Neville naprawdę długo rozmyślał nad tym, jak mógłby pomóc Judi. Całą noc spędził wpatrzony w sufit, a jego głowa, jak była pusta, tak wciąż nie znajdowała żadnych sensownych pomysłów. Przewracając się po raz kolejny na łóżku, okropnie żałował, że nie był na tyle kreatywny, aby jej pomóc. A w tamtej chwili pragnął tylko tego.
Westchnął cicho, znów odwracając się na drugi bok. Tak bardzo chciał mieć w sobie więcej pewności siebie. Wtedy z pewnością zaproponowałby Judi, żeby to on został jej tymczasowym chłopakiem. Nawet jeśli w głębi duszy pragnął, żeby dziewczyna spojrzała na niego w inny sposób. W taki, żeby wiedział, że nie jest do tego zmuszana — że ich związek byłby czymś więcej, niż tylko głupim udowodnieniem innym, że plotka z Antone jest nieprawdą.
Lecz niestety jej spojrzenie się nie zmieniało i ciągle patrzyła się na niego w dokładnie w ten sam sposób. W taki, który był jednocześnie przyjemny i bardzo bolesny. W taki, w którym doskonale wiedział, że był jedynie przyjacielem.
— Widzicie to? — zapytała Gryffonka, kiedy pewnego ranka, siedziała razem z Nevillem i Ginny na śniadaniu. — Ta cała Lydie, siedzi sobie w najlepsze i jak, gdyby nigdy nic, po prostu je sobie śniadanie — burknęła, łypiąc na Ślizgonkę nieprzyjemnym wzrokiem.
— No, czyli dokładnie tak samo, jak ty — odparła Ginny, grzebiąc widelcem w jajecznicy. — Powinnaś sobie odpuścić gniewanie się na nią i zacząć działać, nim plotka się utwierdzi między uczniami — dodała, sięgając po kawałek chleba. — Chyba, że wolisz być kojarzona z Antone.
— Ocywiscie, ze nie. Nie chce byc z nim kojazona — wybełkotała, mając buzię zapchaną bułką z masłem. — Poza tym, ściska mnie coś ze złości, że ona za to nie zapłaci. — Znów spojrzała na Ślizgonkę, mając ogromną ochotę do niej podejść.
— Karma i tak do niej wróci — zapewniła Ginny, tym razem nalewając sobie soku żurawinowego. — Do takich zawsze wraca. Prędzej, czy później.
— Tak, karma, sarma — burknęła Leavitt, marszcząc brwi. — Jeśli wróci, to może za kilka lat. A, co gorsza, może nawet nie wrócić. Dlatego najlepiej by było, jakbym sobie poszła z nią porozmawiać. Nagadałbym jej trochę.
— Chce ci się z nią kłócić? Wiesz, że Ślizgoni muszą zawsze postawić na swoim.
— Tak samo, jak ja.
— Neville, weź jej coś powiedz. — Ginny zwróciła się w stronę, chłopaka, który akurat zakrztusił się napojem, więc milczał, cicho po kaszlując.
— Dobra, koniec — wyrwała się nagle Judi, waląc pięścią w stół. — Idę do niej. Porozmawiam sobie z nią, może przemówię jej nawet do rozumu. Nie mogę tego tak zostawić. Skoro ja mam cierpieć, to ona również — dodała, wstając od stołu.
Longbottom razem z Weasley podążali za nią wzrokiem, i oboje doskonale wiedzieli, że z tego nic dobrego nie mogło wyniknąć. Na pewno nie wtedy, gdy Judi była wściekła, a Lydie, jak zawsze po prostu wredna. Nie trzeba było się domyślać, że z tego jedynie mogła się rozpętać wielka kłótnia.
— Nie wiem, czy już mam do niej iść, czy poczekać, aż zrobi się czerwona na twarzy — powiedziała Ginny, przyglądając się z daleka przyjaciółce.
— Wydaje mi się, że lepiej będzie, jak przygotujemy się do powstrzymania jej — dodał Neville, nie spuszczając z Gryffonki wzroku.
Weasley westchnęła, biorąc łyka soku, cicho łudząc się, że Judi zaraz do nich wróci. Nie wiedziała, jak bardzo się myliła, kiedy dziewczyna, stojąc już nad Ślizgonką, miała ogromną ochotę po prostu ją uderzyć.
CZYTASZ
Stokrotki ~ Neville Longbottom
Fanfiction❀ Judi kochała stokrotki, a Neville uwielbiał je zbierać. ❀ ➛ Opowiadanie w trakcie pisania, ➛ całe uniwersum Harry'ego Pottera należy do J.K.Rowling, ➛ wszelkie prawa zastrzeżone.