Rozdział 1

100 14 4
                                    

Pokój wspólny Gryffindoru od wieków prezentował się krwistą czerwienią.

Powieszone na ścianach czerwone gobeliny, zasłony na oknach, często spięte grubymi wstęgami oraz wysiedziane kanapy i fotele, dodawały uroku temu pomieszczeniu. Purpury było tam, aż za dość, ale Gryffoni i tak uważali, że był to najlepszy pokój w Hogwarcie.

Neville Longbottom, zdecydowanie się z tym zgadzał. I mimo że zazwyczaj siedział sam w kącie, uwielbiał spędzać czas w tym pomieszczeniu, a już, szczególnie, gdy była w nim Judi.

Tego wieczoru była okropna ulewa. Wszyscy siedzieli w środku i nikomu nawet nie chciało się wystawać nosa poza mury zamku. Deszcz dudnił w szyby, a powiew wiatru był tak silny, że uderzając w ściany wieży Gryffindoru, uczniowie mogli go słyszeć wewnątrz budynku. Hałas był uciążliwy, a mimo to, każdy starał się go ignorować, choć nie było to dużą łatwością.

Neville akurat pielęgnował swoją roślinkę, kiedy usłyszał nagły krzyk rozpaczy po drugiej stronie pokoju.

- Niee! - krzyknęła Judi, łapiąc się za głowę. - Robimy rewanż - dodała, uderzając pięścią w stoli. - Wy Wesleyowie jesteście za dobrzy w szachy.

Ginny, siedząca tuż naprzeciw niej, śmiała się do rozpuku, a razem z nią jej starszy brat Ron. Oboje nie mogli wytrzymać z miny Judi, która przypominała trochę ich przyjaciółkę, Hermionę, kiedy wściekała się na rudzielca.

- Teraz ja zagram z tobą - stwierdził Ron, zmieniając się z siostrą miejscami. - Zobaczymy, czy jestem lepszy od Gin.

- Dobra Weasley. Chcesz grać, zagrajmy. - Strzeliła kostkami w palcach, po czym różdżką ustawiła figury, zgodnie z ich miejscem na szachownicy.

Neville obserwował ich z boku, zastanawiając się, jakby wyglądało jego życie, gdyby był tak samo odważny, jak inni. Albo, chociaż jak Judi, którą podziwiał za tak dużą pewność siebie. Szczególnie podziwiał ją na dodatkowych zajęciach z zielarstwa, na które chodził z nią i jeszcze, z zaledwie garstką innych uczniów. Tam miał wrażenie, że była sobą i taką ją uwielbiał.

- Ha! Wygrałem! - zawołał uradowany Ron, unosząc ręce do góry.

Siedząca obok na fotelu dziewczyna z burzą loków na głowie i z rudym kotem na kolanach, była coraz bardziej zła, gdy nie potrafiła skupić się na czytaniu książki. Judi zerknęła na kota z obrzydzeniem, bo ten wyjątkowo ją drażnił.

- Możecie być ciszej? - spytała zirytowana dziewczyna, gładząc kota po plecach.

- Och, Hermiono, jeśli tak bardzo ci przeszkadzamy, możesz iść do dormitorium - odparła Judi, która nie przejęła się słowami starszej koleżanki. Zwróciła się znów do Rona i powiedziała - Druga runda, rudy, o piwo kremowe.

- A sama jesteś ruda - parsknął, przewracając oczami.

Judi natychmiast dotknęła swoich włosów i z gniewnym wzrokiem, łypiąc na chłopaka, powiedziała:

- Nie ruda. Mam rudo-brązowe włosy.

- Co za różnica? - spytała Ginny, śmiejąc się z przyjaciółki.

- Duża, bo wy jesteście rudzi, rudzi, a ja nie do końca.

- Dobra zakończmy rozmowę, o włosach - powiedział Ron, układając pionki na szachownicy. - Druga runda. Chcę wygrać piwo kremowe.

- Świetnie, zaczynajmy.

Ginny obserwowała ruchy brata i Judi, z takim skupieniem, jakby sama uczestniczyła w grze. Hermiona, która nie mogła znieść krzyków i śmiechów, naburmuszona wyszła z pomieszczenia, zabierając swojego kota pod pachę do dormitorium.

Stokrotki ~ Neville LongbottomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz