Rozdział 3

68 6 5
                                    

- Zapewniam cię, że nie masz się czym stresować - powiedziała Ginny, kiedy ona i Judi siedziały w dormitorium, szykując tę drugą na randkę z Antone. - W razie czego, będę siedzieć niedaleko z Deanem. Wiesz, gdyby znów wpychał łapy, gdzie nie trzeba.

- Nie może was zauważyć - odparła Judi, próbując zapleść swoje włosy w jakiegoś ładnego warkocza. - Jeszcze wymyśli, że skoro tam byłaś to, to nie może się zaliczać do randki. - Tutaj palcami pokazała cudzysłów. - A poza tym, bardzo bym chciała już mieć to za sobą.

- Spokojna twa głowa. Usiądę tak, że nawet ty mnie nie zobaczysz - zapewniła, klepiąc ją po ramieniu. - A teraz zostaw już te włosy. Ładniej ci w rozpuszczonych - dodała, kiedy zauważyła, jak nieudolnie wychodzi splatanie Judi włosów. - Te warkocze już niemodne.

- Nie mam wyglądać ładnie, czy modnie. Nie dla niego. Może się odczepi, jak będę źle wyglądała.

- Jeśli mu się podobasz, to nawet w worku na ziemniaki - parsknęła Weasley. - Lepiej już chodź. Pewnie czeka na ciebie na dole.

- To tylko jeden wieczór, tylko jeden wieczór - mówiła do siebie Judi, składając dłonie, jakby do modlitwy. - Chyba nie jestem gotowa.

- Jesteś, jesteś.

Judi czuła się, jakby miała zaraz puścić pawia. Tak bardzo nie chciała z nim iść, ale miała taką cichutką nadzieję, że naprawdę da jej spokój. Kiedy dziewczyna siłowała się sama ze sobą, żeby wreszcie wyjść z pomieszczenia, Antone siedział w pokoju wspólnym, niecierpliwie zaglądając na zegarek. Noga drgała mu niepewnie, a oczy, co chwilę kierowały się na schody do dziewczyn dormitorium.

- Dziewczyny zawsze tak długo się szykują? - spytał, kierując się do Nevilla, który spokojnie siedział obok, czytając żonglera, którego dostał od Luny Lovegood.

Longbottom nie wiedział, co ma mu odpowiedzieć. Fakt, że jeszcze nigdy w życiu nie był na randce, trochę go skrępował, a myśl, że miałby się przyznać do tego przed Antone, już w ogóle go onieśmieliła.

- Co ty czytasz? - zapytał Antone, marszcząc brwi, kiedy próbował doczytać nagłówek na gazetce. - Żonglera? Poważnie? Pomyluna ci go dała, czy sam go kupujesz? - zaśmiał się.

- Luna - poprawił go Neville, na co chłopak prychnął.

Westchnął i nawet nie zdążył zareagować, kiedy chłopak wyrwał mu z dłoni gazetkę.

- Co trzeba mieć w głowie, żeby wypisywać takie głupoty? - pytał sam siebie, wertując stronę po stronie. - Nargle - parsknął. - Skąd oni to biorą?

Wtedy niespodziewanie zza jego pleców wyszła Judi, która prędko wyrwała mu z dłoni czasopismo i łypiąc na niego wściekłym wzrokiem, stanęła przed nim z założonymi rękami.

- W porównaniu do ciebie, niektórzy mają troszkę szerzej rozwiniętą wyobraźnię - powiedziała, oddając żonglera Neville'owi. Uśmiechnęła się do niego, kiedy on zrobił to samo, chociaż bardziej nieśmiało.

- O, jesteś moja piękna - powiedział Antone, prędko wstając z fotela, z zamiarem uściskania jej. Dziewczyna poczuła lekkie obrzydzenie. - Gotowa? Możemy iść?

- Gotowa nie jestem, ale iść możemy.

- Świetnie. - Uśmiechnął się szeroko, podając swoją dłoń tak, żeby ta go mogła swobodnie złapać. - Idziemy do Trzech Mioteł, oczywiście. - Pochylił się, by ją pocałować w policzek.

Neville zmarszczył brwi, kiedy usta Antoniego dotknęły policzka Judi. Widział, jak dziewczyna skrzywia się pod jego dotykiem i natychmiast poczuł obrzydzenie do chłopaka, który z szerokim uśmiechem narzucał swoją obecność Gryffonce. Sam nigdy, by się do czegoś takiego nie posunął.

Stokrotki ~ Neville LongbottomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz