Rozdział 5

2.9K 276 47
                                    

Słysząc dzwonek do drzwi, Cas ściszył telewizor i przez chwilę siedział w bezruchu, zastanawiając się jakim cudem w ciągu kilkunastu godzin spędził więcej czasu w cztery oczu z Deanem niż przez dwa tygodnie znajomości. Nie był do końca pewny jak się z tym czuje. Poza tym wciąż miał wrażenie, że coś mu umyka i spędził cały swój bezproduktywny dzień na wpatrywaniu się w kolorowe obrazy na ekranie, starając się o tym nie myśleć. Kiedy doszedł do wniosku, że nie może się na niczym skupić zadzwonił do matki, żeby dowiedzieć się, czy ma coś zrobić w domu. Kochany jesteś, ale nie zawracaj tym sobie głowy, Cassie.

Nawet nie chciało mu się powtarzać, żeby go tak nie nazywała. Zamierzał spytać, czy tata mówił coś o procesie Balthazara, ale później doszedł do wniosku, że będzie miał okazję, kiedy rodzicielka wróci z nocnej zmiany w szpitalu.

Westchnął cicho, kiedy osoba za drzwiami zaczęła agresywnie naciskać dzwonek. Miał nadzieję, że to Dean, a nie jacyś natrętni Świadkowie Jehowy. Albo domokrążcy... Albo znajomi ze szkoły, chcący przypomnieć mu o wczorajszej nocy. Albo ktokolwiek inny, kto nie był Deanem. Szczęśliwie, w progu stał właśnie on.

– Wreszcie, Novak – rzucił, opierając się jedną ręką o framugę. Miał na sobie skórzaną kurtkę, bluzkę z grafiką pierwszej płyty Led Zeppelin i przetarte dżinsy. Cas doszedł do wniosku, że w innym świecie mógłby spokojnie wylądować na jego liście najseksowniejszych i najbardziej nieosiągalnych gwiazd rocka. Akurat w tym przypadku wolał aktualny stan rzeczy. – Myślałem, że leżysz gdzieś nieprzytomny.

Castiel westchnął i bezwiednie zaczął bawić się kolczykiem pośrodku dolnej wargi. Desperacko chciał wymyślić coś, co zabrzmiałoby choć trochę nonszalancko, ale patrząc na Deana miał pustkę w głowie.

– Nie, właściwie... – Niezdarnie machnął ręką w głąb mieszkania. – Oglądałem telewizję.

– Leciało coś ciekawego?

– Tak, w zasadzie tak... – Castiel zastanowił się, dlaczego właściwie oboje stoją w progu i rozmawiają o telewizji. Nerwowo zastukał palcami w drzwi, powstrzymując się od przeczesania ręką włosów. – Gwiezdne Wojny.

– Więc wpuścisz mnie, czy będziesz tak stał? – Dean uśmiechnął się, kiedy chłopak odsunął się z zaskoczeniem i gestem zaprosił go do środka. – Przestań się tak na mnie patrzeć, Novak.

Castiel zamrugał szybko i spuścił wzrok na swoje stopy, uświadamiając sobie, że od jakiegoś czasu agresywnie wpatrywał się w Deana, nawet nie starając się tego ukryć. Zdawało mu się, że wymamrotał niewyraźne „rozgość się" zanim zniknął w kuchni. Szukając butelki wody niegazowanej, próbował przekonać samego siebie, żeby zachowywał się chociaż trochę normalnie. Cholera, Cas, ogarnij się.Od kiedy panikujesz na widok Winchestera?

– Dean?! Chcesz coś?! – Cas z ulgą odkrył, że głos ma spokojny. W zasadzie zdążył już dojść do wniosku, że zachowuje się co najmniej nieracjonalnie.

– Tak, kurwa! Chcę żebyś tu przyszedł i obejrzał ze mną film!

Castiel uśmiechnął się, słysząc w głosie Deana rozbawienie i wyjął z lodówki butelkę piwa, zanim wrócił do salonu. Widok Winchestera, półleżącego na sofie i wpatrującego się w obraz na ekranie, jeszcze bardziej poprawił mu humor.

– Nie odzywaj się – rzucił, widząc, że Dean otwiera usta, żeby skomentować osamotnioną szklankę z wodą. – Zostaję jebanym abstynentem.

– Do jutra?

– Ja mówię poważnie, Winchester.

– Szkoda. Miałem nadzieję sprawdzić, ile następnym razem będziesz musiał wypić, żeby nieświadomie wylądować ze mną w motelu. – Zaśmiał się Dean, wyciągając z kieszeni czarny portfel, który rzucił w chłopaka. – Nie ma za co.

Rebel King [destiel] {zakończone}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz