razy paskiem (teraz już się dziwi mnie, że ten mały karaluch tak wszystkich bije, w końcu przykład bierze od rodziców), ale mu się nie udało.
~•~
Z rozmachem otwarłam drzwi (Dudley prawie wpadł do środka). Nawrzeszczałam na niego i zatrzasnęłam mu drzwi prosto przed nosem. Po chwili jednak "przytoczył się" wściekły wuj. Zignorował mnie (bo mam ich wszystkich totalnie gdzieś i wiedzą, że jak by się na mnie nie wydzierali to i tak nic nie zrobię. Przez pierwszy tydzień mojego pobytu myśleli, że nie słucham nikogo i jestem 'zwykłym harpaganem'.
Ale było ich zdziwienie jak nikt mnie nie prosił, a ja po prostu pomogłam bratu.
Aktualnie po nakrzyczeniu na moje rodzeństwo i wyjściu wszystkich z pokoju, oczywiście nie zamknęli drzwi, zatrzasnęłam je z hukiem i włączyłam moją ulubioną playlistę. Zabrałam się za standardowe, codzienne ćwiczenia.
Po trzydziestu minutach ubrana w krótkie czarne spodenki i pastelowo różową krótką bluzkę. Włosy miałam teraz w kolorze białym z jasnoniebieskimi końcówkami (oczywiście nadal krótkie).
Schodząc na śniadanie zabrałam ze sobą białe sznurowane buty z kwiatami na boku.
Usiadłam do stołu (przy okazji pomagając Angelinie z jajecznicą) i zjadłam swoją porcję bez słowa. Harry w tym czasie przyniósł listy.
Dał kilka wujkowi, a potem jeden An. Z pozostałych pięciu mi cztery. Ciotka popatrzyła nie mnie jakbym się w ducha zmieniła.
Ja natomiast w spokoju, zupełnie nie przejmując się nikim przeczytałam listy od przyjaciół, rzuciłam okiem na ten ze szkoły i udałam się na górę, żeby odpisać.
~•~
Wieczorem ktoś zadzwonił do drzwi. Ciotka Marge. Nie mam pojęcia kto to, ale ponoć jest ze mną spokrewniona. Zeszłam na dół, mimo że miałam siedzieć no górze i udawać, że nie istnieję. No ale byłam głodna.
Wszyscy byli tak zdziwieni moją obecnością, że nikt się nie odezwał. Dopiero jak odchodziłam Marge powiedziała
-A to kto?
-Nasza siostra - Angelina nie dała wytłumaczyć wujkowi.
-Wasza siostra? - zapytała niepewnie
-Tak.
Potem weszłam do pokoju, zatrzasnęłam drzwi i włączyłam głośno losową playlistę.
~•~
Po kilku godzinach zeszłam z powrotem. Odstawiłam talerz po tostach do zlewu i miałam wrócić do siebie gdy...
-... przeklęta Lilly - Marge mówiła o mojej matce - a ta trójka jest tak samo dziwna jak ona.
Przystanęłam za rogiem i słuchałam dalej.
-Chociaż to było do przewidzenia. Na psach to doskonale widać. Jak z suką jest coś nie tak to szczeniaki będą miały ten sam problem.
Wyszłam zza ściany i oparłam się o nią plecami z założonymi rękami.
-Czego tu szukasz? - zapytała ostra Petunia - wracaj na górę!
-Ciocia - powiedziałam pokazując na Marge - obraża moją matkę.
-Idź stąd - wysyczał wuj - Teraz!
-Nie wolno obrażać innych ludzi. Zwłaszcza jeśli nie żyją, to-
-Jak śmiesz?! - przerwała mi Marge - Grozisz mi?!?
-Nie - odpowiedziałam zdziwiona
Marge wstała i podeszła do mnie. Chciała coś powiedzieć, ale nagle jej palec którym we mnie celowała zaczął rosnąć. Bardziej grubieć. Zaczęły migotać światła. Marge stawała się coraz grubsza. Wyczułam w powietrzu dużo magii. Bardzo dużo. Spojrzałam w stronę Harrego. To jego sprawka. Wiedziałam to, ale on stał zdziwiony i przyglądał się. Ja natomiast przyglądałam się jemu. Czy to możliwe, że on też...? Nie! Na pewno nie!
Pierwsza 'oprzytomniała' Angelina. Złapała nas za ręce i pociągnęła w stronę drzwi. Razem wbiegliśmy na schody i do pokoju. Szybko się spakowaliśmy i niezauważeni wydostaliśmy się z domu. Pobiegliśmy ulicą.
Pierwszy rozdział jest taki sobie, ale następne będą lepsze. Zapraszam do czytania tej części i jeśli ktoś nie czytał pierwszej ("Potęga trójki Angelina Potter") to też zapraszam.
Miłego dnia!
CZYTASZ
Potęga trójki | Anastazja Potter
FanfictionByło pisane dawno, więc nie czytaj tego, bo nawet psycholog już nie pomoże. To już drugi tom serii "Potęga trójki". Nie jest wymagana znajomość pierwszej części ("Potęga trójki | Angelina Potter"), ale lepiej się z nią zapoznać (tylko na początku j...